Narodzony Jezus i zapowiedź śmierci
Aniołowie w Betlejem, obwieszczając radość narodzin, nie mówili jednak nic o słodyczy i tkliwości tego wydarzenia, ale wprost wskazywali na „Niemowlę leżące w żłobie”. To my uczyniliśmy z Betlejem wydarzenie pełne romantycznej poezji. A tak naprawdę pierwszy żłóbek to przede wszystkim znak ubóstwa i odrzucenia.
Bóg dla siebie wybrał zwierzęcy żłób, w którego kształcie zarysowuje się już krzyż. Prawdę tę wspaniale uchwyciła ikonografia Wschodu, która przedstawia Dzieciątko zawinięte w pieluszki podobne do całunu i które spoczywa w kamiennym żłóbku przypominającym grób. Czerń wewnątrz groty, w której przyszedł na świat Chrystus, wskazuje na śmierć, grzech, otchłań.
To właśnie w niej narodził się Chrystus, aby uwolnić Adama, a wraz z nim całą ludzkość. Jest to bardzo świadome nawiązanie autora do stwierdzenia, że narodziny Jezusa zapowiadają Jego śmierć. To także obraz Boga jako Światłości, która zstępuje w ciemność świata oczekującego na to światło.
Bosko-ludzki most
Liturgia tych dni bardzo często cytuje sformułowanie ojców Kościoła, które brzmi tak: „Syn Boży stał się człowiekiem, aby uczynić nas Bogiem”. Ta wymiana otrzymuje nazwę „przedziwnej wymiany” (łac. admirabile commercium).
W nieszporach uroczystości Świętej Bożej Rodzicielki śpiewamy: „O cudowna wymiano! Stwórca ludzkości przyjął duszę i ciało, narodził się z Dziewicy, a stając się człowiekiem bez udziału ziemskiego ojca, obdarzył nas swoim bóstwem”.
Intuicja ta ukazuje głębię teologicznej prawdy, że zbawienie człowieka polega przede wszystkim na przywróceniu nam uczestnictwa w naturze Bożej. To dzięki Wcieleniu jest możliwe zbawienie, ponieważ tylko dzięki temu bezprecedensowemu wydarzeniu – gdy Bóg staje się człowiekiem – zostaje ustanowiony Pośrednik między nami a Bogiem. I tylko po tym „bosko-ludzkim” moście Bóg schodzi do człowieka, a człowiek może przyjść do Boga.
Wcielenie Boga jest antycypacją przebóstwienia człowieka. Człowiek bowiem został stworzony do uczestnictwa w Bożej naturze jako istota otwarta na przebóstwienie. Warto zwracać uwagę na tę prawdę zwłaszcza w dzisiejszym kontekście kulturowym, gdy wielu ludzi stara się „być jak Bóg”, tyle że bez Boga.
Upodobnienie się do Chrystusa: pełnia człowieczeństwa
W naszą naturę wpisane jest odwieczne pragnienie przebóstwienia, jednakże zostaje ono niespełnione i zawsze będzie oszustwem i zdradą człowieczeństwa ukierunkowanego na nieskończoność bez rzeczywistego utożsamienia z Bogiem. Wielu chce widzieć w człowieku nieświadomego boga, inni mówią, że człowiek jest tylko człowiekiem.
Paradoks ludzkiej natury w świetle Bożego Objawienia polega zaś na tym, że człowiek jest człowiekiem tylko wtedy, gdy staje się Bogiem i Chrystus – Syn Boży, który stał się człowiekiem, ukazuje człowieka jako istotę realizującą się przez exodus z samego siebie ku Bogu. Człowiek znajduje swoją pełnię nie w sobie samym, lecz przezwyciężając siebie, wychodząc z siebie.
Pełnia życia człowieka to zatem nic innego jak upodobnienie się do Chrystusa i to zarówno w życiu, jak i w śmierci. Święty Szczepan jako diakon, czyli sługa wspólnoty, imitować będzie w życiu tego, który sam o sobie powiedział, że przyszedł na ziemię po to, aby służyć, a nie aby mu służono. Najwierniejsze upodobnienie się do Jezusa nastąpi zaś w męce i śmierci, czyli w męczeństwie.
Św. Szczepan i Jezus
Opis męczeństwa świętego Szczepana oraz jego słowa wypowiedziane tuż przed śmiercią charakteryzuje daleko idące pragnienie naśladowania męki i śmierci Chrystusa. Proces Szczepana – podobnie jak proces Jezusa – odbywa się przed Sanhedrynem i sam przebieg rozprawy jest podobny (w obu występują fałszywi świadkowie). Oba wydane wyroki wykonywane są „za miastem”.
Uderzające podobieństwo stanowią także słowa Jezusa na krzyżu i Szczepana w czasie kamienowania. Jezus tuż przed śmiercią powiedział: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego”. O śmierci świętego Szczepana napisano w Dziejach Apostolskich: „Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha Mojego!»”. Obaj także przebaczyli tym, którzy przyczynili się do ich cierpień. Jezus powiedział: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”; natomiast Szczepan modlił się: „Panie, nie poczytaj im tego grzechu!”.
Oto tutaj doskonała wymiana. Bóg staje się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem. Św. Fulgencjusz, biskup Ruspe, w VI wieku pisał: „Wczoraj nasz Król, odziany szatą ciała, wyszedł z łona Dziewicy i raczył nawiedzić świat; dzisiaj Jego żołnierz opuszcza siedzibę ciała i pełen chwały przechodzi do nieba”.
Ten afrykański biskup w swoim kazaniu na dzisiejszą uroczystość wskazuje także na dar przyniesiony na ziemię przez Zbawiciela, który umacnia ludzi do zwycięskiej walki i doprowadza ich do wspólnoty z Bogiem. Tym darem jest miłość. „Miłość, która Chrystusa przywiodła z niebios na ziemię, Szczepana powiodła z tej ziemi do nieba...
Szczepan, mocny miłością, przezwyciężył zapamiętałą nienawiść oprawców, w tym Szawła, i tak wysłużył sobie, by jego prześladowca na ziemi stał się dlań towarzyszem w niebie. (...) Miłość więc jest źródłem i początkiem wszelkiego dobra, jest wypróbowaną obroną i drogą wiodącą do nieba. Kto nią postępuje, nie może ani błądzić, ani się lękać. Ona kieruje, ona chroni, ona prowadzi”.
Narodzić się do życia w Bogu
Nie oddaliliśmy się zatem od wczorajszej uroczystości. Wczoraj obchodziliśmy Dies Natalis Domini, dzisiaj przejście św. Szczepana do życia w Bogu, czyli jego dies natalis: dzień jego prawdziwych narodzin.
Szczepan jest pierwszym, który stał się świadkiem Chrystusa aż do śmierci. W ciągu wieków historii Kościoła jego śladami pójdzie wielu innych, którzy pośród prześladowań i trudności świadczyć będą życiem i śmiercią o bezgranicznej miłości Boga do człowieka.
Są męczeństwa krótkie i intensywne, takie jak Szczepana. Istnieją także męczeństwa powolne: świadectwo życia pośród trudności i codzienności każdego dnia. Być może jest to właśnie to nasze. Dzisiaj liturgia zaprasza nas, abyśmy nie zniechęcali się, krocząc na drodze miłości i wierności Bogu, upodabniając się do Tego, który upodobnił się do nas.