W życiu codziennym, a tym bardziej w czasie kwarantanny, ludzie nie przestają narzekać i wysłuchiwać narzekań innych. I choć na dłuższą metę takie narzekanie może stać się męczące i trudne do zniesienia, ma jednak pewne znaczenie psychologiczne, a nawet duchowe…Wydaje się, że wszyscy mamy w sobie coś z Calimero (bohatera włosko-francusko-japońskiej kreskówki o tym samym tytule z 2014 r. – przyp. tłum.). Dzieci narzekają na rodziców, rodzice na swoich znajomych, znajomi na swoich przełożonych. A gdy nie mamy konkretnego powodu do narzekania w naszym życiu, zaczynamy narzekać na cały świat.
Psychoanalityk Saverio Tomasella przyjrzał się przyczynom i symptomom tej tak powszechnej dolegliwości. Uosabia je postać Calimero – budzącego litość, ledwo co wyklutego ze skorupki pisklaka, który uważa, że życie jest „naprawdę niesprawiedliwe”. Specjalista zostawia nam kilka wskazówek zaczerpniętych z własnego doświadczenia zawodowego, by podpowiedzieć, w jaki sposób powinniśmy odnosić się do takich osób, zarazem irytujących i budzących współczucie, lub też jak samemu pozbyć się tego przyzwyczajenia.
Skąd się biorą Calimero?
Postać Calimero nie ma zbyt dobrej prasy, i słusznie. Calimero wyraża „nieustającą i natarczywą skargę” i zachowuje się jak „osoba skoncentrowana na samej sobie, która wymaga od otoczenia nieustannej uwagi” – stwierdza Saverio Tomasella.
Specjalista zauważa, że jego żale bywają często śmieszne, narzekanie – infantylne, a jego roszczenia z pozycji ofiary wskazują na niedojrzałość i brak zgody na frustrację. Przez jego gabinet przewijają się pacjenci dotknięci tym, jakże charakterystycznym dla naszych czasów, symptomem. „Narzekanie na wszystko dokoła, często na byle co, jest następstwem potężnego efektu fali, który mógłby stanowić niemal usprawiedliwienie dla infantylnego zachowania, które je charakteryzuje” – wskazuje. Im bardziej pacjenci narzekają, tym mniej są w stanie stać się dojrzałymi i odpowiedzialnymi podmiotami, zdolnymi do działania dla osiągnięcia własnego szczęścia.
Diagnoza jest okrutna i powinna zachęcić nas do tego, by skończyć z narzekaniem, ale, wbrew wszelkim oczekiwaniom, Saverio Tomasella rehabilituje Calimero. Zamiast obwiniać nas o tę tendencję do użalania się nad swoim losem, proponuje nam przyznać się do tego, że narzekanie jest nie tylko uprawnione, ale nawet korzystne.
Według psychoanalityka pewne żale (nawet te pozornie śmieszne) zasługują na to, by ich wysłuchać, chociażby z powodu wewnętrznej rany, której stanowią nieoczywisty wyraz. Samotność, opuszczenie, maltretowanie, poczucie niesprawiedliwości – w dzieciństwie osoby typu Calimero doświadczały sytuacji powodujących głęboki smutek. Z tych skarg, na które nie ma pocieszenia, często wyłania się obraz zranionego dziecka, któremu brak miłości. „Poczucie niesprawiedliwości jest wewnętrznym wyrazem tego doświadczenia pierwotnej, kompletnej bezsilności. Podobnie jak w przypadku Calimero, uczucie to pojawia się wówczas, gdy mierzymy się z brakiem opieki: nie ma nikogo, kto mógłby nam pomóc, ochronić nas i wesprzeć…” – wyjaśnia Saverio Tomasella. W przypadku Calimero zachęcanie do stoicyzmu przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. Jedynie tłumi cierpienie, które, bynajmniej nie ukojone, zatruwa człowieka.
Tyrania dobrego humoru prowadzi do egoizmu
Według psychoanalityka obnażanie czyjegoś narzekania może stać się zasłoną dymną dla egoizmu. Tyrania dobrego humoru, wezwanie do „pozytywnego myślenia” i „życia chwilą”, brak tolerancji dla narzekania bliźniego i „osób myślących negatywnie” (których, zgodnie z zachętami niektórych czasopism, powinniśmy unikać), skrywają egoizm, tym bardziej okrutny, że ukryty pod pozorami cnoty stoicyzmu.
Takie podejście upoważnia do zamknięcia serca przed tym, kto przyznaje się do cierpienia. Pozwala zachować niewzruszone serce, a jednocześnie czyste sumienie. I choć dalekie jest od tego, by rzeczywiście zapobiegać narzekaniu, pozwala mu rozwijać się w innej postaci. „Zakaz narzekania rodzi i żywi krytykę, wyrzuty i pogardę, a także kpinę” – stwierdza specjalista u pacjentów, którzy nie przestają uskarżać się na innych. Między zachowywaniem pozorów a wyparciem, wyjście z postawy narzekania nie jest rzeczą łatwą.
Duchowe zalety uskarżania się
Jaką postawę należy przyjąć wobec „katastrofy”? Co zrobić, by jej świadomość nie prowadziła do bezowocnego użalania się nad sobą, do przyjmowania postawy ofiary lub do nadmiernego nostalgicznego skupienia się na sobie? „Pierwszym etapem jest zmierzenie się z nieszczęściem twarzą w twarz” – proponuje dominikanin Adrien Candiard. „Pójście do końca za słowami Chrystusa «Boże mój, czemuś mnie opuścił?»”.
