Depresja nie jest chwilowym dołkiem, przejściowym obniżeniem nastroju czy sposobem na wymiganie się z obowiązków, ale poważną chorobą, która nieleczona może prowadzić do śmierci.
Wpadasz do głębokiej studni…
Kolejny czarny tydzień. Świat doprowadza cię do szału, wolisz więc zamknąć się w swoim pokoju. Siedzisz tam, gapiąc się w ścianę i myśląc, jaki jesteś beznadziejny. Jeszcze niedawno piątkowy uczeń – teraz zbierasz pałę za pałą. Zaczynasz odpuszczać sobie szkołę – i tak nic ci nie wychodzi. Zresztą rano nie potrafisz wstać z łóżka.
Rodzice krzyczą, że jesteś leniem, a ty po prostu nie masz siły otworzyć oczu… A kiedy już docierasz na trzecią lekcję i tak nie umiesz na niczym się skupić. Masz wrażenie, że twój mózg się wyłączył i nie potrafi nic zapamiętać. Jeszcze niedawno byłeś orłem z matmy – teraz obliczenie banalnego zadania jest ponad twoje siły. No tak, przecież jesteś do niczego… Nauczyciele pytają, co się z tobą dzieje, a ty wybuchasz stekiem wyzwisk. Rodzice wezwani do szkoły – który to już raz? Próbują rozmawiać, ale ciebie złości to jeszcze bardziej, wrzeszczysz na nich, a potem dołujesz się, że jesteś dla nich ciężarem.
Wszystko, co najgorsze, dzieje się przez ciebie. Może jeśli wymierzysz sobie karę, będzie choć trochę lżej? Bierzesz żyletkę i przecinasz skórę, głęboko, jeszcze głębiej. Ból przynosi ulgę, ale tylko na moment – po chwili znowu czujesz się jak śmieć. Koledzy odsuwają się od ciebie – nawet cię to nie dziwi, po co zadawać się z takim zerem? Jeszcze czasem próbują wyciągnąć cię do kina albo na miasto, ale ty nie masz ochoty. Treningi też już odpuściłeś – nie masz siły biegać za piłką. Masz wrażenie, że wpadasz do głębokiej studni. Wszystko, co dobre w twoim życiu to już przeszłość, przed tobą ciemność i pustka. Nie widzisz nadziei. Masz 15 lat…
To nie dołek, to depresja
Słowo „depresja” zadomowiło się w słowniku wielu z nas. „Mam deprechę” – rzucamy, mówiąc o słabszym dniu, dołku emocjonalnym czy okresowym spadku nastroju. Z tego powodu depresja bywa bagatelizowana – traktowana jako mądre słowo opisujące rzeczywistość znaną każdemu. Tymczasem depresja jest chorobą, dotykającą coraz młodszych ludzi. Chorobą, która nie sprowadza się do gorszego samopoczucia przez dzień czy dwa, ale powoduje ogromne cierpienie, którego nie da się pokonać siłą woli.
Szacuje się, że ok. 15 % nastolatków cierpi na depresję, a cechy depresyjne mogą pojawić się nawet u co trzeciego z nich. Jest bardzo demokratyczną chorobą, może dotknąć biednego i bogatego, klasowego outsidera i gwiazdę, najlepszego ucznia i przeciętniaka. Pojawia się, kiedy dojdzie do splotu wielu czynników, wśród których wyróżnia się biologiczne, czyli podatność genetyczną lub nieprawidłowości w działaniu neuroprzekaźników, psychologiczne – samoocenę czy umiejętność radzenia sobie ze stresem, oraz środowiskowe, takie jak sytuacja rodzinna, relacje rówieśnicze, niepowodzenia szkolne. Psychologowie i psychiatrzy zgodnie stwierdzają, że na rosnącą liczbę nastolatków z depresją ogromny wpływ ma współczesny kryzys rodziny.
“Dzieciaki czują się bardzo zagubione, samotne – mówi dr n.med. Ksymena Urbanek, specjalista psychiatrii dzieci i młodzieży. – Nie mają oparcia w rodzicach, którzy w myśl nowoczesnego wychowania starają się wychowywać dzieci po partnersku. Tymczasem 15- czy 16-latek potrzebuje jasno wytyczonych granic i rodziców, którzy są autorytetami”.
Do tego dochodzi rosnąca presja na osiągnięcie sukcesu, zmiany w wyglądzie, konieczność podejmowania pierwszych życiowych decyzji, problemy w relacjach z rówieśnikami, walka o pozycję w grupie… W efekcie w zachowaniu młodego człowieka zachodzą zmiany – pojawia się agresja, drażliwość, pogorszenie wyników w nauce, porzucenie zainteresowań, apatia, bezsenność lub nadmierna senność czy dolegliwości ze strony ciała – bóle głowy, brzucha, kłopoty z trawieniem. Wszystkie te objawy okresowo występują u większości nastolatków, ale jeśli trwają dłużej niż 3-4 tygodnie, należy koniecznie poszukać pomocy specjalisty.
Nie bój się specjalisty!
Niestety, słowo „psychiatra” nadal wywołuje negatywne skojarzenia – oczami wyobraźni widzimy zaraz sceny jak z „Lotu nad kukułczym gniazdem” i pacjentów otępionych lekami, przywiązanych do łóżek. Tymczasem rzeczywistość jest inna – leki nie zmieniają osobowości pacjenta ani nie otumaniają go, za to pozwalają pokonać najpoważniejsze objawy.
“Nie każdy pacjent wychodzi ode mnie z receptą – podkreśla dr Urbanek. – Najważniejsza jest psychoterapia, czasami także terapia rodzinna. Duże znaczenie ma także wsparcie środowiska, dlatego w mojej pracy ważna jest psychoedukacja. Im wcześniej podejmie się leczenie, tym jego skuteczność jest większa”.
Wczesna reakcja jest niezwykle istotna, bo nieleczona depresja prowadzi do samobójstw. Według danych udostępnionych przez policję w 2017 roku doszło do 730 prób samobójczych dokonanych przez osoby w wieku 7-18 lat, 116 z nich zakończyło się śmiercią.
Do depresji świetnie pasuje powiedzenie „lepiej zapobiegać niż leczyć”. Profilaktyka zaczyna się już od pierwszych dni życia dziecka. Kluczowe jest budowanie dobrej relacji w rodzinie, kształtowanie zaufania i bliskich więzi. Nastolatek, który ufa rodzicom i wie, że może porozmawiać z nimi o wszystkim, chętniej poprosi o pomoc, kiedy życie zacznie go przerastać. A rodzic znający swoje dziecko błyskawicznie dostrzeże zmianę w jego zachowaniu i zareaguje, aby zatrzymać lot w głąb czarnej studni.
Czytaj także:
Czego nie mówić, gdy ktoś z Twoich bliskich cierpi na depresję
Czytaj także:
8 fizycznych symptomów depresji – obserwuj uważnie siebie i swoich najbliższych
Czytaj także:
7 oznak depresji ukrytej – sprawdź, czy ktoś z twoich bliskich potrzebuje pomocy