Kluczowym słowem jest “wolność”. Wolność ojczyzny rodzi się w bólu, tak samo wolność człowieka – przechodzi przez ból. Zrozumiałam to, stojąc nad trumną pierworodnego syna, dotykając jego ciała. Pomyślałam: Kurczę, nic do mnie nie należy.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Monika Burczaniuk: W filmie „Służące” jest wzruszająca scena – główna bohaterka mówi małej dziewczynce, którą się opiekuje: „pamiętaj, jesteś mądra, jesteś dobra, jesteś ważna”. To miało być dla niej przesłanie na całe życie.
Beata Jakoniuk-Wojcieszak*: To przesłanie było ważne, bo było prawdziwe. Kobieta najpierw wypełniła treścią te słowa – swoją obecnością, miłością, dobrym dotykiem. Wszystkie te emocje i uczucia kryły się pod wypowiedzianymi słowami, spakowane jak w folderze. Dziewczynka mogła go rozpakowywać, czerpać z tego przez całe życie. To konkretne działanie zmienia myślenie. Jeśli z miłością, z szacunkiem odnosimy się do drugiego człowieka – on wie, że jest ważny, nawet bez słów. W drugą stronę tak nie działa, słowa bez relacji byłyby tylko słowami, martwymi słowami.
Jeśli mówimy najpiękniejsze słowo bez przekonania…
…to będzie ono jak uschnięty kwiat. Możesz powiedzieć, że masz w domu kwiat. To prawda, ale jeśli go nie zasilasz, on usycha. To jednak nadal kwiat. Tak samo jest ze słowem bez wypełnienia go działaniem. Słowo pozostaje słowem. Czasem wystarczy ciepły, życzliwy uśmiech, który powie więcej niż dziesiątki słów.
Jednymi z najważniejszych słów są te usłyszane od rodziców?
Mam powiedzieć, z czym powinniśmy wypuszczać swoje dzieci z domu? (śmiech) Każdego człowieka, nie tylko dzieci, trzeba „wypuszczać” z dobrym słowem. Także panią, która u ciebie sprząta! Życz jej pięknego popołudnia, błogosław ją. My zapominamy o tak prostym geście, jak błogosławienie. Błogosławienie dzieci, kiedy wychodzą rano do szkoły. Zamiast mówić: „Uważaj na siebie! Tylko żebyś się nie przewróciła”, lepiej powiedzieć: „Idź, doświadczaj, poznawaj, otwórz się na ludzi, otwórz oczy, otwórz uszy, nie bój się!”. To jest to wartościowe słowo.
A jeśli ktoś jest sam?
Nigdy nie jesteś sama ze sobą. Naucz się słuchać Boga, On jest w Tobie i w końcu Go usłyszysz. Najpiękniejsze, ale i najtrudniejsze słowa spotkałam w sobie, żyją we mnie. Zagłuszane i tak znajdą czas, aby wybrzmieć. Pilnuj, czym meblujesz swoją głowę.
Najpiękniejsze słowa to też te, które mogą zmienić czyjąś rzeczywistość. Przypomina mi się tu Twoja historia o choince.
To historia przemiany. Zawsze każę studentom pokazywać swoje pasje – co robią poza obowiązkami, jakie mają talenty. Pewna kobieta przyniosła i nieśmiało pokazała dwie upięte, tiulowe choinki. Donośnym głosem zapytałam: „Kto chce kupić?”. Okazało się, że poza mną chętne są jeszcze dwie osoby. Zaczęła się licytacja. Kupiłam jedną choinkę. Na następnych zajęciach, tuż przed Bożym Narodzeniem, przyszła ta sama studentka, prosząc, żebym przyjęła choinkę w prezencie. „Od tej choinki, do której sprzedaży mnie pani zmusiła, wszystko się zaczęło! Sprzedałam jeszcze 18 i za te pieniądze kupiłam sobie ten płaszcz”. Jak tylko weszła, zwróciłam na niego uwagę! Piękny, butelkowy kolor, wełniany, piękne obszycie. Wyglądała pięknie, emanowała przedświątecznym życiem! Powiedziała, że do tej pory nigdy w życiu nic nie sprzedała. „Wciskałam sąsiadom i rodzinie moje rękodzieło. Nie miałam odwagi pokazać go dalej, to pani mnie zmusiła! Każdego dnia, kiedy zakładam ten płaszcz, myślę o pani, jak tym słowem: Wstań, idź, robisz piękne rzeczy! zmusiła mnie pani do działania”. Słowo jest ważne, kiedy ludzie mają uszy chętne do słuchania. My słuchamy, ale nie słyszymy. Ona usłyszała, bo powiedziałam prawdę.
