W 2011 roku Amerykanin Kevin Becker, student college’u, spadł z wysokości drugiego piętra domu, który wynajmował z kilkoma kolegami. Upadek spowodował pęknięcie czaszki w pięciu miejscach i uszkodzenie mózgu.
Po przeprowadzonej natychmiast operacji pacjent znajdował się w stanie stabilnym, lecz przez pełne dziewięć dni nie reagował na żadne bodźce. Rokowania lekarzy były bardzo niepomyślne – wątpili, że Kevin przeżyje, a jeśli tak, to obawiali się wystąpienia poważnych zaburzeń poznawczych.
Historia nie z tej ziemi
A jednak niecałe trzy tygodnie po wypadku Kevin został przewieziony na wózku pod wejście do szpitala, gdzie sam wstał, zarzucił na ramię plecak i udał się na parking przyszpitalny, bawiąc się po drodze piłką ze swoim bratem...
Brzmi to jak historia nie z tej ziemi – przecież tydzień po wypadku lekarze rozmawiali o wprowadzeniu pacjenta w stan śpiączki farmakologicznej, którą postrzegali jako ostatnią deskę ratunku. Tymczasem już kilka dni później Kevin otworzył oczy i w bardzo krótkim czasie mógł normalnie rozmawiać, stać i chodzić.
Po wypisie ze szpitala Kevin chodził na fizjoterapię, gdzie odkrył, że jego stan jest o niebo lepszy od kondycji innych pacjentów – także tych, którzy doznali urazu nawet rok wcześniej. Przeszedł całą serię badań dotyczących zaburzeń poznawczych. Ukończył je w dwie godziny, choć zwykle zabiera to pacjentom ok. sześciu godzin.
Po miesiącu lekarz zapytał Kevina, jak według niego poszły mu testy. Odpowiedział tak, jak odpowiedziałby pewnie na takie samo pytanie dotyczące testów w szkole: „Nie było źle”. Wówczas lekarz oznajmił mu, że nie tylko poszło mu „nieźle”, ale też, że testy w ogóle nie wykazały jakichkolwiek śladów po urazie. Mógł wrócić na zajęcia akademickie i ukończyć studia, a potem podjąć pracę.
Świadectwo Kevina
Miałem przyjemność usłyszeć świadectwo Kevina Beckera 29 października 2016 roku, podczas obchodów 800-lecia Zakonu Kaznodziejskiego. Podzielił się z zebranymi następującą historią: leżąc w śpiączce, nagle obudził się w domu, który wynajmował z przyjaciółmi. Nagle usłyszał czyjeś kroki na parterze. To wydawało mu się dziwne, bo zawsze to on pierwszy wstawał i zajmował się czymś od rana. Kiedy zszedł na dół, natknął się na młodego człowieka, którego widział pierwszy raz w życiu.
– Kim jesteś? – zapytał.
– Jestem George, twój nowy współlokator – odpowiedział nieznajomy.
– Co? Przecież mam już tutaj dwóch kolegów – zdziwił się Kevin.
– Nie ma ich tu na razie – padła odpowiedź.
– Ach tak – odparł skonsternowany student.
Po tym dialogu Kevin spędził z Georgem bardzo długi dzień. Jako amator sportu i zapalony piłkarz, Amerykanin próbował namówić nowo poznanego kolegę do wyjścia na dwór. Jednak tamten oponował. Zaczęli się nawet siłować po bratersku, tak bardzo Kevin chciał wyjść, lecz George nie ustępował i kazał mu być cierpliwym.
Kevin pamięta, że zajął się wtedy nauką i zadaniami związanymi ze swoimi studiami, co – jak sam mówił – zdziwiłoby każdego, kto go wówczas znał. Razem z George'm grali też w grę wideo FIFA.
W końcu chłopak ocknął się w szpitalu.
Modlitwa za wstawiennictwem bł. Pier Giorgio
Później Kevin wspomniał o nowym współlokatorze swojej mamie. Nazwał go „dobrym duchem”. Po dokładnym opisaniu nieznajomego mama pokazała Kevinowi zdjęcie młodego człowieka. Tak, to był George! A dokładnie, jak się okazało, błogosławiony Pier Giorgio Frassati!
Mama Kevina dostała to zdjęcie od swojego kuzyna, który polecił jej modlitwę za jego wstawiennictwem (Frassati, tercjarz dominikański, zmarł na chorobę Heinego-Medina w 1925 roku, w wieku zaledwie 24 lat, a był chłopakiem pełnym pasji i miłości do życia).
Matka Kevina pomodliła się do błogosławionego i umieściła jego zdjęcie przy poduszce, na której leżał w szpitalu jej nieprzytomny syn. Następnego dnia Kevin wybudził się ze śpiączki.
Przed wypadkiem Amerykanin nigdy nie słyszał o Pier Giorgio Frassatim…
Spotkanie ze świętym
Mówi się, że spotkanie ze świętym jest w stanie odmienić czyjeś życie. Za całą pewnością spotkanie to odmieniło jego życie. Nie tylko Kevin został całkowicie wyleczony, ale – jak sam przyznaje – czuje się o wiele lepiej, aniżeli przed wypadkiem.
W szkole zawsze był błaznem klasowym, który z ostatniej ławki robił głośne, acz niezbyt mądre uwagi i nie bardzo skupiał się na lekcji. Od momentu wybudzenia ze śpiączki zaczął przykładać się do nauki, co przełożyło się na oceny.
Dokumentacja medyczna Kevina została przesłana do Watykanu. Być może jego powrót do zdrowia okaże się cudem niezbędnym do kanonizacji bł. Frassatiego. Sam Kevin utrzymuje, że nie dba o to. Nie wie, dlaczego właśnie on został uzdrowiony przez Boga. Lecz ma silną motywację, aby cud ten nie poszedł na marne. Jest też przekonany, że George (wł. Giorgio) jest przy nim stale obecny. A czasem nawet słyszy jego delikatny szept.
Tutaj możesz obejrzeć rozmowę z Kevinem Beckerem (w języku angielskim):