Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna Kamińska: Mamy Wielki post. A Nie wystarczy sam post?
O. Tomasz Albrecht OP: Określenie pochodzi, jak wiele innych z kultury monastycznej, która upowszechniła piśmiennictwo i edukację. Jeszcze parę wieków temu, bracia i siostry w różnych klasztorach pościli od Adwentu aż do Wielkiej Nocy. To był dopiero wielki post!
Piszą o ojcu: „Pasjonat liturgii od »kuchni« oraz sztuk kulinarnych od ich liturgicznej strony”.
Fascynuje mnie rytuał i kreatywność. Kuchnia jest miejscem, gdzie w pełni można tego doświadczyć. Pięknie podany posiłek ma w sobie podobieństwo do liturgii.
Kto ma na to czas? Pośpiech, byle co wrzucamy na ruszt…
… jemy, patrząc się w komórkę albo w telewizor, przez co pożywienie przestało nas cieszyć. Taki syndrom naszych czasów. Ale posiłek od zawsze jest zapalnikiem do rozmów, to buduje relacje. Jedzenie zawiera też w sobie fundamentalną troskę o ciało: jest czynnością intymną. Jedząc, opada z nas napięcie, rozluźniamy się i zaczynamy ze sobą rozmawiać. Pan Bóg uczynił z posiłku, szczególny sposób spotkania z ludźmi. Chcąc być z nami, wykorzystuje prostą drogę: przez usta do żołądka, do najgłębszych zakamarków naszego istnienia. Fascynują mnie słowa „bierzcie i jedzcie, bierzcie i pijcie”.
Znajomy niewierzący mówi, że to dziwne, by jeść człowieka.
Właśnie nie. Już tłumaczę. Normalnie jedząc coś cudownego, na przykład curry z dyni (ojciec głośno się śmieje i mówi, że zaprasza na konsumpcje do domu na Lednicy), organizm pobiera z potraw wszystkie składniki odżywcze, a dalej wiemy, co i jak. Kiedy spożywamy ciało i krew Chrystusa: On przemienia nas w siebie. Bóg wybrał sobie ten najzwyklejszy sposób: jedzenie. Eucharystia jest posiłkiem rytualnym. Zwykle my trawimy pokarm, a tutaj to Pokarm trawi nas. Jeśli jesteśmy wierni eucharystycznemu stylowi życia, możemy kiedyś usłyszeć Boga mówiącego do nas: „No wreszcie widzę w tobie podobieństwo do mojego Syna!” To dobry początek do rozpoczęcia zmian w życiu, prawda?
A post to najlepszy moment, by jeść prościej i bardziej zdrowo. Można zacząć od ograniczenia ilości przypraw, powstrzymaniu się od ulubionych kąsków czy smaków. Do zmian w jadłospisie trzeba wykrzesać z siebie odwagę. Ale warto! Lekka dieta wpłynie na nasze życie, sposób doświadczania świata, relacji z Bogiem i drugim człowiekiem.
W jaki sposób?
Przyjmując ciało Chrystusa, zmieniamy się wewnętrznie. Tak samo jest, kiedy zaczynasz się troszczyć o siebie. Kiedy jemy świadomie dobre, pełnowartościowe pokarmy, przestajemy czuć się „zaspani”, nasz ogólny poziom energii stabilizuje się. Przez to lepiej funkcjonujemy, spokojniej myślimy, bo nie jesteśmy przebodźcowani przez cukier. Nie mamy „zjazdów energetycznych”.
Warto popatrzeć na zwyczaje żywieniowe braci Benedyktynów czy Kartuzów. Bardzo tutaj polecam książki napisane przez benedyktyna, brata Victor - Antoine d’Avil - Latourrette OSB. Znajdziemy w nich nie tylko doskonałe przepisy kulinarne, ale przede wszystkim piękne wprowadzenie w kulturę benedyktyńską. Warto też pamiętać o tym, że zanim post przerywany stał się modny, to właśnie u kartuzów od dawna jadało się tylko dwa posiłki dziennie. Sposób, w jaki jemy może być zdrową ascezą: dyscypliną wewnętrzną. Brakiem, który rozwija nasze człowieczeństwo.
Ulubiona potrawa ojca?
Uwielbiam makarony. Ostatnio jednak coraz rzadziej mogę sobie na to pozwolić. Bardzo lubię też potrawy, które powstają z użyciem żywego ognia, wędzenia w dymie czy grillowania.
Słodkie pokusy?
Jestem fanem czekolady. Na szczęście budżet nie pozwala mi na częste kupowanie (ojciec śmieje się). Najczęściej sięgam po nią w procesie twórczym, 2-3 kostki gorzkiej czekolady do gorzkiej kawy…
Gorzkiej?
