Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ten czwartek, który jest najmniej „fit” ze wszystkich czwartków w roku, rozpoczyna ostatni tydzień karnawału – czyli okresu radości i zabawy między Bożym Narodzeniem a Wielkim Postem. Pączki i faworki to zaledwie pozostałość po imprezowym szaleństwie, jakie dawniej ogarniało ludzi w tym czasie.
Post za progiem
Dziś, kiedy pościmy dużo bardziej "lajtowo", mamy zaledwie blade wyobrażenie o tym, czym dawniej był Wielki Post. 40 dni nie tylko bez słodyczy, ale również bez mięsa, tłuszczu, a nawet bez mleka i sera. W Polsce i całej północnej Europie jadło się wtedy głównie kiszoną kapustę, groch, solone ryby, chleb i ziemniaki. To wszystko bez okrasy! Nic dziwnego, że szykując się do skromnych i monotonnych posiłków, chciano się nacieszyć smakami, które miały odejść do lamusa na długie półtora miesiąca.
Pożegnanie z mięsem
W ostatnich dniach karnawału na stołach królowało przede wszystkim mięso. Miało go być tyle, „ile razy kot ogonem ruszy”. Wyraz „karnawał” pochodzi od łacińskiego carnem levare, czyli „usuwać mięso”.
Wielkim rarytasem był tłuszcz, np. boczek i słonina. Dzisiaj chyba trudno nam zrozumieć te upodobania, ale dawne rasy zwierząt hodowlanych miały mało tłuszczu i karmiono je znacznie oszczędniej, np. wypasając je w lasach. Tłusty czwartek kojarzył się więc bardzo pozytywnie – jako dzień, w którym jada się to, co najlepsze.
Nawet dawne pączki były daniem mięsnym. Robiło się je z ciasta chlebowego nadziewanego słoniną i smażyło na smalcu. Słodkie pączki pojawiły się dopiero w XVI wieku. Na początku wkładano do nich orzechy albo migdały.
Cukier i inne atrakcje
W karnawale chętnie raczono się też trunkami. Kto mógł sobie na to pozwolić, jadł słodkości – słodkie placki, a później także ciasta i inne wypieki. Aż do końca XVIII wieku, kiedy w Europie upowszechnił się cukier, do słodzenia używało się wyłącznie miodu.
Dobre jedzenie było tylko częścią szalonej zabawy. W domach tańczono do upadłego, a na drogi i ulice wychodziły korowody przebierańców. Po ulicach biegali np. mężczyźni poprzebierani za kobiety, rogate diabły, postacie z bożonarodzeniowych jasełek. Kto się nie przebrał, zakładał chociaż maskę albo czernił sobie twarz sadzą. Przebierańcy zaczepiali przechodniów i porywali ich do tańca albo odwiedzali domy, gdzie chętnie ich podejmowano i częstowano frykasami. Odwiedziny przebierańców były uważane za zapowiedź pomyślności.
A kiedy mijał ostatni tydzień karnawału, wszyscy z okolicy spotykali się w Środę Popielcową na nabożeństwie w kościele. No bo jaki sens miałby karnawał, gdyby nie było Wielkiego Postu?