Jak mówi filozof i teolog John Henry Newman: „Nie obawiaj się, że twoje życie się skończy, lecz że raczej się nie zacznie”.
Wiara jako towar na sprzedaż
Chociaż księgarnie stacjonarne są w dzisiejszych czasach zagrożonym gatunkiem, kiedy mijam jeden z tych smutnych, opuszczonych przybytków, wchodzę do środka, żeby trochę poszperać. Na półkach z literaturą poświęconą rozwojowi duchowemu znajduję szczególnie interesujące pozycje.
Często książki z działu „duchowość” są nie do odróżnienia od poradników. Przyjrzyjmy się popularnym tytułom: „Fenomen Poranka”, „Jak zmienić swoje życie”, „Afirmacje sukcesywne, czyli jak wyafirmować sobie szczęście”, „Zacznij lepiej żyć już dziś”, „7 sposobów na to, aby móc cieszyć się pełnią życia”. Czy to wymaga komentarza?
Read more:
„Głęboka duchowość” między pieluchami i niedospaniem. List do młodej mamy
Nie twierdzę oczywiście, że są to złe książki. Prawdopodobnie są one warte lektury (warto korzystać z wszelkiej pomocy, jaką można znaleźć), ale to wokół czego skupiają się ich tytuły mówi samo za siebie. Ich okładki zachwalają je jako teksty o tym, co możemy osiągnąć dzięki wierze, czy o tym jak duchowość może nam pomóc.
Nastawione są na konsumpcyjną mentalność i przedstawiają wiarę jako coś na sprzedaż, poprzez podkreślanie tego, co można zyskać, jeśli zainwestujemy nasz czas i zaangażowanie. Oferują odpowiedzi na pytania w rodzaju: jak stać się zdrowszym, spokojniejszym czy odnaleźć błogosławiony dobrobyt. Co prowadzi nas do pochylenia się nad ważną kwestią: co możemy „zyskać” dzięki wierze?
Szczęście, co to jest?
Idąc tym tokiem rozumowania wydaje się, że jeśli już mielibyśmy odnieść jakieś korzyści z wiary to z pewnością osiągnięcie szczęścia powinno być jedną z nich. Jeśli naprawdę jesteśmy dziećmi bożymi obdarzonymi duszą, która odpowiada na Jego miłość, to im aktywniej poszukujemy Boga i odwzajemniany jego troskę, tym stajemy się szczęśliwsi. Tutaj jednak rodzi się ważne pytanie, mianowicie jak dokładnie możemy zdefiniować szczęście oraz czy osiągnięcie go powinno być naszą główną motywacją do obrania duchowej ścieżki?
Niektórzy twierdzą, że bogactwo jest kluczem do szczęścia, ponieważ jeśli jesteśmy zamożni, nie musimy martwić się o pieniądze. Pamiętam, że kiedy w czasach college’u brałem udział w nabożeństwach, wielu duchownych przekonywało nas, że wystarczy abyśmy nazwali swoje pragnienia i poprosili o wstawiennictwo, ponieważ Bóg chce dać nam dobrobyt, którego pragniemy, pod warunkiem, że mamy wystarczająco odwagi i wiary, by o niego poprosić.
Są też tacy, którzy uważają, że szczęście polega na beztroskim, sielankowym życiu; takim w którym zawsze znajdujesz najlepsze miejsce parkingowe pod supermarketem, a kiedy wstajesz rano wtóruje Ci świergot ptaków, które z gracją ścigają się po bezchmurnym niebie. Jeszcze inni upatrują szczęścia w osiągnięciu pozycji społecznej, która pozwala człowiekowi cieszyć się estymą w kościele czy wśród lokalnej społeczności.
To wszystko brzmi bardzo pięknie i oczywiście nie miałbym nic przeciwko temu, żeby wiara przynosiła także takie bonusy. Jednak tak naprawdę, żadna z wymienionych rzeczy nie przekłada się na osiągnięcie prawdziwego szczęścia.
Miejsce na parkingu czy nasza pozycja społeczna nie będą towarzyszyć nam w życiu wiecznym.
Ludzka dusza tęskni do rzeczy większych, których nie sposób znaleźć jest na ziemi. Dlatego właśnie dążenie do szczęścia nie może polegać na oczekiwaniu, że dostaniemy coś „w zamian” za naszą wiarę, ale na tym, że daje nam ona wolność doświadczenia innego rodzaju życia, takiego w którym możliwe jest wyjście poza ramy doczesności.
Tak, wiara przynosi głębsze zrozumienie samego siebie i naszego miejsca na świecie. Daje też ona narzędzia, które pozwalają nam sobie poradzić z trudnościami, jakie znajdą się na naszej drodze. Co zaś najważniejsze, pozwala nam ona poddać się miłości. Kiedy kochamy, jesteśmy prawdziwie szczęśliwi.
Read more:
Jak zarazić dzieci wiarą – 10 porad
Na czym polega prawdziwe życie
Z tego powodu wiara – ta prawdziwa, nie ta przynosząca nam komfort materialny czy inne korzyści – może być nieco niebezpieczna. Popycha nas ona bowiem do reorientowania naszych priorytetów; zamiast zwracać się ku sobie samemu, dostrzegamy dzięki niej świat zewnętrzny, pielęgnujemy miłość do Boga i bliźniego.
Jest to kierunek, o którym papież Franciszek mówi w następujących słowach: „Błogosławieni ci, którzy porzucają wygodę, by pomóc innym”. To trudne zadanie i przyznam szczerze, że trochę mnie ono przeraża. Jednak jak mówi filozof i teolog John Henry Newman: „Nie obawiaj się, że twoje życie się skończy, lecz że raczej się nie zacznie”. Życie człowieka wierzącego nie zawsze jest łatwe czy wygodne, ale to właśnie wiara wyzwala w nas możliwość bycia prawdziwie żywym.
Bez względu na to, w jaki sposób kroczysz duchową ścieżką – czy chodzisz do kościoła w każdą niedzielę, modlisz się co noc, a może wciąż zmagasz się z pytaniem o istnienie Boga – nie obawiaj się. Nawet jeśli obrana przez Ciebie droga wydaje się pełna przeszkód, nie znaczy to wcale, że robisz coś źle.
Twoja wiara nie jest gorsza czy słabsza jeśli przypomina raczej zmaganie. Chociaż odpowiedź na pytanie o szczęście może być inna, niż sobie to wyobrażałaś czy miałaś nadzieję, wedle mojego skromnego doświadczenia, szczęście jakie przynosi wiara jest znacznie lepsze. Celem wiary nie jest dostawanie czegoś w zamian, ale to, że uczy nas ona dawać.
Read more:
Małgorzata Kożuchowska: Wiara daje mi azymut, jest drogowskazem i tarczą [wywiad]