Tak! Lubię się odbić od smaku goryczy, by głębiej wejść w proces twórczy. Smak gorzkiej czekolady pomaga mi zmobilizować się, skumulować energię i zaatakować temat, nad którym pracuję.
Im bardziej słodko, tym więcej adrenaliny.
Raczej tym większy zjazd energetyczny po..
Jak zatem mniej jeść?
Podczas pobytu na rekolekcjach u sióstr Betlejemitek, w Livingstone Manor (stan Nowy Jork), dostałem kiedyś wytyczne, że podczas rekolekcji dobrze jest jeść powoli. W podręczniku, według którego przeżywa się tam indywidualne rekolekcje w ciszy, jest zachęta aby na cześć ziemskiego życia Jezusa, każdy kęs jedzenia przeżuwać 33 razy. Już samo liczenie może być lekcją cierpliwości, prawda? Tam właśnie, jedząc świadomie i powoli – zauważyłem, że mogę zaspokoić głód znacznie mniejszą porcją jedzenia.
Jezus chyba mało jadł i był wegetarianinem.
Są różne teorie. Nosił dobrej jakości szatę, a jako cieśla miał dobry fach. Myślę, że na rybkę sobie pozwalał. Czytamy w Piśmie Świętym, że miał kulinarne doświadczenie - gotował i szło Mu całkiem nieźle. Po zmartwychwstaniu Apostołowie poznali Go po łamaniu chleba i byli świadkami, jak grillował na rozgrzanych węglach chleb i ryby. Nie bał się glutenu, skoro jadł chleb (ojciec śmieje się).
Ryby kojarzą się z Jezusem. Szykujecie z siostrą Juliettą Homą wydarzenie w tym temacie?
W czasie Wielkiego Postu na kanale dominikanie.pl można zobaczyć cykl „7 ryb na Wielki Post”. Będziemy dzielić się Słowem Bożym i zaproponujemy siedem dań rybnych, które sami przyrządzamy.
(do rozmowy dołącza siostra Julietta Homa)
Ulubione ryby?
o. T.A: Uwielbiam pstrągi pod każdą postacią.
s. J.H: Łosoś wkażdym wydaniu! Lubię też dobrze przyrządzoną flądrę.
Będziecie uczyć jak mniej jeść?
s. J.H: W odcinkach nie, ale zdradzę, że można się nauczyć tego od ojca Tomasza. Potrafi czasem, choć wstyd się przyznać, zdyscyplinować mnie. Kiedy jemy wspólny posiłek na Lednicy i widzi, że planuję zjeść drugi kawałek ciasta, śpieszy z komunikatem: „może kawałek jabłuszka?”.
o. T.A: Zdyscyplinować? Ja cię tylko delikatnie zachęcam (ojciec śmieje się). Owoce to moja słabość. Jestem fanem jabłek, a gruszki zjadam w każdej postaci. Niestety mają mnóstwo cukru, ale na szczęście w miarę regularnie jeżdżę na rowerze. A jeśli idzie o dyscyplinę przy stole, to moją strategią jest jeść mniej, a częściej. Kiedy potrzebuję zastrzyku energetycznego, sięgam po orzechy i owoce.
Może kiedyś w DOMU na Legnicy zrobi ojciec warsztaty kulinarne?
o. T.A: Zaprosiłbym do wspólnego gotowania pana Karola Okrasę, który pięknie łamie przepisy i jest moją inspiracją. Czułbym się niesamowicie szczęśliwy, gdyby tak się stało. Dużo dobrego dzieje się w kulturze gastro i myślę, że młodzi są świadomi dobrego jedzenia.
s. J.H: Moje odczucia są odmienne. Ludzie oglądają chętnie przed telewizorem pasjonujące programy kulinarne, ale niekoniecznie przekłada się to na rzeczywistość. Łatwiej jest zamówić jedzenie niż samemu coś ugotować.
o. T.A: Kiedy zapraszam ludzi do kuchni, by razem gotować, jest to wyraz największego zaufania. Dosłownie mówiąc „wpuszczam kogoś do mojego domu… od kuchni”. Tam można się naprawdę dobrze poznać. Zawsze jak zjadłem coś dobrego w restauracji, prowokowało mnie, by to odtworzyć w domu, gotując z kimś kto jest da mnie ważny.
Główny argument nieprzekonanych do zdrowego jedzenia: „kiedy mam gotować, jak cały dzień pracuję?”.
o. T.A: Ja nie wyobrażam sobie życia bez gotowania. Kuchnia mnie cieszy i jest odskocznią od pracy duszpasterskiej. Po trudnym dniu biorę garnek, wsadzam do niego dobre produkty i wiem, że podążając za recepturą, coś wyjdzie. Kuchnia jest niesamowicie terapeutyczna: widać niemal natychmiastowo efekt pracy. To bardzo prosty generator radości na trudne dni. Gotowanie nadaje wtedy życiu smak!