Inspiracją do zorganizowania „Bardzo krótkiej nowenny o nawrócenie Holandii” był… „Różaniec do granic”. – Poczułam, że ten różaniec nie może zatrzymać się na granicach, musi pójść dalej… – mówi inicjatorka nowenny Dominika Krupińska.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Historyk i teolog dr Dominika Krupińska, prowadząca bloga „Adoptuj kościół w Holandii”, zaprasza do wspólnej modlitwy za ten kraj. Akcję „Bardzo krótka nowenna o nawrócenie Holandii” wsparł bp Jan Hendriks, biskup pomocniczy diecezji haarlemsko-amsterdamskiej. Przesłał osobistą zachętę: „Św. Willibrord był wielkim misjonarzem Holandii. Módlmy się za jego wstawiennictwem, aby Holandia ponownie odkryła skarb wiary katolickiej”. Zachęcamy do włączenia się do modlitwy, a o wyjaśnienie wszystkiego poprosiliśmy inicjatorkę.
Holandia: Kościół w kryzysie
Dawid Gospodarek: Dlaczego zainteresowała Cię Holandia?
Dominika Krupińska: Chociaż dzisiaj mało kto o tym wie, Holandia jest krajem, który w dawnych wiekach wniósł ogromny wkład w chrześcijaństwo. Nie chodzi tylko o kulturę materialną: wspaniałe budowle sakralne i dzieła sztuki, lecz przede wszystkim o wkład duchowy. To u ujścia Renu, Mozy i Skaldy zrodził się w XIII-XIV wieku wielki nurt pobożności eucharystycznej, zapoczątkowany objawieniami Julianny z Liège (dzisiaj w Belgii).
Na tym niewielkim terenie naliczono kilkanaście cudów eucharystycznych! Jeden z nich, bardzo słynny, wydarzył się w 1345 roku w Amsterdamie i do zdobycia władzy przez protestantów miasto to było jednym z najważniejszych centrów pielgrzymkowych, związanych z kultem Eucharystii.
Dalej: późnośredniowieczny prąd devotio moderna, który miliony wiernych z całej Europy drożył do codziennej osobistej pobożności i na bazie którego św. Ignacy Loyola rozwinął duchowość ignacjańską, słynne dziełko „O naśladowaniu Chrystusa” św. Tomasza a Kempis, na którym do niedawna budował swoją duchowość niemal każdy katolik, a nawet obecna forma różańca i Bractwa Różańcowe – to wszystko miało początki na ziemiach niderlandzkich.
Kiedyś z Holandii pochodziło najwięcej misjonarzy, a dziś Kościół tam jest w niepokojącym stanie…
Tak, w 2. połowie XIX i w XX wieku Holandia wydała tysiące misjonarzy, którzy pracowali na całym świecie – zdumiewająco dużo, biorąc pod uwagę niewielki procent katolików w tym kraju. Ale po II wojnie światowej w Kościele holenderskim doszły do głosu nowe, modne prądy światopoglądowe. Choć trudno w to uwierzyć, byli tam duchowni, którzy propagowali nie tylko dzieła Marksa, lecz nawet „bezpieczną aborcję” jako „mniejsze zło”. „Zmodernizowano” całe życie kościelne, łącznie z liturgią i pobożnością.
Jakie były skutki tych działań?
Odwrotne do zamierzonych. Nastąpiły liczne odejścia z kapłaństwa i zakonów, masowy odpływ wiernych, likwidacja licznych niegdyś kościelnych instytucji edukacyjnych i opiekuńczych oraz sprzedaż kościołów. Dzisiaj praktykujących katolików jest garstka. Ogromne dziedzictwo kultury chrześcijańskiej w tym kraju jest na krawędzi zagłady.
Według danych rządowych, w najbliższych latach będzie trzeba zamknąć być może nawet 4500 z 5500 czynnych obecnie chrześcijańskich i żydowskich miejsc kultu! Kościoły i klasztory są zamieniane na apartamenty, domy opieki, sklepy czy lokale rozrywkowe albo po prostu wykupywane przez muzułmanów i zamieniane na meczety – islam rozwija się szybko dzięki imigracji, a często także niezrozumiałej przychylności władz. W niektórych dużych miastach już stanowi najliczniejsze wyznanie.
I troska o ginące dziedzictwo kulturowe chrześcijaństwa niderlandzkiego zmobilizowała Cię do działania?
