Specjalista wojskowy David Santos przebywał na patrolu w Iraku w 2005 r., kiedy obok jego pojazdu eksplodowała przydrożna bomba. IED (improwizowane urządzenia wybuchowe) stanowiły ogromne zagrożenie podczas tej fazy wojny w Iraku, zabijając i raniąc niezliczoną liczbę żołnierzy. Sercem misji jego zespołu było obserwowanie sytuacji i utrudnianie podkładania bomb.
Byli członkami 173. Oddziału Nadzoru Dalekiego Zasięgu, jednostki mającej na swoim koncie gromadzenie informacji wywiadowczych na temat sił opozycji, często z dużej odległości za linią wroga. Zmiany taktyczne podczas konfliktu w Iraku spowodowały, że 173 Dywizja weszła w znacznie bliższy kontakt z wrogiem, zwiększając ryzyko. W sześcioosobowym zespole, do którego przydzielono Davida, nieoczekiwane było codziennością. W każdej chwili mogli znaleźć się pod wrogim ostrzałem, wpaść w zasadzkę lub spowodować, że przydrożna bomba nagle eksploduje obok ich wozu.
Dwadzieścia lat później ks. David pamięta, jak był na patrolu, kiedy zdetonowano IED. „To zawsze był niebezpieczny obszar” – mówi Aletei. Gdy jechali, nagle rozległ się głośny huk, „i nasz Humvee był pełen kurzu!”
Na szczęście ta konkretna bomba została zakopana zbyt głęboko. Nie było ofiar śmiertelnych, ale wydarzenie to przypomniało Davidowi o „kruchości życia, szczególnie tego dnia”. Ks. David trzyma kawałek odłamka bomby na pamiątkę tego zdarzenia.
Cichy telefon
Jeszcze zanim on i jego brat bliźniak Brian wstąpili do wojska po 11 września, David Santos miał poczucie, że został umieszczony na Ziemi nie bez powodu. Jego rodzice byli portugalskimi imigrantami, którzy wierzyli w rodzinę i służbę. Nie byli rodziną regularnie chodzącą do kościoła. Choć David pamięta, że w domu mieli przedmioty i obrazy o charakterze religijnym.
Droga Davida do Kościoła rozpoczęła się, gdy spotykał się z dziewczyną, która przyprowadzała go na Mszę św. Zaczął uczęszczać do parafialnej grupy młodzieżowej i poznał księdza Antonio Bico, który miał ogromny wpływ na jego życie. „Ks. Tony z pewnością jest tym, który nauczył mnie kochać Jezusa” - mówi ks. David.
Ksiądz Tony podczas spowiedzi zapytał Davida, co chce zrobić ze swoim życiem. Ks. Dawid tak to wspomina: Pamiętam, jak powiedziałem: „Chcę być żołnierzem Chrystusa”. I kiedy to mówię, myślę, co to w ogóle znaczy? Wiedziałem, że chcę zostać żołnierzem, ponieważ wydarzył się 11 września i myślałem wtedy o wojsku. Ale przeżywałem też odrodzenie i pogłębienie wiary, więc w myślach byłem jak żołnierz… żołnierz Chrystusa.
Ks. Tony patrzy na mnie i mówi: „To brzmi jak ksiądz”. Powiedziałem mu: „Ojcze, daj spokój, wiesz, że mam dziewczynę. Nie jestem zainteresowany." Aż do tego momentu nawet o tym nie myślałem”. David nadal skupiał się na wojsku. On i Brian aktywnie sprawdzali różne służby wojskowe w poszukiwaniu odpowiedniego dla siebie miejsca. Jednak w duszy Davida zostało zasiane ziarno, które czasami wypływało na powierzchnię w nieoczekiwany sposób.
„Pamiętam, że myłem zęby i nagle wyobrażałem sobie siebie w koloratce i zastanawiałem się: Co?Co do licha się dzieje?”
Niedługo potem przyjaciel rodziny namówił Davida i Briana Santosów, aby dołączyli do 173. pułku. Rozpoczęli intensywne szkolenie i ostatecznie zostali wysłani do Iraku.
Piraci i Wikingowie
Podobnie jak wielu weteranów, ks. David wykazuje autentyczną pokorę, gdy mówi o swojej służbie wojennej. Jednak z rozmowy ze swoim byłym dowódcą wynika, że 11 miesięcy spędzonych przez braci Santos w Iraku wymagało wiele od nich i innych żołnierzy 173. Dywizji.
„Moi ludzie żyli w ciągłym zagrożeniu i byli w stałym kontakcie z wrogiem” – mówi w rozmowie z Aleteią emerytowany pułkownik Michael Manning . „To była niezwykle niebezpieczna misja. Za każdym razem, gdy przechodzili przez drut, dochodziło do pewnego rodzaju kontaktu, niezależnie od tego, czy był to ostrzał z broni ręcznej, ostrzał z moździerzy, bomba przydrożna, czy też jakiś rodzaj interakcji ze zwiadowcami wroga.
Pułkownik Manning (który był kapitanem, gdy ks. David służył w Iraku) podkreśla, że 173. pułk był placówką elitarną. „Każdy, kto był w tej jednostce, musiał rywalizować o stanowisko” - mówi.
Aby wykonać swoją misję, niezbędny był pewien rodzaj wytrzymałości. Przeciętny patrol w Iraku trwał od 8 do 24 godzin. Członkowie 173. Dywizji „pracowali od 48 do 72 a nawet do 96 godzin. To było niespotykane”.
„Jeden z moich podoficerów mawiał, że nasza jednostka składa się z piratów i wikingów. To są typy facetów, których potrzebujesz” - dodał pułkownik. Wśród tych mężczyzn David wyróżniał się swoją prawością i głęboką wiarą, ale także umiejętnością nawiązywania kontaktu z innymi, którzy „nigdy nie widzieli wnętrza kościoła” lub w najmniejszym stopniu nie interesowali się religią.
„Miał tę zdolność, by być zaliczanym do nich, a mimo to cieszył się tak dużym szacunkiem, że mógł żyć w czystości, a mimo to nadal kochać tych gości i doceniać ich, być zaliczanym do nich, a jednocześnie nie dać się im zniewolić” – mówi pułkownik.
Jedną nogą na tym świecie, drugą gdzie indziej
Po zakończeniu misji David i jego brat wrócili do domu. Wrócił na studia, ale kwestia jego prawdziwego powołania tylko się nasiliła. W piątkowe wieczory wychodził z przyjaciółmi, potem wracał do domu i brał prysznic, aby móc pojechać do Newark, „aby pomóc ks. Tony’emu, gdy odprawiał [w sobotę rano] Mszę św. w intencji Misjonarzy Miłości. To było tak, jakbym jedną nogą był w jednym życiu a drugą nogą zaczynał wkraczać w inne życie.
Jeśli chodzi o ks. Davida, swoje doświadczenia podsumowuje po prostu tak:„Uwielbiam być księdzem!” Od święceń kapłańskich minęło dwanaście lat. W 2022 roku został proboszczem kościoła św. Jakuba Apostoła w Springfield w stanie New Jersey. Jego nowa praca oznacza zajmowanie się niezliczoną liczbą kwestii związanych z konserwacją, personelem i finansami, ale główny nacisk pozostaje nadal na misji kapłańskiej.