Życie religijne kojarzyło się jej ze smutkiem i zakazami. Nigdy wcześniej nie czytała Pisma Świętego, ale była przekonana, że zabrania ono chrześcijanom śmiania się i oglądania telewizji. Najgorszym miejscem na świecie były dla niej klasztory, uważała je za swoiste przytułki dla osób beznadziejnych, czyli takich, które nie miały lepszego pomysłu na życie…
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Była na czwartym roku studiów. Nie miała zielonego pojęcia o Bogu. Poznała Go w wieku 22 lat. Oto świadectwo siostry Wiery Isachenko, boromeuszki z syberyjskiego Krasnojarska.
Gdzie jest ta „wszechmoc”, która rządzi światem?
„Mam wspaniałych rodziców, którzy wychowali mnie i dali wszystko, co było potrzebne do samodzielnego życia. Wszystko, oprócz wiary” – wspomina Elena Isachenko.
Jej dziadkowie, z obawy przed prześladowaniami religijnymi w ZSSR, nie przekazali swojej wiary dzieciom, nie nauczyli „chodzić do kościoła”. To zresztą było prawie niemożliwe, bo większość kościołów była zburzona.
„Kiedy byłam dzieckiem, często późnym wieczorem stałam na balkonie i wpatrywałam się w gwiazdy na niebie i góry otaczające nasze miasto (mieszkaliśmy wtedy na siódmym piętrze, więc widok miałam naprawdę wspaniały). Zastanawiałam się, gdzie przebywa ta „wszechmoc”, która rządzi naszym światem”.
Czytaj także:
Wielkanocny cud. Lekarze odłączyli chłopca od aparatury, a on „zmartwychwstał”
Bóg przystępuje do realizacji planu
Była na czwartym roku studiów dziennikarskich. Nigdy nie spotkała się z księdzem, siostrą zakonną czy osobą naprawdę wierzącą i praktykującą. To wcale nie przeszkadzało jej mieć swojego zdania na temat wiary i Kościoła. Życie religijne kojarzyło się jej ze smutkiem i zakazami.
Nigdy wcześniej nie czytała Pisma Świętego, ale była przekonana, że zabrania ono chrześcijanom śmiania się i oglądania telewizji. Najgorszym miejscem na świecie były dla niej klasztory, uważała je za swoiste przytułki dla osób beznadziejnych, czyli takich, które nie miały lepszego pomysłu na życie.
Pewnego razu na uniwersyteckiej tablicy ogłoszeń przeczytała informacje o rozpoczynających się kursach języka polskiego. Poszła do sekretariatu i wpisała się na listę chętnych. „Wszyscy mi wtedy mówili: «Po co ci to?», «Weź się za angielski!». Oni, jak również i ja, jeszcze nie wiedzieli, że Pan Bóg przystąpił do realizacji swojego planu!”.
Msza? Kaplica? Zakonnice?
Wykładowczynią języka polskiego była młoda polonistka z Krakowa. Izabela nigdy swoim uczniom nie mówiła nic o Bogu. „Była całkiem normalna. Jednak było w niej to «coś», co sprawiło, że zaczęłam podejrzewać, że jest chrześcijanką”.
Kursanci dość długo prosili Izę, żeby zaprowadziła ich w miejsce, gdzie mogą posłuchać „żywego” języka polskiego. Zaprosiła ich na… mszę świętą w języku polskim do kaplicy sióstr boromeuszek. Msza? Kaplica? Zakonnice? Dla Eleny były to zupełnie nowe słowa.
Idąc tam, wyobrażałam sobie, jak drzwi mi otwiera zgarbiona zakonnica, ponura jak deszczowy poranek. Wjechałyśmy windą na szóste piętro. Drzwi się otworzyły i… przeżyłam pierwszy szok. To nie była smutna zakonnica, przygnieciona ciężarem życiowego wyboru. Uśmiech s. Samueli (ten firmowy, od ucha do ucha) oświecił całą klatkę schodową, a nawet chyba kilka sąsiednich mieszkań. Siostra przywitała nas i zaprowadziła do kaplicy. Tam przeżyłam moją pierwszą mszę świętą po polsku! Nie rozumiałam prawie nic (nie chodzi mi nawet o słowa, tylko o sens tego, co się działo).
