Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wśród sprzętów liturgicznych używanych do sprawowania Eucharystii znajduje się specjalna bielizna. Podobnie jak w przypadku zwykłej bielizny jej nazwa pochodzi od białego koloru materiału, z którego się ją wykonuje. Jest nie tylko praktyczna, ale ma także głębokie i piękne znaczenie. Wiecie jakie?
Do dziś pamiętam bezbrzeżne zdumienie, które ogarnęło mnie jako początkującego ministranta, gdy pewnego dnia tuż przed mszą zakrystianka ni stąd ni zowąd poinformowała kapłana, który miał ją sprawować: „Proszę księdza, zmieniłam bieliznę”.
Wyznanie to zaskoczyło mnie potężnie i wywołało pewien niepokój. Będąc dziecięciem dość niewinnym, nie pomyślałem sobie nic zdrożnego, ale nie byłem pewien, czy w takim wypadku ja również nie powinienem poinformować celebransa, że mam świeże majtki. Niby nic nadzwyczajnego, ale widocznie informacja ta jest mu z jakichś tajemniczych względów potrzebna.
Stupor, w jaki popadłem, musiał odmalować się na mojej dziewięcioletniej twarzy, bo w pewnym momencie ksiądz i zakrystianka wybuchnęli gromkim śmiechem. Dopiero po dobrej chwili, która kosztowała nas kilkuminutowe opóźnienie w wyjściu do ołtarza, zdołali mi wytłumaczyć, że chodzi o tak zwaną „bieliznę kielichową”, czyli zestaw kilku tekstylnych gadżetów, których kapłan używa do sprawowania Eucharystii.
W poniższej galerii znajdziecie trzy podstawowe elementy bielizny kielichowej:
Cała bielizna kielichowa spełnia więc funkcje praktyczne, związane z szacunkiem wobec obecności Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Troska o jej jakość i dobry stan (podobnie jak o same naczynia liturgiczne) jest wyrazem czci i miłości wobec Tego, który przychodzi i daje się nam w Eucharystii.
Przypomniała mi o tym niedawno znajoma siostra zakonna. Przygotowując się do odprawiania mszy w ich klasztornej kaplicy i widząc, że nie może znaleźć świeżego puryfikaterza, rzuciłem: „Niech już siostra nie szuka, może być ten używany”. Siostra zmierzyła mnie poważnym wzrokiem i mruknęła tylko: „Nie w tym domu. I nie dla Niego”.
Wertując „stary” przedsoborowy mszał (mszał to ta gruba księga leżąca na ołtarzu, z której kapłan czyta modlitwy podczas mszy) odkryłem też głębokie znaczenie, jakie tym trzem kawałkom lnu bądź innego materiału przypisywano w modlitwach, związane z ich poświęceniem.
Wszystko bowiem, czego używa się do sprawowania mszy świętej powinno być uprzednio poświęcone lub pobłogosławione i w ten sposób uroczyście przeznaczone do użytku liturgicznego. Otóż w starym łacińskim tekście modlitw poświęcenia bielizny kielichowej mowa jest o tym, że oto stają się one „nowym sudarium naszego Pana”. W tym wypadku chodzi o chustę, którą nakryto twarz Jezusa w grobie (J 20,7), a więc o część Jego całunu.
Podobnie w kielichu i patenie, w których znajdują się wino i chleb, a po konsekracji Krew i Ciało Chrystusa teksty te każą dostrzec nam Jego nowy grób, nie mniej prawdziwy od tego znajdującego się Jerozolimie.
To z pozoru drobne odkrycie sprawiło, że przy kolejnej mszy świętej z jeszcze większą uwagą rozkładałem na ołtarzu korporał i brałem w dłonie naczynia liturgiczne. Przypomniało mi ono i uświadomiło raz jeszcze – a takich przypomnień nigdy dość – że oto dotykam całunu i grobu mojego Pana, Jego największych Tajemnic. A przede wszystkim, że to On sam jest tutaj OBECNY. I że nie ma większego cudu niż ta Jego Obecność.