Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z pewnością tamtego dnia, pomiędzy zgrozą Męki a euforią Zmartwychwstania, uczniowie i uczennice Jezusa zadawali Bogu wiele pytań, być może bardzo kłopotliwych. Jak poradzić sobie z milczeniem Boga?
Opuszczenie przez Boga to sposób... pieszczoty
Człowiek wyraża miłość poprzez mowę, czułość, dotyk. Kobieta i mężczyzna, którzy się kochają, nie szczędzą sobie czułych gestów, dotyku, pieszczot, miłosnych słów. Jesteśmy tak zanurzeni w ciele, że w naturalny sposób wyrażamy miłość poprzez ciało.
Pod tym względem bardzo różnimy się od Boga, który kocha, nie mówiąc i jest czuły – nie dotykając. „Boga nikt nigdy nie widział...” (J 1,18). On jest totaliter aliter, całkowicie inny. W Wielką Sobotę ciągle wybrzmiewają w pamięci słowa Jezusa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk 15,34).
Simone Weil pisała: „Opuszczenie, w jakim zostawia nas Bóg, jest Jego sposobem pieszczoty. (…) Bóg może być obecny w stworzeniu tylko w formie nieobecności”. Jezus stracił punkt odniesienia, był zupełnie samotny. W ostatniej chwili wypowiedział cały ból człowieka pragnącego bliskości Boga, a jednocześnie oczy, uszy i dłonie napotkały przerażającą pustkę. Być może cisza Wielkiej Soboty jest tą samą nieobecnością Boga, którą wykrzyczał Jezus w Wielki Piątek? Być może to ta sama cisza, ale stopniowo nabierająca mocy dzięki miłości?
Milczenie jest zaproszeniem
Wobec milczenia Boga człowiek często nie daje za wygraną. Włączony radar emocji sugeruje, że uczucia pozytywne są związane z obecnością Boga, a negatywne – z opuszczeniem przez Niego. Pomyślne wydarzenia są przejawem Jego aprobaty, zaś tragedie stawiają pod znakiem zapytania Jego obecność, bliskość czy nawet istnienie.
Niekiedy też nowym „językiem” relacji z Bogiem może stać się społeczny prestiż – pełne podziwu spojrzenia innych dla naszej wysokiej pozycji społecznej możemy traktować jako świadectwo Boskiej sympatii, natomiast zadłużenie i bezrobocie za dowód opuszczenia przez Boga. Tymczasem w każdej z tych sytuacji mówimy innym językiem niż mówi Bóg.
Milczenie Boga jest zaproszeniem, aby relację z Nim budować inaczej. Bycie przyjacielem/przyjaciółką Boga wyraża się poprzez mówienie w języku ciszy i przyjęcie Jego milczenia jako pełnej miłosnej obecności. Milczenie Boga zaprasza do tego, by szukać Go na bardziej subtelnych drogach. Brak Jego głosu i dotyku nie sprawia, że jest Go mniej, ale pozwala na doświadczenie Go w pełni.
Boskie „do widzenia”
Mistrz Eckhart pisał, że Pan Bóg przychodząc, mówi jedno słowo: „Do widzenia”. Jego odejście jest zarazem pełnią obecności. Tego nigdy nie zrozumie umysł, pojąć tę prawdę może tylko serce. Dlatego Jezus mówi: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16,7).
Bóg nigdy nie odchodzi tak jak człowiek – trzaskając drzwiami z wyzwiskami na ustach. Odejście Boga jest paradoksalne: gdy Bóg mówi „do widzenia” – daje siebie w pełni, gdy Jezus odchodzi, daje swojego Ducha, aby Jego uczniowie byli przyjaciółmi Boga, dzieląc życie z Trójcą. Dlatego warto to odejście Boga wytrzymać i nie zapełniać pustki religijnymi sloganami, trzeba przetrwać ten symboliczny jeden sobotni dzień.
Psalmista modli się: „Dzień jeden w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące. Wolę stać w progu domu mojego Boga niż mieszkać w namiotach grzeszników” (Ps 84,11). W ciszy Wielkiej Soboty „stoimy w progu”, instynktownie chciałoby się wejść, miło sobie z Bogiem porozmawiać, poczuć Boskie poklepanie po ramieniu i wyjść z poczuciem dobrze przeżytej modlitwy. Stanie „w progu domu Boga” przypomina sytuację akrobaty, który skacze z jednego trapezu na drugi. W pewnym momencie znajduje się pomiędzy, w postawie zaufania, ale bez asekuracji.
Za tym progiem może czekać pewna niespodzianka. Bóg może wymagać bowiem „porzucenia Boga dla Boga”, podobnie jak od Chiary Lubich, Mistrza Eckharta i innych. Wówczas już milczenie Boga nie tylko z bólem akceptujemy, ale wspólnie z Nim z radością posługujemy się językiem ciszy. Jan od Krzyża mówi: „Nada, nada, nada, nada y en el monte nada”, co znaczy: „Nic, nic, nic, nic i na górze też nic”.
Pokochać język milczenia
Milczenie Boga jest wszechogarniające, a ze względu na to, że miłość Boga jest całkowicie pozbawiona pierwiastka egotycznego, wielu mistyków doświadczyło wezwania, aby „porzucić Boga dla Boga”. Każde słowo, każde wyobrażenie Boga mogłoby być bowiem tym sznurkiem, który pozbawia wolności. Jak słusznie zauważył św. Jan od Krzyża, „wprawdzie cieńszą nić łatwiej jest zerwać, lecz choćby było łatwo, dopóki jej nie zerwie, [ptak] nie wzleci”.
Jezus mówi: „Bądźcie więc tak doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Wielka Sobota prowadzi do pokochania języka milczenia. Już nie usprawiedliwiamy Boga za milczenie, ale doświadczamy, że miłość najpełniej wyraża się w ciszy. Ojczystym językiem człowieka jest mowa, dotyk i spojrzenie, a jednak zakochaliśmy się w Nim, który używa innego języka miłości.
Początkowo za podstawowy język uznawaliśmy nasz, a Jego za obcy. Jednak potem fascynujemy się Jego językiem, używamy go coraz częściej, z pasją uczymy się nowej gramatyki. Z czasem decydujemy się na przeprowadzkę do kraju Ukochanego, wówczas coraz częściej milczenie staje się podstawowym sposobem wyrażania miłości. Powtarzamy wtedy za św. Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego” (Ga 2,20).