Podczas Eucharystii Elena przeżyła jeszcze jeden szok. Po komunii Izabela uklękła i zaczęła się modlić. Nie mówiła nic, ale Elena była przekonana, że rozmawia z tym Kimś, Kogo ona szukała przez całe życie. „Może był Władcą i Królem wszechświata, ale teraz był tutaj, w tym mieszkaniu przystosowanym na klasztor. Zrozumiałam, że On nie chowa się za górami, lecz pragnie spotkać się z człowiekiem”.
Czytaj także:
Andrzej Sowa: Złamałem wszystkie przykazania, ale Bóg uczynił dla mnie cud [wywiad]
Wiera znaczy wiara
Po mszy świętej s. Samuela zaprosiła je na śniadanie. Przez ponad pół godziny, które spędziły w małej zakonnej kuchence, Elena śmiała się z kolejnych kawałów opowiadanych przez zakonnice. Teoria o zagubionych duszach, chowających w klasztorach swoją bezradność i niezdolność do odnalezienia się w świecie, całkowicie legła w gruzach.
Zaczęła przychodzić do kościoła – najpierw raz w miesiącu, później coraz częściej. Regularnie odwiedzała s. Samuelę. Po kilku miesiącach rozpoczęła przygotowania do chrztu. Po rocznym katechumenacie, podczas liturgii Wielkiej Soboty, wstąpiła w szeregi Kościoła katolickiego. Podczas sprawowania sakramentu obok Eleny stała Iza. Poprosiła ją, żeby została jej chrzestną.
W dniu chrztu przeżyła jeszcze jedno wydarzenie, o którym prawie nikt nie wiedział. Kilka tygodni wcześniej Krasnojarsk odwiedziła przełożona generalna sióstr boromeuszek – matka Alberta. Elena poprosiła ją o przyjęcie do zgromadzenia.
Od samego początku byłam przekonana, że jest to moja droga. M. Alberta powiedziała, że prawo kanoniczne zabrania przyjmowania do wspólnot zakonnych osób nieochrzczonych (byłam dopiero katechumenką). „Ale – uśmiechnęła się – ten pierwszy krok, aspiranturę, możesz zacząć w dniu chrztu”! Wtedy, podczas Liturgii Paschalnej, cieszyłam się, że wchodzę do wielkiej wspólnoty mojego Kościoła już jako boromeuszka.
Przed rozpoczęciem nowicjatu, kiedy trzeba było wybrać sobie imię zakonne, Elena często zastanawiała się nad imieniem „Wiera” (z rosyjskiego „wiara”). W Liście do Hebrajczyków odnalazła takie słowa: „Bez wiary nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że Bóg jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają” (Hbr 11, 6).
Zrozumiałam wtedy, że wiara, która pozwoliła mi zbliżyć się do Boga, była dla mnie darem niezasłużonym. Nic nie zrobiłam, aby go otrzymać. Wybierając to imię – Wiera – chciałam podziękować za ten dar Temu, Którego tak długo szukałam, a Który dał się odnaleźć w małym mieszkanku na szóstym piętrze.
Czytaj także:
Gdzie by były te dzieci, gdyby nie Okno Życia? S. Barbara odsłania kulisy zza okna
Boromeuszki w Krasnojarsku troszczą się o kościół parafialny i zabiegają o jego zwrot (na co dzień służy jako sala koncertowa – dla wiernych dostępny jest przez dwie godziny dziennie w tygodniu i trochę dłużej w niedziele). Opiekują się chorymi w domu opieki i hospicjum, a także młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie. Katechizują dzieci i pomagają w duchowym wzroście rodzicom. To one w 2016 roku wraz z grupą młodzieżową z parafii nagrały rosyjską wersję Hymnu ŚDM 2016.
Misję sióstr boromeuszek na Wschodzie można wspomóc, wysyłając dowolną ofiarę na konto:
55 1090 2457 0000 0001 2250 3703 – konto w zł.
30 1090 2457 0000 0001 2250 3668 – konto w €.
Hymn ŚDM po rosyjsku, który nagrały boromeuszki z Krasnojarska