separateurCreated with Sketch.

Małe dzieci na pielgrzymce? Głupota czy pięknie spędzony czas?

MAŁE DZIECI NA PIELGRZYMCE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Dla świata jesteśmy kontrowersyjni. Chodzimy dwa (a czasami trzy) razy w tygodniu późnym wieczorem na wspólnotę, choć niektórzy uważają, że dzieci o tej porze powinny już spać. Dni urlopowe „tracimy” na pielgrzymkę, męcząc się przy tym, zamiast spokojnie odpoczywać wygrzewając się na słonecznej plaży.Dopiero co wróciliśmy z pieszej pielgrzymki do Częstochowy, na którą wybraliśmy się z dwójką naszych małych dzieci. Był to piękny i błogosławiony czas, jednak jak to zazwyczaj bywa – tam gdzie jest mnóstwo dobra i miłości, tam diabeł próbuje psuć i siać ferment. I to o tym „słów kilka” chcę dzisiaj napisać.

W morzu setek pięknych wiadomości, jakie dostaliśmy od czytelników naszego bloga, pojawiło się kilka takich, które mówiły, że zabieranie tak małych dzieci na pielgrzymkę jest “nieodpowiedzialne”, a wręcz jest “szczytem głupoty” z naszej strony. Cóż „where is love, there is hate”…


EMMA MOROSINI
Czytaj także:
Babcia pątniczka. Ma 94 lata i przeszła 917 km w 40 dni!

 

Dla świata jesteśmy dziwakami…

Świat próbuje nam wciskać swoje mądrości, wizje życia i szczęścia, ale jedyne, co nam może zaoferować to ich marne substytuty, a właściwie iluzje. Dlatego też często stajemy na opak i robimy rzeczy, które powszechnie nie należą do popularnych lub są nazywane kontrowersyjnymi.

No bo jak inaczej nazwać to, że chodzimy dwa (a czasami trzy) razy w tygodniu późnym wieczorem na wspólnotę, choć niektórzy uważają, że dzieci o tej porze powinny już spać. Dni urlopowe „tracimy” na pielgrzymkę, męcząc się przy tym, zamiast spokojnie odpoczywać wygrzewając się na słonecznej plaży.

Ponadto dużo nosimy nasze dzieci na rękach, przytulamy i okazujemy im czułość, choć niektórzy mówią, że tak nie należy, bo się przyzwyczają. Tu po części się zgadzamy – miłość jest zaraźliwa i polecamy zarażać nią wszystkich wokół! Takich przykładów możemy mnożyć całe mnóstwo…

 

… ale okazuje się, że dziwaków jest całkiem sporo

Co więcej, tam (na pielgrzymce) takich “Bożych szaleńców” jak my poznaliśmy dużo, dużo więcej, a szczęście oraz radość na twarzach ich dzieci mówią wszystko w tym temacie.  Tegoroczna pielgrzymka utwierdziła nas w przekonaniu co do słuszności tezy mówiącej, że dziecku do poczucia bycia kochanym i szczęśliwym nie jest potrzebna nowa lalka, najnowszy model drona czy wakacje w ekskluzywnym kurorcie, a tylko i aż kochający i troszczący się o nie rodzice.

Co może być piękniejszego dla dziecka, które całymi dniami przebywa na świeżym powietrzu mając u boku swoich rodziców w zasadzie przez całą dobę? My przekonaliśmy się o tym, że niewiele więcej potrzeba im do szczęścia, bo to poczucie bezpieczeństwa wynikające z bliskości najważniejszych osób na świecie jest nie do zastąpienia.

Będąc tam, słyszeliśmy dużo opowieści o tym, jak to dzieci po powrocie z pielgrzymki pytają i tęsknią za nią. Wówczas było to dla nas takie odległe, do czasu… Dzisiaj (dzień po powrocie) nasza dwulatka z samego rana zadała proste pytania: „Mamo, gdzie jest rzymka?”. Nie o spacer, nie o ulubiony plac zabaw, ale właśnie zapytała o pielgrzymkę.


Monika i Marcin Gomułkowie
Czytaj także:
Czy pielgrzymka to dobry czas na szukanie męża i żony?

 

Pielgrzymka – przyjemność dozwolona od… urodzenia

Pielgrzymka to miejsce, gdzie nasze dzieci były przeszczęśliwe. Gdzie mogły doświadczyć przeogromnej radości i atrakcji. Gdzie spotkały się z niesamowitym dobrem i życzliwością do tej pory nieznanych im osób. Gdzie krok po kroku doświadczały, że to, co świat oferuje jest jedynie atrapą szczęścia, a to, co prawdziwe i stałe można znaleźć jedynie w Bogu. Widziały też ludzi fizycznie zmęczonych pielgrzymowaniem, ale mających w sobie ogromną radość i „ogień w oczach”. Dziś może jeszcze tego nie pojmują, ale za kilka lat wszystko stanie się jasne. Będą wiedziały, że rzeczy niemożliwe stają się możliwe jedynie w Bogu.

Ta sytuacja uczy nas tego, żeby nie oceniać innych ludzi i ich zachowań tylko dlatego, że są nam obce, nie rozumiemy ich lub nigdy ich „nie spróbowaliśmy”… Warto również zadać sobie pytanie zanim coś napiszemy lub powiemy: jakie dobro to za sobą niesie i czy przypadkiem nie stajemy się narzędziem w rękach Złego…

Dla nas i naszych dzieci to był błogosławiony i wyjątkowy czas. Polecamy rodzinom pielgrzymować wspólnie, choć wydaje się to trudne z małymi dziećmi, to za taką decyzją idzie ogromna łaska i tego doświadczyliśmy przez ten czas.


EMMA MOROSINI
Czytaj także:
Babcia pątniczka. Ma 94 lata i przeszła 917 km w 40 dni!

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.