Jako chrześcijanie mamy za zadanie odczytywać wolę Boga względem nas. Wiele cierpienia bierze się z tego, że nie pytamy Ojca o kierunek naszego życia. Maryja przyjęła z ufnością wszystko. To lekcja dla nas.Z siostrą Albertą ze Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej (siostry serafitki) z Rzeszowa, z okazji liturgicznego wspomnienia Najświętszej Maryi Panny Bolesnej, rozmawia Joanna Szubstarska.
Joanna Szubstarska: Matka Małgorzata, która tworzyła Zgromadzenia Córek Matki Bożej Bolesnej, łączyła się z osobami cierpiącymi na wzór Jezusa.
S. Alberta: Nasze zgromadzenie zostało założone przez o. Honorata Koźmińskiego oraz matkę Małgorzatę Szewczyk w 1881. Oboje są dziś błogosławionymi. To ojciec Honorat pokierował Łucję Szewczyk, czyli późniejszą matkę Małgorzatę, aby zaczęła zajmować się starszymi i ubogimi.
Pochodząca z Wołynia Łucja, bardzo wcześnie osierocona przez oboje rodziców, długo rozeznawała wolę Bożą. Jako młoda dziewczyna należała do III zakonu św. Franciszka. Duchowość franciszkańska łączyła ją z Chrystusem Ukrzyżowanym. Łucja miała również duże nabożeństwo do Matki Bożej.
Czytaj także:
Siedem mieczy boleści Matki Bożej. Czemu aż tyle?
Wolę Bożą wobec niej odczytała jako zjednoczenie z osobami cierpiącymi, na wzór Chrystusa, stąd jej kontakt, a potem pobyt u sióstr Franciszkanek od Cierpiących w Warszawie. Jednak dopiero kierownictwo o. Honorata w Zakroczymiu wprowadziło Łucję na właściwą jej drogę. To ona formowała nowe Zgromadzenie.
W jaki sposób słowa: „Wszystko dla Jezusa przez Bolejące Serce Maryi” realizowane są w zgromadzeniu?
Córki Matki Bożej Bolesnej posłane są do starców, ubogich, chorych, a także opuszczonych dzieci. W zgromadzeniu w sposób szczególny odwołujemy się do cierpiącej Matki Bożej. Sprawujemy nabożeństwa ku Jej czci. Popularną w zakonie formą pobożności jest koronka do Matki Bożej Bolesnej i rozważanie Jej siedmiu boleści. Odmawiamy również Godzinki do Matki Bożej Bolesnej.
Jaki jest sens duchowy cierpienia przeżywanego na wzór Maryi?
Maryja, przeżywając ból i cierpienie swego Syna, patrzyła na Jezusa, na Boga. Miała przy tym niezachwianą pewność o dobroci Boga. Wiedziała, że wszystko, co Ją w życiu spotyka, jest znane przez Boga Ojca.
On nie pozostawia nas w cierpieniu, trwa przy nas ustawicznie. Z każdej tragedii wyprowadza dobro dla nas, jeśli oczywiście Mu zaufamy. Maryja doświadczała cierpienia, przeżywała mękę Syna, ufając Bogu. Cierpiała z miłości. Dlatego jest nazywana czasem Współodkupicielką.
Czytaj także:
Dlaczego Bóg nie zlikwidował cierpienia, a Syna oddał na krzyż?
Pozbawiona zmazy grzechu pierworodnego, może jeszcze bardziej odczuwała pasję Chrystusa. Ona patrzyła na Boga i dostrzegała, że wszystko mieści się w Jego planie, w planie zbawienia.
Czego mamy się uczyć od Maryi, Matki Bolejącej?
Jako chrześcijanie mamy za zadanie odczytywać wolę Boga względem nas. Wiele cierpienia bierze się z tego, że nie pytamy Ojca o kierunek naszego życia. Stąd ból i cierpienie. Kiedy ufamy Bogu, wierzymy, iż chce dla nas dobra, pragniemy iść za Jego wskazaniami.
Możemy także współcierpieć z innymi, towarzysząc im w ich bólach. Ale najpierw sami musimy zrozumieć sens cierpienia. Ja również, w trudnych chwilach, wymagających podjęcia ważnych decyzji, zadaję niekiedy pytania o sens trudu. Rozważam wtedy postawę Matki Bożej Bolesnej, stojącej pod krzyżem, ufającej. Zaufania i wiary – tego powinniśmy uczyć się od Maryi.
Na czym polega pomoc Maryi w naszym cierpieniu?
Matka Boża jest przy nas. Otrzymujemy od Niej pomoc. Towarzyszy nam, ale nie skraca naszego cierpienia. Ona uczy nas wytrwałości w znoszeniu trudów i boleści. Wyprasza dla nas potrzebne łaski, abyśmy łagodniej i z pokojem serca przeżywali nasze cierpienia. Ona całą sobą doświadczała cierpienia Syna, cała cierpiała, nie broniąc się przed tym, co ma Ją spotkać. Przyjęła z ufnością wszystko. To lekcja dla nas. Pamiętajmy, że w Jej sercu tkwi siedem mieczy boleści – dla nas.
Święto Matki Bożej Bolesnej podkreśla Jej człowieczeństwo. Czy nie powinniśmy dzisiaj akcentować wyraźniej tego wymiaru?
Oczywiście, zawsze powinniśmy pamiętać, że Maryja jest człowiekiem. Może czasem źle rozumiemy Jej wypełnienie łaską, sądząc, że to przenosi Ją tylko w wymiar duchowy, nadprzyrodzony. A Maryja jest człowiekiem, który osiągnął pełnię człowieczeństwa – pełnię, bo wypełniła wolę Bożą i osiągnęła chwałę.
Czytaj także:
7 radości Matki Bożej. Znasz to nabożeństwo?
My wszyscy jesteśmy powołani do pełni człowieczeństwa, a Maryja jest dla nas wzorem, że cierpienie nie jest końcem, nie jest celem – celem jest chwała życia wiecznego w bliskości Boga.
W życiu Maryi objawiła się miłość Boga i chwała Boga, ale w tym życiu objawiającym Miłość spotkało Ją cierpienie. Ale to nie cierpienie było wypełnieniem Jej powołania, ale chwała Boga.