Czy będzie wojna? Już jest. W Ukrainie – od ponad roku. Tu i ówdzie z tzw. Państwem Islamskim, które staje się fantomem, ale wciąż nie wiadomo, czym może zaskoczyć. „Małe wojenki” w Afryce i Azji. Wojna z terroryzmem, który przynosi ofiary, o których głośno w telewizji. Chociaż u nas w zasadzie panuje pokój.
Wielu z nas w głębi duszy boi się dziś wojny. Nikt jednak nie chce się do tego przyznać, by nie psuć nastroju dobrobytu i dobrostanu. Widmo wojny wisi w powietrzu. Pół biedy, jeśli chodzi o konflikt na Półwyspie Koreańskim (gdzie grozi wojna nuklearna), bo to daleko. Prężenie muskułów przez coraz bardziej mocarstwowe Chiny bierzemy w nawias, bo to nie nasz świat.
Ale już narastający wzrost napięcia między USA i ich najbliższymi europejskimi sojusznikami a Rosją w kontekście wojny w Ukrainie. Najbardziej niepokojący jest jednak fakt, że takie czy inne rozwiązania wojenne problemów międzynarodowych coraz rzadziej się dziś wyklucza.
W przeszłych dziesięcioleciach pamięć o drugiej wojnie światowej była bardziej żywa, a poprawność polityczna kazała wojny unikać, a przynajmniej deklarować, że się jej unika. Dziś w Rosji, ale też w USA i Europie, rośnie liczba polityków i obywateli gotowych i chętnych pójść na taką czy inną wojnę, i nieukrywających tej gotowości.
Encyklika Pacem in terris
„POKÓJ NA ZIEMI, którego wszyscy ludzie wszystkich czasów tak żarliwie pragnęli, nie może być budowany i utrwalany inaczej, jak tylko przez wierne zachowywanie porządku ustanowionego przez Boga” – to pierwsze słowa encykliki Pacem in terris. Jan XXIII ogłosił ją 60 lat temu, w kwietniu 1963 roku, na dwa miesiące przed swoim odejściem do Pana. Ojciec Święty zabrał w niej głos w sprawie „pokoju między wszystkimi narodami opartego na prawdzie, sprawiedliwości, miłości i wolności”.
Była to pierwsza encyklika rzymskiego papieża adresowana nie tylko do wiernych Kościoła katolickiego, ale do wszystkich „ludzi dobrej woli”. Jan XXIII napisał ją niedługo potem, jak odegrał rolę w zażegnaniu konfliktu kubańskiego między USA a ZSRR, który groził światu zagładą nuklearną. Wtedy wszyscy bali się wojny bardziej niż dziś. A niezwykły papież był pierwszym, który zdobył sobie ogólnoświatowy autorytet dzięki otwartości na wszystkich ludzi i wszystkie kultury.
Jego encyklika o „pokoju na ziemi” wzywa do powszechnego rozbrojenia. Jej głównym celem nie jest jednak potępienie wojny, ale opisanie warunków, które muszą być spełnione, by pokój zachować, a wojny uniknąć. Nie jest więc ona wyrazem naiwności tylko realizmu – przekonania, że wojny rzadko kiedy można uniknąć w ostatniej chwili. Pokój to nie brak wojny, ale taki porządek świata, w którym ludzie bardzo od siebie różni i narody od siebie różne, okazują sobie szacunek i nie żywią zamiaru zgnębienia tego, kto ich zdaniem „nie ma racji”.
Warunki zachowania pokoju
Lista warunków „zachowania porządku ustanowionego przez Boga" jest, według Jana XXIII, dość długa, ale też konkretna. Obejmuje ona przede wszystkim nakazy przestrzegania zakorzenionych w prawie naturalnym praw człowieka, takich jak np. prawo do życia, ale i do odpowiedniego poziomu życia, prawo do wolności w poszukiwaniu prawdy, do wolności wyrażania i upowszechniania swoich poglądów oraz swobodnej twórczości artystycznej, prawo do wykształcenia oraz otrzymywania prawdziwych informacji o wydarzeniach życia publicznego, prawo do wychowywania własnych dzieci, prawo do oddawania czci Bogu zgodnie z wymogami własnego sumienia, prawo do zrzeszania się z innymi i do czynnej obrony swoich praw, prawo do własności prywatnej oraz do godziwego wynagrodzenia za pracę.
Pół wieku przed kryzysem, który dotknął Europę, Jan XXIII upomniał się o prawa uchodźców. „Każdemu wolno udać się do innego kraju, w którym ma nadzieję łatwiejszego zaspokojenia potrzeb własnych i rodzinnych. Dlatego obowiązkiem sprawujących władzę jest przyjmowanie cudzoziemców i przychylne ustosunkowanie się do ich prośby o włączenie w nową społeczność” – pisał.
Tuż po upadku kolonializmu papież zwrócił uwagę na konieczność solidarności krajów bogatych z krajami biednymi (może to właśnie niedostatek tej solidarności postawił nas wszystkich wiele lat później przed kryzysem uchodźczym). Oraz na niewłaściwość dominacji jednych krajów, państw i narodów nad innymi.
NIE dla wojny
Myśl tę rozwinął potem zwłaszcza jeden z jego następców, Jan Paweł II. Przyjął on imię kontynuatora dzieła Jana XXIII oraz Pawła VI – papieża, którzy zmierzył się z burzliwymi przemianami na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Jan Paweł I nie zdążył przez kilka tygodni pontyfikatu wiele powiedzieć, ale trzeba pamiętać o jego ujmującym uśmiechu wobec świata.
Benedykt XVI, człowiek pobożny i mądry, rozeznał w porę niezdolność do stawienia czoła swej służbie. Utorował tym samym drogę Franciszkowi, który rozpoznaje dziś wyzwania stojące przed światem z dużą wyobraźnią. Wszyscy następcy Jana XXIII – papieża, który otworzył Kościół katolicki na szeroki świat – okazali się godni kontynuowania jego misji i wizji.
Encyklika Pacem in terris została ogłoszona zaledwie dwadzieścia lat po drugiej wojnie światowej i zaledwie dziesięć lat po rozpoczęciu procesu integracji europejskiej, zaprojektowanego przez polityków francuskich i niemieckich. Dokonali oni historycznego pojednania swoich narodów i otwarcie czerpali inspirację z wartości chrześcijańskich. Nasza wspólna Europa jest dziś inna i nasz świat jest inny, ale przesłanie Jana XXIII pozostaje aktualne.
Pokusa wojny jest w nas, gdy widzimy w drugim człowieku, narodzie, wyznawcy innej religii przeciwnika lub wroga. Czy będzie wojna, to zależy nie od nas, ale od polityków i to raczej nie naszych, polskich. Możemy jednak zawczasu powiedzieć wojnie NIE. To już zależy od naszego sposobu myślenia.