Czasem podróż jest ucieczką, czasem ucieczka jest podróżą. Bywa różnie, bo jesteśmy różni, bo nasze historie są różne. Bo ja nie muszę mieć tak jak ty. Ty nie musisz mieć jak ja. Może ja właśnie nie uciekam? Mówisz mi, żebym została tu, bo jeśli wyruszę, to moje problemy wyruszą ze mną. Że to nic nie zmieni. Bo wiesz jak to jest, bo sam to zrobiłeś i mówisz, że poczucie szczęścia nie zależy od miejsca, w którym jestem, ale od tego, co mam w sobie. Że szczęśliwym można być wszędzie. Pewnie tak, pewnie tak mają święci, co są już tak blisko Boga, że im wszystko odpowiada, bo miłość wypełnia ich serca, umysły i ciała. Może i Ty tak masz, może jesteś święty. Chwała Bogu za to.
Mówisz mi: „Nie uciekaj!”
Skąd wiesz, że uciekam? Skąd wiesz, że nie jadę „od”, a „do”? No właśnie. Nie wiesz. I nawet… nie pytasz. Zakładasz, że moja historia jest jak Twoja, że ja jestem jak Ty. I próbujesz mnie przestrzec. Dziękuję. Bo może wiele Cię kosztowało to doświadczenie i może chcesz mi oszczędzić cierpienia, rozczarowania, może nawet pieniędzy, które wydam na te „ucieczki”. Rozumiem, że intencje masz dobre. Chciałeś zabłysnąć. Ale powiem wprost… zadymiłeś. Wiem, odpaliła mi się apka o nazwie AROGANCJA. Wybacz, po prostu mam już dość. Gdy słyszę to od kolejnej osoby. Gdy nie słuchasz, gdy nie interesuje Cię moja historia albo zwyczajnie mi nie wierzysz. I mówisz „to nie jest dobre dla ciebie”.
Czytaj także:
Jesteśmy powołani do… biegania!
Podróż czy ucieczka?
Czasem podróż jest ucieczką, czasem ucieczka jest podróżą. Bywa różnie, bo jesteśmy różni, bo nasze historie są różne. Bo ja nie muszę mieć tak jak ty. Ty nie musisz mieć jak ja. Może ja właśnie nie uciekam? Ale Ty, ty wiesz lepiej. Jednak, jeśli zechcesz mnie wysłuchać do końca, coś Ci wyznam. Masz rację – przed problemami nie da się uciec. Zgadnij, skąd wiem. Bo kiedyś właśnie to zrobiłam. Spakowałam plecak i uciekłam. Na Camino. I wiesz co, udało się.
Na chwilę zapomniałam. Przestało boleć. Przestało mnie dręczyć. Stanęłam na nogi. A po kilku dniach, tak jak u Ciebie, wróciło. Ale – nie miało już tej siły rażenia. A ja – ja miałam wreszcie odwagę, żeby powiedzieć sobie szczerze „trzeba coś z tym zrobić”. Nabrałam tej odwagi podczas mojej podróży – ucieczki.
Czytaj także:
Sprzedałam wszystko i jadę na koniec świata. Po co?
Dzisiaj, gdy wyjeżdżam, nie uciekam
Ale kto wie, może jeszcze kiedyś będę? I wiesz co sobie wtedy powiem? Tak, jedź. Tak, uciekaj. Może naprawdę masz przed czym? Jedź i zobacz, jak to jest gdzie indziej. Jak gdzieś tam żyją ludzie. Ucieknij, bo może to właśnie sposób na to, by sobą obdarować ludzi tam daleko. Może ktoś na drugim końcu świata czeka na jeden twój uśmiech, na jedno twoje dobre słowo, które może zmienić jego życie na lepsze.
Może okaże się, że uciekniesz „do” – do ludzi „z twojego plemienia”, którzy sprawią, że rozwiniesz skrzydła i wzbijesz się do góry. Może znajdziesz rozwiązania na swoje problemy, odpowiedzi na pytania, zobaczysz widoki, na które czekasz całe swoje życie.
Czytaj także:
4 powody, dla których powinnaś wyruszyć w samotną podróż
A może nie. Może będzie się wydawać, że cały bilans jest na minusie. Jak dla mnie – te minusy będą „dodatnie”, bo będę bogatsza o doświadczenia – coś, przed czym właśnie próbujesz mnie „uchronić”, mówiąc „nie jedź”. Nawet jeśli podróż-ucieczka to błąd, proszę pozwól mi go popełnić, bo wtedy przynajmniej będzie okazja zbudować most między nami – porozmawiać o podobnych doświadczeniach. O ile będziesz chciał rozmawiać i… słuchać.