Jolanta hrabina Mycielska, należąca do Związku Polskich Kawalerów Maltańskich, od lat organizuje w Polsce Bale Debiutantów, nawiązujące do wielowiekowej europejskiej tradycji. Bale mają charakter dobroczynny, ale są także swoistą inicjacją młodego pokolenia w dorosłe życie. Dziewiąta edycja Balu Debiutantów odbędzie się już 2 września w Warszawie. Aleteia jest patronem tego wydarzenia. A jacy są sami debiutanci?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Anna Sosnowska: Tegoroczni debiutanci należą do pokolenia Y. Wiele osób bardzo na to pokolenie narzeka – że ci młodzi są roszczeniowi, dbają tylko o siebie i samorealizację. A co Pani o nich myśli?
Jolanta Mycielska: Mam już parędziesiąt wiosen za sobą, więc łączą mnie więzi z trzema pokoleniami. I od zawsze słyszałam: „Ta dzisiejsza młodzież jest straszna!”. Od pewnego momentu odpowiadam na to: Jeśli tak rzeczywiście jest, to my musieliśmy widocznie popełnić jakieś błędy. Jak wiemy, zachowanie kolejnego pokolenia opiera się na przykładach i nauce poprzedniego.
Nauce?
Wydaje mi się, że bardzo ważne jest, by nauczyć się być szczerym, skromnym i pokornym. Najpierw wobec samego siebie. Wtedy zupełnie inaczej patrzy się samemu także na inne pokolenia.
Narzucanie pewnych rzeczy młodszemu pokoleniu, jeśli samemu się w to nie wierzy i nie praktykuje, jest sztuczne i nie ma sensu. Dobrze pamiętam pokolenie ’68 roku – pomimo kontrowersyjnych zachowań i ryzykownych decyzji, duża część tej zbuntowanej młodzieży w dorosłym życiu zrozumiała popełnione błędy i diametralnie zmieniła swoje życiowe postawy, stając się pozytywnym przykładem dla kolejnego pokolenia. Wyszli spośród nich wspaniali rodzice, profesorowie, politycy.
Szczerość, skromność, pokora. Czy to się opłaca?
Zgodnie z tym, co przed chwilą powiedziałam, muszę być szczera: Naturalnie, że to się nie opłaca! (śmiech). Ale to się nie opłaca na krótką metę, ponieważ wymogiem dzisiejszego świata jest: szybko, łatwo i skutecznie. Wszystko mi się należy, do wszystkiego mam prawo. Takie myślenie jest nie tyle przeciwieństwem tych cech, które wspomniałam, ale rodzajem przeciwciał.
Jak w takim razie przekazać młodym, że warto być szczerym, skromnym i pokornym? Żyjemy przecież w kulturze autokreacji i presji na sukces.
Nie ukrywam, że przekazywanie wartości w ogóle jest bardzo trudne i zawsze niesie ze sobą ryzyko niepowodzenia – bo nawet jeśli pewne rzeczy uda się przekazać, to życie potem je weryfikuje. Ale to nie powinno nas powstrzymywać – jeśli ja nie przekażę czegoś kolejnemu pokoleniu, to będzie mój błąd. A co młodzież z tym zrobi, to już należy do niej. To jak z nauczycielem i uczniem. Ale powiedzmy jasno, że rolą nauczyciela jest nie tylko przekazywanie wiedzy, ale też wywarcie wpływu na uczniów, ażeby samodzielnie wyciągali właściwe i ważne dla życia wnioski.
W wypowiedzi dla For Her powiedziała Pani, że Bal Debiutantów to moment celebracji wejścia w dorosłość, kiedy to odpowiedzialność powinna wziąć górę nad beztroską.
Mogę to tylko powtórzyć. Każdy okres w życiu zaczyna się i kończy. Dzieciństwo powinno być, na ile to możliwe, beztroskie, rodzinne i powinno przygotować budulec na dalszą część życia. Potem przychodzi etap młodzieńczy, który ma swoje prawa, a jednym z tych praw jest bunt. To czas, kiedy w głowie młodego człowieka pojawia się nieprawdopodobnie wiele pytań, na które starsze pokolenie nie zawsze potrafi odpowiedzieć. Ponieważ my już jesteśmy obciążeni pewnymi doświadczeniami, a oni mają jeszcze w sobie świeżość spojrzenia i głód zdobywania własnych doświadczeń. Tak jak przysłowiowe: trzeba sie sparzyć, by uwierzyć i zapamiętać, że ogień sprawia ból. Musimy to brać pod uwagę.
