Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Historia jego życia zaczyna się podobnie do opowieści o św. Janie Chrzcicielu. Pani de Lellis miała już prawie 60 lat, kiedy wymodliła sobie poczęcie syna, który miał zastąpić swojego zmarłego starszego brata.
Tuż przed porodem miała jednak sen, który ją zaniepokoił – zobaczyła mężczyznę, którego rozpoznała jako swego syna. Szedł on na czele dużej grupy innych mężczyzn, a wszyscy mieli na piersiach duże, czerwone krzyże. W Rzymie w połowie XVI w., kiedy wydarzyła się ta historia, taki znak mieli na piersi rozbójnicy skazani na śmierć i prowadzeni na szubienicę. Matka Kamila więc doszła do wniosku, że jej dziecko zostanie przestępcą.
Jakby zgodnie z tym widzeniem Kamil zasłynął najpierw z porywczego charakteru. A skoro już go miał, to doszedł do wniosku, że warto go wykorzystać do zarabiania na życie i razem z ojcem zaciągnął się do wojska.
Podczas walk z Turkami obaj najpierw zostali ranni. Ojciec zmarł od gorączki, Kamil doszedł do siebie, ale nie chciało mu się czekać, aż wygoi się rana na nodze, i wrócił na pole bitwy. Od tego momentu jego życie dzieliło się na czas, kiedy walczył i zdobywał łupy, oraz na czas, kiedy przegrywał je w grach hazardowych.
Uzależnienie od adrenaliny ostatecznie doprowadziło do momentu, kiedy przegrał w karty wszystko, począwszy od tytułu szlacheckiego a na ubraniu skończywszy. Został żebrakiem.
W poszukiwaniu dobrych miejsc na proszenie o datki trafił pod bramę klasztoru kapucynów w Manfredonii. Tam młodego (miał zaledwie 24 lata) i silnego chłopaka wypatrzył brat odpowiedzialny za finanse wspólnoty. Potrzebowali właśnie robotników przy rozbudowie domu zakonnego, więc zaproponował żebrakowi zajęcie.
Kamil z radością przyjął tę propozycję – widocznie gdzieś w głębi jego serca pozostała resztka poczucia własnej wartości, której nie zniszczyły wojna i uzależnienie ani życie na ulicy. Pracując na budowie, miał do czynienia z zakonnikami. Patrząc na ich życie, zaczął odkrywać, że bycie mężczyzną nie musi wyrażać się jedynie w walce albo nieustannym podejmowaniu ryzyka.
W następnym roku, wracając po pracy z nieodległego klasztoru w San Giovanni di Rotondo, doświadcza duchowego spotkania z Chrystusem. Przemieniony przez tę drogę i spotkanie, postanawia wstąpić do kapucynów. Tu jednak dość szybko pojawia się przeszkoda – szorstka tkanina habitu powoduje otwarcie się niezaleczonej rany w nodze. Kamil trafia do szpitala i spędzi w nim na leczeniu następne cztery lata.
Nie chce jednak pozostawać tam bezczynny. Pomaga innym chorym, opiekując się nimi z wielką czułością. Tak odkrywa, że, owszem, został powołany, ale nie do bycia kapucynem. Jego umiejętność podejmowania ryzyka i odkryta w głębi serca zdolność do współodczuwania z chorymi czyniły go świetnym pielęgniarzem. Do tego okazało się, że potrafi także zarządzać szpitalnymi finansami (a problemy z nimi istniały na długo przed powstaniem NFZ), więc uczyniono go ekonomem lecznicy.
Wkrótce jego świadectwo przyciągnęło kolejnych ludzi. W 1586 r., a więc dziewięć lat po nawróceniu Kamila, papież zatwierdził nowe zgromadzenie – Zakon Kleryków Regularnych Posługujących Ubogim. W ten sposób narodzili się kamilianie, którzy oprócz trzech ślubów rad ewangelicznych składają czwarty – stałej obecności ciałem i duszą przy chorych, nawet zakaźnie. Już za życia św. Kamila przypłaciło go życiem ponad 100 kamilianów, pracujących do ostatka sił przy cierpiących.
Tak spełnił się sen matki św. de Lellis – jej syn stanął na czele grupy mężczyzn z krzyżami na piersi. Nie po to jednak, by odbierać ludziom życie, ale po to, by je chronić.