separateurCreated with Sketch.

Depresja poporodowa: cichy zabójca matek

DEPRESJA POPORODOWA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Spadek nastroju po porodzie jest czymś naturalnym. Kiedy się przedłuża, młoda mama potrzebuje już prawdopodobnie wsparcia psychologa. Często jednak bliskim trudno zauważyć, że mamie niemowlęcia coś dolega, ponieważ albo chcą, by po prostu wzięła się w garść lub ona sama dobrze maskuje objawy przed innymi. W rozmowie z Justyną, mamą dwóch małych córek, rozmawiamy o jej historii życia z depresją poporodową.Marlena Bessman-Paliwoda: Jak doszło do rozpoznania u ciebie depresji poporodowej?

Justyna: Ciąża przebiegała prawidłowo: oprócz wahań nastrojów i huśtawki hormonalnej, wszystko było w porządku. Problem zaczął się po narodzinach mojej pierwszej córki. Jako pierworódka nie wiedziałam, na co mam się nastawić. Znałam tylko teorię dzięki pracy z dziećmi. Byłam przekonana, że świetnie dam sobie radę. No i dałam… z opieką nad Antoniną poradziłam sobie. Gorzej było ze mną.

 

Chcesz podzielić się tą historią?

Mój poród był dla mnie traumą. Najpierw jego wywoływanie, bo mała przestała się ruszać. Potem czterdzieści godzin w bólach, a na koniec wiadomość o emergency cc, ponieważ puls naszej córeczki był zbyt szybki, ja dostałam gorączki i wdała się infekcja.

To działo się tak szybko, że jedyne co pamiętam (dostałam już wtedy znieczulenie), to jej krzyk, kiedy ją wyciągnęli. To była sobota. W poniedziałek byłyśmy już w domu. Nagle do mnie dotarło: okropny ból rany, posiniaczone ręce jak u narkomanki, zastrzyki przeciw zakrzepom, brak pokarmu w piersiach.

Płakałam cały czas. Każdy myślał, że to zwykły baby blues i mi przejdzie. Minęło sześć tygodni, kiedy poszłam na pierwszą wizytę do lekarza po porodzie. Lekarka widziała, że coś ze mną jest nie tak, ale udawałam silną i powiedziałam, że wszystko jest w porządku. Minęły miesiące, minął rok.

Nagle z kobiety, która miała ręce pełne roboty i której wszędzie było pełno, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Walczyłam sama ze sobą. Mój mąż nie wiedział, co się ze mną dzieje. Dużo płakałam, czułam smutek i zagubienie, cały czas krzyczałam. W końcu jednak po roku chciałam zrobić coś dla siebie – chciałam schudnąć. Poszłam do lekarza i tam wszystko się wylało.

 

Powiedziałaś tam o tym, co czujesz?

Tak, zaczęłam płakać i powiedziałam, że już dalej tak nie dam rady. Powiedziałam, że chcę się zabić, jestem okropną matką i kobietą, bo nie dałam rady urodzić swojego dziecka naturalnie, bo nie mogłam go wykarmić.

Opowiedziałam, że cały czas tylko krzyczę i nie umiem siebie opanować. Przyznałam, że czuję się bezsilna, bo nie wiem, co mam robić i potrzebuję pomocy – nikt mnie nie rozumie. To wszystko było takie trudne… Dla mnie jakby nie do przeskoczenia w tamtym czasie.

 

Co czułaś?

Gniew, bezsilność, żal, złość – wszystko w jednym czasie. Dziś dziękuję Bogu, że trafiłam wtedy na tego lekarza. Nadal jest moim wsparciem, wysłuchał mnie. Był zaskoczony, że tyle czasu chodziłam z tym sama. Stwierdził u mnie depresję, wypisał leki i skierował na terapię.

To był krok na stumilowej drodze. Od tego momentu minęły trzy lata. Raz było gorzej, raz lepiej. W międzyczasie zapragnęliśmy rodzeństwa dla naszej córki. Zaszłam drugi raz w ciążę. Dostałam najlepszą opiekę na ten czas. Miałam cudowną położną, terapeutkę. Nie chciałam się poddać tym razem, jeśli chodzi o poród i karmienie piersią. Wiedziałam już, na co mam się szykować, oczekując narodzin drugiej córeczki.

Niestety… w trzydziestym tygodniu ciąży dowiedziałam się, że moje ciało nie jest zdolne do tego, by wydać naturalnie na świat dziecko. Załamałam się. Miałam cztery tygodnie na podjęcie decyzji: czy chcę zaryzykować, mając tylko 30% szans na poród naturalny czy wybieram planowaną cesarkę. Zaczęły się godziny poszukiwań kobiet w podobnej sytuacji, rozmowy z psychologiem, z położną, z moim lekarzem (tym, który rozpoznał u mnie depresję), z księdzem, z mężem, z Bogiem.

