Karolina Kózka ogółowi wiernych kojarzy się jako ta, którą zabito podczas próby gwałtu. Opowieść o niej służy też czasem wywoływaniu poczucia winy w ofiarach, które przeżyły gwałt. Czy takie podejście odpowiada rzeczywistości?
Bł. Karolina: dobra, skromna i rozmodlona
Krótko przypomnę najważniejsze fakty z życia Karoliny. Urodziła się na małym, ubogim przysiółku Wał Ruda niedaleko Tarnowa pod koniec XIX w. Oboje jej rodzice byli głęboko religijni i przekazali tę cechę swojej córce, a także pozostałym dzieciom (łącznie mieli ich jedenaścioro).
Karolina była znana w swojej wiosce z dobroci, skromności i rozmodlenia, które przekładało się na służenie innym, a także tak dużą duchową mądrość, że nawet tamtejszy proboszcz czasem pytał ją o radę.
Kiedy miała szesnaście lat, wybuchła I wojna światowa. Na tamtejsze tereny weszły wojska rosyjskie i jeden z moskali przyszedł do ich wioski, szukając dziewczyny, którą mógłby zmusić do współżycia. Było to w listopadzie 1914 r.
Wybrał Kózkównę. Wyciągnął ją z domu razem z ojcem, potem Jana Kózkę zmusił do powrotu, a Karolinę zaciągnął do lasu. Tam widzieli ich, szamoczących się, dwaj chłopcy z Wał Rudy, ale nie stanęli w obronie koleżanki. Po Karolinie słuch zaginął, jej ciało znaleziono dopiero po niecałych trzech tygodniach, 4 grudnia.
Dowód na zachowane dziewictwo
Ciało było w bardzo dobrym stanie, na co złożyły się niskie temperatury, to, że leżało zanurzone częściowo w bagnie i w głębi lasu, dzięki czemu nie było wystawione na słoneczne światło. Wreszcie, jak orzekli lekarze badający jej kości w ramach procesu beatyfikacyjnego, główną przyczyną śmierci było wykrwawienie, co też powstrzymało proces rozkładu.
Piszę o tym tak szczegółowo, ponieważ często podważa się to, że możliwe było stwierdzenie przez akuszerkę, że zachowana została błona dziewicza. Jak widać, było. I tu rodzi się kolejne pytanie – a jeśli Karolina jednak zostałaby zgwałcona, czy to zmniejsza jej zasługi?
I ono pociąga kolejne: czy osoby, które przeżyły gwałt, powinny czuć się winne z tego powodu, że nie dały się zabić jak ona?
Heroiczność cnót Karoliny Kózkówny
Na pierwsze z pytań moim zdaniem należy odpowiedzieć przecząco. Głównie z tego powodu, że pierwotnie proces beatyfikacyjny Kózkówny toczył się na podstawie heroiczności jej cnót. Stwierdzenie, że doszło do gwałtu, może utrudniłoby nieco przebieg formalności (zawsze ktoś mógłby wysunąć argument, że może dobrowolnie uległa, choć przy tych obrażeniach, jakie odniosła, trudno obronić taką tezę).
Jednak jej szesnastoletnie życie było tak prześwietlone łaską, a jednocześnie tak po Bożemu proste i jasne, że wystarczyłoby w zupełności do wyniesienia jej na ołtarze.
Fałszywa narracja o gwałcie i czystości
Drugie z pytań rodzi we mnie bezradną złość na sposób opowiadania o Karolinie. Po pierwsze, to nie była wątła lilija, tylko młoda kobieta o zdecydowanym charakterze i silnej osobowości. Po drugie, Kościół wynosząc ją na ołtarze, powiedział, że śmierć w obronie czystości to postawa heroiczna, czyli wyjątkowa, sięgająca ponad normę.
To znaczy, że osoba, która nie była w stanie się obronić – obojętnie: czy ze względu na przewagę siłową atakującego lub atakujących, czy ze względu na swoją słabość psychiczną – nie zgrzeszyła. W żaden sposób nie jest też „gorszym” chrześcijaninem. Nie ma ona żadnych powodów do poczucia winy, tu jedynym winnym jest gwałciciel.
Tymczasem narracja „kościółkowa” czasem sugeruje, że jak nie dałaś/eś się zabić, to widocznie masz coś za uszami. Bo przecież taka Kózkówna, taka Goretti… I przez to błogosławione, które mogłyby stać się wsparciem duchowym dla ofiar gwałtu (w końcu dzielą z tymi ostatnimi podobne doświadczenia), stają się dla nich wyrzutami sumienia. Te, które mogłyby przyjść z pomocą, są ostatnimi, u których się jej szuka.
Krwawy ślub czystości
Istnieją przesłanki, że Karolina planowała złożyć ślub czystości. Nie zdążyła z formalnościami, bo wcześniej nastąpiły jej krwawe gody. Zachowała czystość, ale nie tylko tę anatomiczną, co tę w głębi serca. A o nią właśnie Bogu chodzi przede wszystkim.