Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ostatnie dni przed świętami, gdy jesteśmy już jedną nogą poza Wielkim Postem, nasze myśli mogą skłaniać nas do małych podsumowań. Postanowienia, które powzięliśmy na początku mogą przyprawiać nas o różne refleksje. Czy im podołałem? Czy może upadłem? Jaki jestem dzisiaj, a jaki byłem przed Środą Popielcową? Co mi dało świadome umartwianie się? Może patrzę do lustra i widzę zmianę w wyglądzie? A może czuję się lepszym człowiekiem? Ilu nas czyta ten tekst, tyle będzie pytań i różnych odpowiedzi.
Światło przychodzi do ciebie
Może znajdzie się ktoś, kto wytrwał aż do dzisiaj i dopełni postanowień aż do Wielkiego Czwartku. W piątkową noc odprawi ostatnią Drogę Krzyżową i ze skupieniem, pełen zrozumienia i spełnienia wejdzie w czas przeżywania Świąt. Poczuje, że Pan dał mu siłę i moc do zrobienia kolejnego kroku ku świętości. Można wyobrazić sobie, że ktoś taki w Środę Popielcową wchodzi nocną porą do ciemnego tunelu, w którym jest nieprzyjemnie zimno, wilgotno i ciemno. Idąc ma wyprostowaną sylwetkę, wie czego chce i konsekwentnie dąży do celu. Na końcu wychodząc wkracza w jasny dzień, w którym ciepło i światło otacza go z każdej strony.
Może znajdzie się ktoś, kto ambitnie podszedł do tematu postu. Powziął postanowienia, sumiennie trzymał się ich przez pierwsze tygodnie, gdy zapał był największy. Ale zdarzyło się raz czy dwa, że pokusa wzięła górę. Czasami przez przypadek, bez namysłu, tak z automatu. Dopiero potem przyszło opamiętanie: co ja zrobiłem? Kroczył zimnym tunelem. Po drodze kilka razy wszedł w boczne, błotniste korytarze dające złudne światło, które okazywało się jednak za każdym razem złudne. Mimo wszystko wracał do głównego korytarza i koniec końców doszedł do wyjścia z tunelu, gdzie światło było już prawdziwe a ciepło przyjemne. Wyszedł w jasny dzień z trochę obłoconymi butami.
Może znajdzie się ktoś, kto dziś zda sobie sprawę, że w poście tak naprawdę nie zrobił nic dla rozwoju duchowego. Nie specjalnie, ale tak po prostu z dnia na dzień odkładał spowiedź. W nawale obowiązków nie miał czasu zatrzymać się nad swoim życiem, pomyśleć co warto byłoby zmienić, nad czym popracować. Ciągle omijał wejście do tunelu. Na początku kroczył gdzieś wzdłuż niego, myśląc, że mniej więcej wie, którędy tunel prowadzi i w każdym momencie może do niego wejść przez dodatkowe włazy po drodze.
Ale dziś już zdaje sobie sprawę, że stracił orientację. Nie wie jak wrócić do wejścia ani którędy prowadzi trasa. W końcu nastanie dzień, ale będzie się czuł nieswojo. Będzie mu za ciepło, światło będzie razić w oczy, najchętniej to wróciłby na drogę od wejścia do wyjścia. No, ale chcąc nie chcąc spotkał się z dniem.
Przyjmij światło
Myślę, że nie ważne jak wyglądała twoja „przygoda” w tunelu. Może twoja historia była jeszcze inna. Najważniejsze jest to, że na końcu Światło przychodzi mimo wszystko. Świecić będzie dla tych wyprostowanych, czystych i zmienionych na lepsze. Świecić będzie dla tych z obłoconymi butami, niepewnych swojej zmiany, którzy po drodze kilka razy poszli na łatwiznę. Świecić będzie dla tych, których razi, którzy nawet nie weszli do tunelu. Światło po prostu jest dla wszystkich.
Od nas zależy, czy je przyjmiemy i jak je przyjmiemy. Czy nasze oczy są do niego już przyzwyczajone i śmiało patrzą w samo jego źródło, czy potrzebujemy okularów przeciwsłonecznych, czy może zasłaniamy się ręką lub odwracamy wzrok? Nigdy nie jest za późno na wejście do tunelu. Nawet gdy skończy się post, a może właśnie wtedy. Pamiętaj, że Światło jest i będzie. Dla ciebie też.