Zdecydowaliśmy się nie igrać z życiem i zdrowiem naszej córki: zgodziliśmy się na planowane cesarskie cięcie. Dla mnie to była kolejna porażka, nawet trauma. Kilka razy gorsza niż poprzednio, bo wszystko z pełną świadomością. Ponownie był płacz i panika.

 

Ale potem stał się mały cud, prawda?

Dla mnie cud niezwykle ważny: z mojej piersi popłynęło mleko. To była dla mnie pewnego rodzaju otucha, wielka radość.

 

Jak przebiegało twoje leczenie?

Jak wspominałam, leczenie farmakologiczne i terapia po porodzie pierwszej córki. Dzisiaj minęły trzy miesiące od drugiego porodu. Dalej przyjmuję leki, ale zakończyłam szesnastotygodniową terapię, pracuję nad sobą nieustannie. Tyle mogę powiedzieć w wolności na teraz – wiele pracy przede mną, nie pokonałam jeszcze depresji do końca, ale widzę już zmiany. Za mną godziny spędzone na przepracowaniu wiele we własnej głowie z pomocą Boga, mojego spowiednika i terapii.

 

Widzimy, że coś się dzieje z kobietą po porodzie – co robić? Gdzie się zgłosić? Jak wspierać?

Depresja poporodowa jest często spotykanym zjawiskiem. Niestety wciąż zbyt mało i zbyt cicho się o niej mówi. Kobiety są silne. Bóg nas takimi stworzył. Każda z nas jest dzielną niewiastą, zmagającą się z wieloma trudnościami w życiu, w kierowaniu domem.

Zbyt wielu rzeczy się od nas wymaga i zbyt wiele my same od siebie wymagamy. A to nie jest tak, że jak kobieta jest w ciąży, to wie nagle wszystko, że jest gotowa na wszystko. W żadnej szkole nie uczą „macierzyństwa”, ”pracy nad emocjami”. My musimy się tego same nauczyć. Matka Polka Wszystkowiedząca to stereotyp.

 

Co dziś powiedziałabyś innym mamom?

Nie musimy być idealne. Kochane, macie prawo czuć się zmęczone i przygnębione. Jeśli po narodzinach waszego dziecka, które jest cudem i jest długo wyczekiwane – czujecie, że chcecie płakać, że zawiodłyście, chcecie krzyczeć albo wręcz przeciwnie milkniecie i zamykacie się – reagujcie. To nie jest normalne. Jeśli po kilku tygodniach ten stan nie mija, nie ignorujcie tego. To ważne – by zadbać także o siebie.

Porozmawiajcie z lekarzem pierwszego kontaktu, z psychologiem. Jeśli wiecie, że mąż was zrozumie i będzie wsparciem, to porozmawiajcie z nim. Możecie też poszukać grup wsparcia czy innych mam, które przeszły przez to. Im dłużej będziecie zwlekać, tym dłużej będziecie walczyć. I mówcie, mówcie, jeszcze raz mówcie o tym głośno.

 

Jak bliscy mogą wspierać w tym czasie?

Bliscy odgrywają ważną rolę w zdrowieniu kobiety. Oni też mogą wychwycić problem u młodej mamy. Powinni jednak pamiętać, że uśmiech na twarzy nie oznacza, że wszystko jest dobrze. Ważne jest wsłuchanie się w to, co mówi taka młoda mama, bo potencjalnie każda z nas jest w grupie, która może zachorować.

 

Nasza rozmowa jest spowodowana twoim apelem, jaki wystosowałaś do kobiet, matek, bliskich młodych mam. Nosisz w sobie pewne przesłanie.

Tak, szczególnie do mężów, którzy są najbliżej. Panowie, dajcie swoim kobietom trochę czasu dla nich samych. Wykupcie im wyjście do kosmetyczki, zorganizujcie spotkanie z przyjaciółką, dajcie jej się wyspać w ciągu dnia. Ale przede wszystkim rozmawiajcie, a może szczególnie – słuchajcie ich.

Nie złość się, że twoja żona płacze. Nie pytaj tonem oskarżyciela, co się z nią dzieje. Nie pouczaj, żeby wzięła się w garść. Po prostu przytul, wysłuchaj, bądź. Jeśli nie będzie wiedziała, jak możesz jej pomóc w codzienności, zrób coś od siebie. Posprzątaj, ugotuj obiad lub coś zamów, włącz komedię do obejrzenia, zabierz na spacer. Staraj się ją dowartościować. Powtarzaj jej, że wykonuje kawał dobrej roboty i jesteś z niej dumny. Bez wsparcia bliskich, kogoś, kto będzie w stanie ją wesprzeć, kobieta nie poradzi sobie z tym. Depresja jest poważną chorobą, może prowadzić do śmierci. Trzeba ją leczyć.


DEPRESSION
Read more:
Radosne zdjęcia, za którymi kryją się myśli samobójcze. Nie spodziewalibyście się!


DEPRESJA DZIECIĘCA
Read more:
Depresja u dziecka? 12 niepokojących sygnałów



Read more:
Depresja poporodowa. Przemiana kobiety w matkę bywa bolesna

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags:
Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.