Czytaj także:
Debiutanci
Czy odpowiedzialność może być atrakcyjna dla młodego człowieka?
Naturalnie, że może. Odpowiedzialność daje poczucie dojrzałości. Gorzej jest, kiedy atrakcja staje się jedyną odpowiedzialnością. Wróćmy jeszcze do szkolnej analogii – często pamiętamy nie tych profesorów, którzy byli „atrakcyjni”, lecz pamiętamy i cytujemy tych, którzy byli wymagający i sprawiedliwi. Atrakcja jest świetną rzeczą, jednak trwa tylko chwilę, więc nie może stać się budulcem życia.
Dwutygodniowe przygotowanie do Balu Debiutantów to dla jego uczestników także czas formacji obywatelskiej. Chciałaby Pani jasno przekazać młodym, że teraz i na nich spoczywa obowiązek odpowiedzialności?
Odpowiedzialność obywatelska obowiązuje wszystkich, niezależnie od pochodzenia. I ona w każdej rodzinie powinna być podstawą spojrzenia na to, co dzieje się poza naszym domem. Żyjemy w wolnym kraju i ta wolność – jak powiedział największy człowiek naszych czasów, św. Jana Paweł II – jest bardzo trudna i trzeba do niej dojrzeć. O wiele łatwiej jest bronić się w momencie jakiegoś konfliktu, niż żyć w czasie błogosławionej wolności.
Dlaczego?
Bo żeby zadbać o dobro kraju, musimy się nauczyć zauważać drugiego człowieka, musimy wziąć na siebie pewne zobowiązania, o których w czasie pokoju zupełnie zapominamy. To słynne powiedzenie noblesse oblige (szlachectwo zobowiązuje) w rzeczywistości dotyczy każdego z nas. Bo każda osoba może być noble, nie ma osoby, która z definicji znajdowałaby się poza tym kręgiem. Ale to oznacza zobowiązanie, żeby nie myśleć jedynie o własnym ogródku, ale także o dobru kraju czy narodu.
Moje wnuki należą do harcerstwa i widzę, jaki to ma na nie pozytywny wpływ. Umieją się otworzyć na innych. Jednak nie jest to kwestia tolerancji, tylko kwestia szacunku dla drugiej osoby. A żeby go mieć – wracam, do tego, co wcześniej powiedziałam – trzeba mieć najpierw szacunek do samego siebie.
Czytaj także:
Współorganizatorka Balu Debiutantów: nie przeliczam czasu wyłącznie na pieniądze
Jak w takim razie rozumie dziś Pani słowo „elita”?
Oczywiście, ono było inaczej rozumiane w czasach Ludwika XIV, a inaczej w XXI wieku. W tej chwili słowo „elitarne” oznacza „drogie”. Tymczasem powinna to być grupa ludzi, która jest opiniotwórcza i która innym daje przykład tego, jak zmieniać na lepsze naszą rzeczywistość.
Niestety, 50 lat komunizmu i reżim sowiecki totalnie wyrugowały słowo „elita”, zastępując je „kliką”, która miała wszelkie prawa i rządziła nie tylko życiem ludzkim, ale i sumieniem. Mimo to wydaje mi się, że w czasach PRL obrona pewnych wartości była łatwiejsza dla młodych ludzi niż teraz, kiedy wszystko mają na wyciągnięcie ręki, na jedno kliknięcie w Internecie, właściwie bez ograniczeń. Wolność jest bardzo dużym i trudnym wyzwaniem.
Czy myśli Pani – patrząc na debiutantów i myśląc o przyszłości naszego społeczeństwa – że chrześcijaństwo będzie w nim ważnym elementem?
Tak, tak i jeszcze raz tak. Każdy młody człowiek poszukuje. Jeden ma okazję – bo nie nazwałabym tego szczęściem – wyjść z domu, w którym praktykuje się wiarę. Inny spotka mądrego księdza czy wartościową grupę. Mamy ŚDM – nieprawdopodobny budulec, Taizé i wiele innych inicjatyw, które dają możliwość zetknięcia się z wiarą, ale jak wiemy, ostatecznie wiary nie można kupić, ona jest darem. Naturalnie wsparcie środowiska, w którym się przebywa, może być bardzo pomocne.
Na pewno doświadczamy ogólnoświatowego kryzysu ideałów oraz kryzysu przewodników. I w tym kryzysie wielką szansą jest dla nas religia chrześcijańska, a przede wszystkim Dekalog. Jeśli będziemy w stanie nasze życie prowadzić w zgodzie z Dekalogiem, to te wartości się ugruntują i będą przynosić owoce. Przykładów chyba nie brak…