Jako dziecko pielgrzymowałem z babcią do sanktuarium maryjnego w Górce Klasztornej. Pamiętam, że bardzo dziwiła mnie tam jedna rzecz. Na bocznym ołtarzu Matki Bożej Bolesnej ustawiona została złota przeszklona trumienka, w której znajdowała się figurka Maryi.
Widok zaskakujący i kolidujący z moim wyobrażeniem. Przecież tyle razy, czy przy okazji odmawiania różańca czy słuchania kazań na 15 sierpnia, słyszałem o wniebowzięciu. A tu nagle trumna i Maryja w środku… Pamiętam, że nieśmiało pytałem o to księdza, ale zbagatelizował moje wątpliwości.
Zadośćuczyniły im dopiero poszukiwania w czasie studiów. Okazało się, że kwestia śmierci Maryi od wieków jest tematem badań i sporów teologów. Do dziś problem nie został rozstrzygnięty, wśród teologów znaleźć możemy zwolenników zarówno jednej, jak i drugiej teorii – czy Maryja została do nieba wzięta żywa, czy może wcześniej umarła?
Gdy 1 listopada 1950 r. Pius XII - korzystając z możliwości, jakie dał mu dogmat o nieomylności papieża - ogłosił dogmat o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny, nie zamknął tej dyskusji.
Problem śmierci Maryi w dogmatycznej definicji zawartej w bulli Munificentissimus Deus został pominięty. Jan Paweł II stwierdził, że Pius XII uważał za niestosowne uroczyste ogłaszanie śmierci Maryi tak, by wszyscy katolicy musieli tę prawdę zaakceptować. Przyjrzyjmy się niektórym przesłankom przytaczanym w tej teologicznej dyskusji.
Wydaje się, że w pierwszych wiekach dla chrześcijan realna śmierć Maryi była oczywista. Dopiero po niej miało nastąpić zmartwychwstanie i wniebowzięcie. Dowody na to znaleźć możemy przede wszystkim w Piśmie Świętym.
Maryja, podobnie jak Jezus, miała ludzką, śmiertelną naturę. Powszechność śmierci wprost stwierdza św. Paweł: „Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5, 12). Apokryfy również wspominają o śmierci.
Tak samo liturgia. W jednej z prefacji w mszale gotyckim z VI wieku, używanym na terenach Galii, znajduje się takie sformułowanie: „tę, która nic ziemskiego za życia nie zaznała, słusznie nie trzyma w zamknięciu skała grobowa”. Widzimy tu uznanie śmierci Maryi i wiarę wniebowzięcie.
Podobna treść wyłania się z propriów na święto wniebowzięcia w Sakramentarium Gregorianum z VI wieku: „Uroczystość dzisiejsza, Panie, niech nam użyczy zbawiennej pomocy w dniu, w którym św. Bożarodzicielka śmierci doczesnej uległa, ale nie mogła być skrępowana więzami śmierci jako ta, która zrodziła Syna Twego a Pana naszego, Boga wcielonego”.
U Ojców Kościoła także widzimy przeświadczenie o śmierci Maryi. Np. św. Jan Damasceński w jednej z homilii głosił, że Maryja umarła bez bólu i choroby, a z serafinicznej miłości i tęsknoty za Synem.
Teologowie, którzy są zwolennikami uznania śmierci Maryi poprzedzającej wniebowzięcie (tzw. „mortaliści”), wskazują, że Maryja miała takie samo ciało jak Jezus – ulegające bólowi i śmiertelne. Jako współuczestniczka Jego cierpień, także uległa śmierci. Naśladowała Go konsekwentnie aż do końca. Skoro Jezus umarł, a był – jak Matka – niepokalanie poczęty, śmierć nie jest niczym urągającym godności. A przeciwnie, wskazuje, że śmierć może być dobrym, pięknym i zbawczym doświadczeniem.
Maryja właśnie dlatego jest Patronką Dobrej Śmierci, że jej śmierć, wypełniona ufnością i tęsknotą za Synem, może być wzorem dla naszego umierania.
Teologów uważających, że Maryja nie uległa śmierci, nazywa się „immortalistami”.
W starożytności pierwszym, który dopuszcza możliwość, iż Maryja uniknęła śmierci, był Epifaniusz, dla którego przesłanką był brak historycznych dowodów.
Później kwestia ta w dyskusjach teologicznych i pobożności podniesiona została dopiero w średniowieczu, gdy wzmacniało się przekonanie o niepokalanym poczęciu Matki Jezusa i odświeżyło ją ogłoszenie dogmatu w XIX wieku.
Główny argument wyciągany jest właśnie z tej prawdy: skoro Maryi nie dotknął grzech pierworodny ani nie uległa żadnemu innemu, śmierć jako kara za grzechy jej nie dotyczy.
Śmierć Jezusa ma charakter odkupieńczy, On wziął na siebie grzechy ludzkości, ale Maryja jest pierwszą, na którą – już od poczęcia – rozlały się owoce zbawczego życia, śmierci i zmartwychwstania Syna Bożego. Jej życie jest ikoną zamierzeń Boga co do człowieka, a śmierci w Bożych pragnieniach nie ma.
Immortaliści wskazują również, że dogmat o wniebowzięciu nie wspomina ani o śmierci ani o koniecznym w jej przypadku zmartwychwstaniu, a o wzięciu Maryi z ciałem i duszą do nieba. Argumentem jest też to, że w Magisterium, szczególnie od Piusa XII, nie pojawiają się sformułowania o śmierci Maryi.
Co ciekawe, tradycyjne pojęcie „zaśnięcia” Maryi może godzić „mortalistów” i „immortalistów”. O ile rzeczywiście śmierć Maryi od początku rozważań tej kwestii wydawała się oczywista, to równie dostrzegalna jest intuicja, że ta śmierć była inna niż powszechnie ludzka, szczególnie ze względu na nieuleganie ciała rozkładowi.
Dlatego, zwłaszcza na Wschodzie, wcześnie zaczęto stan Matki Bożej sprzed wniebowzięcia nazywać snem. Świadkiem tego jest przede wszystkim liturgia – od V wieku obchodzone jest święto Zaśnięcia Bogurodzicy i pod tą nazwą do dziś znane jest w rytach wschodnich. Starożytne hymny, homilie na święto, legendy i wskazywane w Ziemi Świętej miejsca zaśnięcia i grobu Maryi ukazują na mocne przeświadczenie Kościoła o tym, że śmierć Dziewicy była wyjątkowa.
Przywołam tu znów słowa św. Jana Damasceńskiego, dobrze to ilustrujące: „Dlatego świętego przejścia Twojego nie będziemy wcale nazywać śmiercią, ale snem lub wędrówką, czy może stosowniej: obecnością przed Bogiem”.