Bóg odpowiada zawsze, ale nie zawsze w taki sposób, jaki my uważamy za najlepszy – mówi Marcin Zieliński, lider skierniewickiej wspólnoty „Głos Pana”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna Szkarpetowska: Marcin, jak to jest z atrakcyjnością Słowa Bożego? Bo my niby wiemy, że ono ma moc, że prostuje ścieżki, jest źródłem inspiracji, a mimo to bardzo często sięgamy po nie bez entuzjazmu. Bez większej wiary w to, że ma realny wpływ na nasze życie. Jak myślisz, co jest tego przyczyną?
Marcin Zieliński: Dzisiejsze tempo życia to sprawia. Żyjemy w świecie półśrodków – wszystko ma być pachnące, kolorowe, powabne, dynamiczne, co przekłada się na to, że wiara, a co za tym idzie – czytanie Słowa, kojarzy się z czymś archaicznym. A takie wcale nie jest. Słowo Boga jest żywe, skuteczne i fascynujące, kiedy ożywia je dla nas Duch Święty. Dopóki jednak będziemy głosili archaicznego Boga, ludzie nie będą chcieli o Nim słuchać. Brakuje więc chyba głoszenia Słowa Bożego w taki sposób, który zachęciłby człowieka do tego, żeby sam po nie sięgnął. Pamiętam jedno zdanie znajomego księdza, który powiedział do młodzieży: „Jeśli my, księża, naszym głoszeniem nie fascynujemy was Bogiem, to chcę was dziś za to przeprosić”.
Czyli ważny jest przekaz. To, co słyszymy z ambony, powinno poruszać nasze serca.
Takie jest moje doświadczenie. Ja tak zacząłem czytać Biblię – słyszałem głoszenie księdza, który mówił o Bogu w taki sposób, że ja wiedziałem, że ten kapłan mówi o kimś, kogo poznał. Jezus jest Słowem. Jego treść się nie zmienia. Ale zmienia się forma. I jest bardzo ważna. Przekaz musi być dostosowany, dlatego uważam, że dobrą rzeczą jest to, co dzieje się chociażby w internecie – że powstaje coraz więcej tematycznych kanałów, portali; że pojawiają się coraz lepsze przekłady Biblii. Niedawno na przykład widziałem Pismo Święte w okładce w kolorze… różowym – wersja dedykowana paniom. 🙂
Ostatnio jest dość głośno o Biblii Audio.
Dla mnie to mistrzostwo świata! Świetne rozwiązanie dla osób, które spędzają sporo czasu w samochodzie i nie mają możliwości, by sięgnąć po Słowo Boże w wersji papierowej. Sam ostatnio ją kupiłem i słucham w drodze.
Czytaj także:
Czeczot: dla mnie Biblia Audio to nie jest “projekt pobożny” [wywiad]
Ty często mówisz o tym, że aby zachęcić młodego człowieka do sięgnięcia po Słowo, trzeba dać mu doświadczenie Boga.
Tak, bo uważam, że jeżeli człowiek spotka Boga, doświadczy Jego miłości, to nie będzie miał wątpliwości, że warto regularnie czytać Słowo Boże. Będzie czuł, że ono jest bliskie jego sercu i będzie chciał się nim karmić. A jeżeli zabieramy się za czytanie o kimś, kogo nie znamy, z założenia będzie to nudne. To tak jak z naszymi międzyludzkimi relacjami – możemy o kimś dużo czytać w internecie, ale dopiero kiedy spotkamy go „na żywo”, kiedy usiądziemy z nim przy jednym stole i napijemy się herbaty, coś się w nas zapala i chcemy poznawać go dalej. Dlatego tak ważne jest, by zapraszać młodych na spotkania ewangelizacyjne, na których możemy dać im doświadczenie Pana Boga, a nie suchą teorię.
Gdy prowadzę seminaria wiary dla młodzieży, to po każdym takim seminarium proszę młodych, by na kartce papieru napisali, co im się podobało i co by zmienili. W przypadku pytania o zmiany najczęściej pojawiająca się odpowiedź to: „Za mało spotkań. Chcemy więcej!”. A to, co się podoba, to – okazuje się – prostota i jasność głoszenia Słowa i świadectwa. Bo dzieląc się świadectwem, dzielimy się tak naprawdę własnym doświadczeniem. To już nie jest teoria, ale życie.
Jeśli nawet poczujemy się zachęceni, by po Słowo Boże sięgnąć, może pojawić się pytanie: ale jak to powinno wyglądać?
Tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę ze Słowem Bożym, dopiero poznają Boga, zachęcam, aby sięgnęli najpierw po Nowy Testament, bo uważam, że nie da się zrozumieć Biblii inaczej, niż patrząc na całość przez pryzmat miłości Boga do człowieka, a o tym jest Ewangelia – o miłości Jezusa. O doświadczeniu tej miłości. Dobrą praktyką jest zaczynać ze Słowem Bożym dzień – wstajesz rano, otwierasz Biblię na dziesięć minut i czytasz, rozważasz. I wszystko, co potem przychodzi do ciebie w ciągu dnia, przychodzi przez pryzmat Słowa, które rozważałaś.
Spotkanie ze Słowem Bożym można potraktować jak długoterminową formę pracy nad sobą?
Jak najbardziej. Mogą nam w tym pomóc na przykład roczne plany czytania Biblii – Słowo Boże jest rozpisane na 365 dni i codziennie rozważamy jeden fragment. Po roku takich rozważań łatwo zaobserwujemy, że zrobiliśmy progres i jesteśmy dużo bliżej Boga.
Czytaj także:
Ks. Węgrzyniak: W ten sposób bez problemu przeczytasz całe Pismo Święte
Co ma w nas do zrobienia Duch Święty, gdy sięgamy po Pismo Święte?
Duch Święty jest nazwany Nauczycielem. Jest napisane, że On nam przypomni wszystko, co powiedział Jezus, będzie nas uczył i tłumaczył nam Słowo. Bo owszem, mamy Magisterium Kościoła – Kościół dba o to, byśmy dobrze Biblię rozumieli – ale jest też w naszym życiu duchowym przestrzeń na osobiste rozważanie Słowa Bożego. Na osobistą interpretację tego, jak Słowo dotyka nas w historii naszego życia. Dlatego nie możemy, otwierając Biblię, bać się poprosić: „Duchu Święty, przyjdź i wytłumacz mi to, czego nie rozumiem”.
Co Tobie daje regularne czytanie Pisma?
Biblia jest bardzo życiowa. Modlitwa Słowem Bożym daje mi wiele pokoju i radości. Pamiętam, na studiach miałem egzamin z pływania – to było pływanie w jeziorze – a ja orłem w tej dyscyplinie nie byłem (śmiech). Pojechałem na obóz, podszedłem do egzaminu, jednak nie powiodło się. Oblałem. Następnego dnia miałem mieć poprawkę. Wiedziałem, że jeśli i tym razem się nie uda, to za rok będę musiał ponownie przyjechać na obóz i wtedy jeszcze raz podejść do egzaminu. Wieczorem, gdy już leżałem w łóżku, otworzyłem Pismo Święte, a mój wzrok zatrzymał się na słowach z Psalmu 18: „Sięgnął z wysokości, pochwycił mnie, wyciągnął z wód wielkich” (śmiech). Psalmista modlił się o to, aby Pan przyszedł mu z pomocą, ponieważ zalewała go potęga morskich fal. A ja naprawdę byłem wtedy zestresowany (śmiech). Uczepiłem się więc tych słów jak deski ratunku i zacząłem się nimi modlić. I przyszedł spokój. Następnego dnia zaliczyłem egzamin.
Bywa też tak, że sięgamy po Słowo z konkretną intencją, z myślą, że ono będzie dla nas pocieszeniem, że położy kres jakimś naszym wątpliwościom czy niepokojom, a w odpowiedzi dostajemy coś zupełnie innego. Albo mamy poczucie, że Bóg nam nie odpowiedział.
Bóg odpowiada zawsze, ale nie zawsze w taki sposób, jaki my uważamy za najlepszy. Nasz sposób nie zawsze jest tym, przez który On chce nas pobłogosławić, a nam po prostu trudno jest to zaakceptować. I myślę, że też dlatego Pan Bóg te sposoby dotarcia do nas zmienia – bo gdyby nie zmieniał, ufalibyśmy bardziej sposobom niż Jemu. Pan Bóg chce nas zbawić od szufladek i schematów, do których my tak bardzo lubimy się przywiązywać.
Czytaj także:
Jak się modlić Pismem Świętym? Krótki przewodnik
Czytaj także:
Warto czytać Pismo Święte na chybił trafił? Czy od deski do deski? Rozmowa z biblistką
Czytaj także:
Franciszek: Czytajmy Pismo Święte tak często, jak sięgamy po komórkę