Nie ma jednej, uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, jaka powinna być idealna przyjaciółka. Ale z pewnością jej poszukiwanie nie powinno przypominać zakupów. Szukając przyjaciółki, nie rozglądasz się na półce z tymi idealnymi „egzemplarzami”, bez naruszonego opakowania, z błyszczącym wieczkiem i długim terminem przydatności do „spożycia”.
Ludzie kreujący się na idealnych nie są dla nas przekonujący. Przyjaźń to przecież dzielenie się całym sobą – także tym, co nie jest w nas piękne. Może dlatego tak atrakcyjna i przekonująca jest dla kobiet historia świętej Joanny. Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale czytając jej biografię, znalazłam w niej wiele niedoskonałości.
Święta niedoskonałość
Kto by pomyślał? Istnieje pokusa, by wyobrażać sobie osobę świętą jako idealną. Niesłusznie. „Święty” to nie synonim słowa „doskonały”. Święty to zbawiony. Ten, który mocno przylgnął do Boga. Tak, że bardziej nie był już w stanie. Święty to nie ten, który osiągnął świętość własnymi siłami. To ten, który został nią obdarowany, bo był z Bogiem bardzo blisko.
Czytając listy świętej, natknęłam się na historię, która doprowadziła mnie do łez. Joanna wspomina swojemu bratu o zdanym egzaminie poprawkowym z języka włoskiego. O, zgrozo! Tak, Joanna zdawała trzy razy egzaminy poprawkowe.
To fakt, nie była najpilniejszą uczennicą. Ale komu to przeszkadza? Urzekł mnie sprytny sposób, w jaki przekazała informację. W bileciku adresowanym do brata Ferdynanda informowała, że: „napisała wypracowanie, sięgając do pewnych opracowań, które akurat miała przy sobie podczas egzaminu”. A to przypadek! Joanna i jej poczucie humoru. I jak tu jej nie kochać? Takiej nieidealnej. Ludzkiej. Naszej.
Święta z Facebooka
Jak to jest, że niektóre osoby od razu budzą naszą sympatię? Od rozmowy do rozmowy chcemy spędzać z nimi więcej czasu. Na czym polega ten fenomen? Wertując listy świętej Joanny z jej mężem Piotrem, widziałam jak rozwijała się ich miłość. Sporo codziennych obowiązków i częsta rozłąka z powodu wyjazdów służbowych Piotra. Niejako na drugim planie rozwijały się jej relacje z otoczeniem.
Uderzyło mnie to, że zawsze była dla innych. Pisała mnóstwo listów, podtrzymywała przyjaźnie. Gdyby żyła dziś, z pewnością korzystałaby z mediów społecznościowych, by wiedzieć, co słychać u jej przyjaciół. Lubiła być w stałym kontakcie. Życzliwie zapewniać o tym, że pamięta. Że nie jest obojętna na to, co dzieje się u drugiej osoby.
Święta sąsiadka
Jestem pewna, że mogłybyśmy wspólnie usiąść przy kawie. I - tak po prostu - porozmawiać. Może zjeść ciasto? Podobno przepadała za słodyczami. Albo pomalować wspólnie paznokcie? Piotr wspominał, że bardzo to lubiła. Może przeglądałybyśmy katalogi z modą? Jej syn, Pierluigi, zapewnia, że wybierała ubrania z namysłem i miała świetny gust. Oj, czuję, że szybko znalazłybyśmy wspólny język…
Święta Joanna to postać, która równie dobrze mogłaby być moją sąsiadką. Na pierwszy rzut oka była zwykłą kobietą, żyjącą w drugiej połowie XX wieku. Pracowała, prowadziła samochód i motocykl, dbała o siebie, lubiła górskie wspinaczki i zakupy. W szkole nie była orłem, ściągała na egzaminach. A została świętą.
Bo świętość nie jest zarezerwowana dla ludzi bez skazy. Przyjaźń także. To nie są synonimy doskonałości. Przyjaźń również domaga się autentyczności, zrzucenia maski, pokazania swoich słabych stron. Zaryzykujesz?