Jednak daleki od tego, by zachęcać nas do postawy narzekania, która żywi się nostalgią, zachęca nas raczej do tego, by „oczyścić nasze złudzenia” i przyjrzeć się ponownie historii proroka Jeremiasza. Z tej opowieści brat Candiard wyciąga naukę wielkiej wagi: najwyraźniej jest czymś uzasadnionym wyrażanie swojego cierpienia wobec „katastrofy”, podobnie jak czymś właściwym jest wypowiedzenie swojego cierpienia wobec zniszczonej i spustoszonej Jerozolimy. Jednak w obliczu katastrofy powinniśmy „naszą nadzieję złożyć jedynie w Bogu”, a więc zrezygnować z naszych własnych, małych pomysłów na pocieszenie, jak chociażby odbudowa Jeruzalem.
Nie zapominaj patrzeć w przyszłość
Z kolei siostra Solange Navarro zauważa, że w Biblii znajdziemy wiele przykładów toksycznego narzekania, wynikającego z koncentracji na przeszłości. Izraelici na pustyni żałują Egiptu, z którego uwolnił ich Bóg. „Ich pamięć o przeszłości jest zniekształcona, idealizują ją, podczas gdy droga wyjścia jest drogą uwolnienia” – dodaje siostra Navarro. Efekty: kręcą się w kółko po pustyni przez czterdzieści lat, a ci, którzy szemrają nie wejdą do Ziemi Obiecanej. Cóż za zadziwiająca metafora jałowego roztrząsania przeszłości! Obserwacje kliniczne potwierdzają analizę Saverio Tomasella, który podkreśla, że bezproduktywne użalanie się to „rodzaj fiksacji bez poczucia czasu”, „lament wokół mauzoleum”, „odrzucenie czasu, który mija”. Wyjście z postawy narzekania, które kręci się wokół siebie, oznacza zgodę na to, by spojrzeć w przyszłość.
Postacią biblijną będącą uosobieniem skargi jest Hiob. Po nagłej utracie swoich dóbr i swoich dzieci, jest absolutnie obojętny i niemal machinalnie recytuje pobożne formułki. Później zawzięcie skarży się Bogu na swój los. Według siostry Navarro jego zbulwersowani przyjaciele nie mogą znieść jego oskarżenia na granicy bluźnierstwa. Oburzeni, opuszczają go. Tymczasem Hiob jest jedyną postacią w Biblii, o której Bóg mówi: „Powiedział prawdę o mnie”. Jednak, by tak się mogło stać, potrzeba było nieszczęścia, które go dotknęło i załamania.
Hiob uczy nas, że aby mieć nadzieję na zaprzestanie narzekania, jedynym rozwiązaniem jest zanurzenie się w niej do końca, bez żadnych ustępstw, nie pozwalając sobie na fałszywe pocieszenie, na kojące i zwodnicze argumenty. „Skargę może ukoić jedynie skarga. Jakkolwiek dziwne by się to wydawało, zdarza się, że trucizna jest jednocześnie antidotum” – zauważa protestancka teolożka Marion Muller-Colard. Zgoda na to, by zmierzyć się z nieszczęściem twarzą w twarz, w całej rozciągłości, jest zaakceptowaniem, podobnie jak uczynił to Hiob, że Bóg nie jest jakąś wyobrażoną przez niego figurą obrońcy, który wynagradza dobrych, a karze złych.
Czasem potrzeba słowa autorytetu, by przestać się użalać
Czy mamy więc poddać się nieszczęściu? Czy powinniśmy traktować życie jako „łez padół” i oczekiwać lepszego życia w raju? To by znaczyło zapomnieć o tym, że Hiob doświadczył pocieszenia za życia, że Jeremiasz, znany ze swoich „jeremiad” i lamentacji do Boga, posyłany przez Niego głosić nieszczęścia ludowi, przez który był bardzo źle odbierany, jest bardzo ważną figurą nadziei. Jeremiasz tak naprawdę głosi Nowe Przymierze i w czasie najgorszego nieszczęścia kupuje pole, które symbolizuje jego nadzieję na lepsze dni. A Bóg obiecuje mu: „Będę z tobą”.
Hiob doświadcza pocieszenia, ponieważ potrafi nawiązać dialog z Bogiem. Nie pozostaje sam w swoim bólu. Jego skarga nie jest samotnym zawodzeniem, ale u samej swej podstawy jest ona skierowana do Osoby. Dla Hioba zgoda na uskarżanie się to ośmielenie się, by rozmawiać z Bogiem w wolności, bez pobożnych formułek. Oznacza to również zaprzestanie użalania się nad sobą w pewnym momencie. W Księdze Hioba Bóg odpowiada swojemu słudze stawiając mu przed oczy doskonałość i piękno Stworzenia: „Gdzieś był, gdy zakładałem ziemię?” (Hi 38, 4). To wezwanie niespodziewanie kładzie kres jego skardze.
„Czasem potrzebne jest słowo autorytetu, by wydobyć nas z użalania się nad sobą. Podobnie jak dziecko poddaje się słowom „Dość tego” swojego ojca i przypomina sobie wówczas, że nie jest samo, i że dobrze jest wiedzieć, że świat nie kręci się wokół niego” – zauważa Marion Muller-Colard. Do tej samej postawy zaprasza nas brat Adrien Candiard, proponując odrzucenie fałszywych nadziei i wyjście z jałowego narzekania, by spróbować uczynić z naszych doświadczeń „szansę, by kochać dzisiaj”. To zaproszenie do życia, które zaczyna się dziś i trwa na wieki!
Pauline Quillon
Read more:
Zrzęda, maruda – a gdybyś tak mógł przestać marudzić na dobre?
Read more:
Słuchanie narzekania niszczy mózg. Potwierdzają to naukowcy