Do działania popchnęła mnie akcja „Różaniec do granic”, w której zupełnym przypadkiem mogłam uczestniczyć, co uważam za wielką łaskę opatrzności. Choć mieszkam w głębi kraju, akurat wtedy wyjechałam nad Bałtyk na wczasy odchudzające, i właściciel naszego pensjonatu był wśród organizatorów modlitwy. Stojąc na tej plaży w kropiącym deszczu i silnym wietrze z Zachodu, patrząc na gnające chmury, które jeszcze kilka godzin wcześniej musiały być nad Holandią, poczułam, że ten różaniec nie może zatrzymać się na granicach, musi pójść dalej… I że nie podziękowaliśmy Holendrom należycie za ogromną pomoc charytatywną, jakiej udzielali nam za komunizmu, szczególnie w czasie wielkiego kryzysu lat 80. – i że teraz nasza kolej, żeby się im odwdzięczyć. Do dziś pamiętam pomarańczowy kolor holenderskiego sera i słony smak masła, które jadaliśmy wówczas na rekolekcjach oazowych…
To dlatego założyłaś bloga „Adoptuj kościół w Holandii”?
Tak. Jego celem jest ukazywanie Polakom chrześcijańskiego dziedzictwa Holandii (a także Belgii, gdyż ona także jest spadkobierczynią dawnych Niderlandów i sytuacja tam nie jest wcale lepsza) oraz zachęcanie ich do wspierania go. Chodzi przede wszystkim o modlitwę, a jeśli pojawi się potrzeba, również o organizację pomocy materialnej (czasami podejmowane są akcje wykupu zagrożonego obiektu sakralnego). A także po prostu zwykłą ludzką życzliwość, solidarność, nawiązywanie kontaktów (w dawnych wiekach relacje polsko-niderlandzkie były bliskie i bardzo przyjazne, o czym dzisiaj też mało kto wie).
Nawrócenie Holandii
Skąd pomysł na „Bardzo krótką nowennę o nawrócenie Holandii”?
Katolików holenderskich jest dzisiaj niewielu, ale nierzadko są bardzo dzielnymi ludźmi, występującymi w obronie swojej wiary i wartości ogólnoludzkich. Podobnie zresztą jest z holenderskimi protestantami. Istnieje wiele grup organizujących demonstracje przed klinikami aborcyjnymi, pomagających materialnie i psychicznie kobietom, które zrezygnowały z aborcji, przeciwstawiających się eutanazji, próbujących zatrzymywać lobbing na rzecz tzw. kultury gejowskiej, który w Holandii jest de facto silnym ruchem politycznym walczącym o zawłaszczenie całego życia społecznego według własnych wyznaczników światopoglądowych. Ale te środowiska chrześcijańskie, o których tu mówię, potrzebują wsparcia z zewnątrz, bo są osamotnione w swoim społeczeństwie – dzisiejsza Holandia jest krajem przenikniętym na wskroś cywilizacją śmierci.
Udało Ci się nawet uzyskać błogosławieństwo biskupa…
To dla mnie ważne, ponieważ uważam, że katolicy świeccy (nawet jeśli mają doktorat z teologii) nie powinni organizować akcji w Kościele na własną rękę, bez akceptacji i błogosławieństwa hierarchii Kościelnej. Pan Jezus ustanowił pasterzy w Kościele – właśnie biskupów i pomagających im księży. Świeccy mają głosić Chrystusa, angażować się w dzieło ewangelizacji, ale jednocześnie uznawać przywództwo pasterzy. Wraz ze święceniami otrzymują oni specjalne łaski Boże, które pozwalają im kierować Kościołem, a których świeccy nie mają. Dlatego napisałam o pomyśle akcji do biskupa pomocniczego diecezji haarlemsko-amsterdamskiej Jana Hendriksa (znalazłam go w internecie dzięki temu, że prowadzi bloga), a on przysłał nam specjalne słowa zachęty.
Jaką formę modlitwy proponujesz?
Zaczynamy 29 października, kończymy 6 listopada – bo 7 listopada przypada liturgiczne wspomnienie św. Willibrorda, apostoła i patrona Holandii, który żył w VII/VIII wieku.
Nowenna ma być „bardzo krótka”, bo nikt dzisiaj nie ma czasu. Wymyśliłam więc taką formę, żeby można było w niej wziąć udział, nawet jadąc tramwajem czy stojąc w kolejce. Odmawiamy rano trzy „Zdrowaś Maryjo”, po czym dodajemy: „Maryjo, Matko moja, zachowaj mnie od grzechu śmiertelnego” albo „Przez Twoje Niepokalane Poczęcie, o Maryjo, oczyść ciało moje i uświęć duszę moją” – co wolimy. I wieczorem tak samo. Tylko tyle. Trzeba tylko o tym pamiętać przez 9 dni z kolei (ustawienie przypomnienia w komórce pomoże). Bieżące informacje i modlitwę do św. Willibrorda zamieściłam w wydarzeniu na Facebooku.
Czytaj także:
Różaniec do Granic zastał nas… na urlopie [GALERIA]
Czytaj także:
„Mafia spermowa” w Holandii. Rozmowa z reporterem Kamilem Bałukiem
Czytaj także:
Mało znany sposób na to, jak zobaczyć rzymskie bazyliki jadąc do Holandii