Tym bardziej, że otacza nas tyle dźwięków. Trudno odróżnić, co faktycznie buduje, od tego, co podcina skrzydła.
Trudno buduje się poczucie własnej wartości, za to błyskawicznie się je rujnuje. Z poczuciem wartości jest jak z budowlą i fundamentem. Wyobraź sobie budowlę na potężnym fundamencie, wznoszoną latami – całe dzieciństwo, także wiek prenatalny – kawał czasu. Później tę całą robotę każdy z nas musi każdego dnia wykonywać sam. Mozolnie dokładać kolejne cegiełki. Ważne, na czym opierasz swoją wartość. Jeżeli wyłącznie na materialnych rzeczach, to kiedy je tracisz, a żyjemy w czasie permanentnej zmiany, wszystko tracisz.
Na przykład pracę.
Pamiętam taką sytuację, kiedy po uruchomieniu kanału TVP Info nowy prezes wyrzucił wszystkich dyrektorów, w tym mnie. Zadzwonił do mnie kolega i powiedział: „Ojej, będziesz miała depresję”. Zdziwiłam się. Ja? Dlaczego miałabym mieć depresję? „No wiesz, każdy ma depresję” – wyjaśnił. Ale ja nie byłam związana ze stołkiem, tylko z zadaniem i z ludźmi! Zadanie prawie wykonałam, bo antena ruszyła, a ludzie zostają. Nie byłam związana z krzesłem, które tam stoi, więc to, że tam zostało, nie może rujnować mojego życia i myślenia o sobie. To zresztą pozwoliło mi odnaleźć się w tym zespole po powrocie do TVP na inne „krzesło”.
W czasach sukcesu i kultu wiecznej młodości chyba nie ma miejsca na słabość.
Jest miejsce na prawdziwość, a prawdziwość to moc. Jeśli jestem smutna, mówię: „Słuchajcie, jestem smutna, źle mi jest, to nie ma nic wspólnego z wami”. Przemawia do mnie to, co pisze Ken Wilber, że niepodobna, by ktoś całkowicie się mylił i niepodobna, by ktoś całkowicie miał rację. Gdybyśmy każdego dnia, w każdej sprawie i w każdym sporze tak myśleli, że to niemożliwe, że mam w 100 proc. racje, gdybyśmy mentalnie zamienili się miejscami, to bylibyśmy w zupełnie innym miejscu jako Polacy i w ogóle świat. „Staraj się ocalić wypowiedź bliźniego” – te słowa św. Ignacego Loyoli mają dziś szczególną moc.
Kiedyś powiedziałaś coś, co bardzo mnie dotknęło: „Jeśli pierworodny syn matki nie należy do niej, to czy coś tak naprawdę do nas należy?”.
Kluczowym słowem jest “wolność”. Wolność ojczyzny rodzi się w bólu, tak samo wolność człowieka – przechodzi przez ból. Zrozumiałam to, stojąc nad trumną pierworodnego syna, dotykając jego ciała. Pomyślałam: Kurczę, nic do mnie nie należy. Jeśli nie należy do nas nasz pierworodny syn, to nic do nas nie należy. Ratowało mnie, że wierzę, że się spotkamy, że Filip przechodzi i że podążam za nim, w tym samym kierunku. To irracjonalne, ale czułam rozpacz matek, ludzi, którym przy stracie nie jest dana ta nadzieja. Wiara jest łaską. Nie zawsze ludzie wyparli obecność Boga, czasem nie dostali tego w domu, czasem taki, a nie inny jest plan Boga. Uświadomiłam sobie, jak dobrze, że wierzę, że mam tę perspektywę.
Nie miałaś pretensji do Boga?
To było zadziwiające, że nie zadałam Bogu ani razu pytania „dlaczego?”. W dniu, kiedy żegnaliśmy syna, zaczęłam śpiewać „Barkę” i uznałam, że to jest ta odpowiedź. „Pan kiedyś stanął nad brzegiem, szukał ludzi gotowych pójść za Nim”. Wiedziałam, że Filip był gotowy. Najpierw jesteś w szoku, później w konieczności życia i funkcjonowania dla pozostałych dzieci, a dopiero później doświadczasz niezwykłej łaski i opieki na przemian z potężnym bólem i tęsknotą. Ważne, że się równoważą. Oba stany są moje, ale nigdy nie jestem sama. Nie boję się bać.
*Beata Jakoniuk-Wojcieszak – sekretarz programu TVP INFO, dziennikarka, autorka programu „Teraz kobiety” i „Tu kobiety”, prywatnie szczęśliwy człowiek. Od 24 lat żona Pawła, matka 4 dzieci . Po śmierci pierworodnego syna celebruje każdą chwilę, a zwłaszcza drugiego człowieka.