Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jasny, Boży plan
Tym, kto uruchamia działanie i pokazuje, jak ma się ono odbywać w konkretnych etapach, jest sam Bóg. To On przemawia najpierw do Mojżesza i Aarona, dając im zarówno polecenie, jak i instrukcje – a dopiero następnie ci przywódcy Izraela przekazują całemu ludowi to objawienie.
„Biodra wasze będą przepasane, sandały na waszych nogach i laska w waszym ręku. Spożywać będziecie pośpiesznie, gdyż jest to Pascha na cześć Pana. Tej nocy przejdę przez Egipt, zabiję wszystko pierworodne w ziemi egipskiej od człowieka aż do bydła i odbędę sąd nad wszystkimi bogami Egiptu – Ja, Pan” (Wj 12, 11-12).
To, czego wymaga Bóg, nie jest czymś w rodzaju narodowego powstania, przez które Izraelici mogliby pomścić swe udręki na Egipcjanach i przejąć rządy nad krajem, urządzić się w nim. Takie zachowanie mogłoby być usprawiedliwione np. zaprowadzeniem wiary w Boga prawdziwego i Jego kultu w centrum starożytnego świata. Tymczasem Bóg chce Wyjścia, czyli opuszczenia owego centrum, przeniesienia się gdzie indziej z całym życiem wspólnoty.
Wyzwoleni do służby
Czym jest Wyjście, które Bóg organizuje i zapowiada? Jako moment wyzwolenia z niewoli, Wyjście mogłoby być rozumiane jako zwolnienie z obowiązków. W rzeczywistości Wyjście jest właśnie podjęciem powinności, i to najważniejszej: oddania czci Bogu.
To właśnie dla oddania czci Bogu Izrael ma wyjść z Egiptu. Momentem formacyjnym nowego ludu jest, owszem, wyzwolenie, ale to wyzwolenie z ludzkiej niewoli jest równocześnie przyjęciem służby Bożej, szczególnego obowiązku, który nie może być zrealizowany bez opuszczenia życia pogańskiego. Wie o tym nawet faraon, który przytłoczony przez straszne plagi Boże, mówi wreszcie do Mojżesza: „Wstańcie, wyruszajcie z pośrodku mojego ludu, tak wy, jak Izraelici! Idźcie i oddajcie cześć Panu według waszego pragnienia. (...) Proście także o łaskę dla mnie” (Wj 12, 31).
Exodus wciąż aktualny
Umiejętność przyjęcia i wypełnienia obowiązku Wyjścia jest zawsze aktualna w życiu chrześcijańskim. W istocie każde przyjście do kościoła na mszę jest Wyjściem: „To jest ofiara Paschy na cześć Pana, który w Egipcie ominął domy Izraelitów. Poraził Egipcjan, a domy nasze ocalił" (Wj 12, 27). Czytamy to z wiedzą, że tamta Pascha wypełniła się w Chrystusie, Jego ofierze złożonej poza centrum Jerozolimy, w miejscu dla złoczyńców. Złożywszy ofiarę Ojcu, Pan przyciąga odtąd wszystkich do siebie, do wiary prawdziwej i prawdziwej religii.
Trzeba więc umieć wychodzić „na bok” – nie po to, by uciec, ale po to, by móc spełnić w wolności swój obowiązek ludu Bożego.
Rzecz ta ma swój wymiar osobisty – gdy jesteśmy gotowi opuścić przestrzenie zniewolenia i grzechu, aby stać się wolnymi w spełnianiu woli Bożej. Istnieje też wymiar wspólnotowy i historyczny, ważny dla całego chrześcijaństwa.
Chrześcijaństwo peryferyjne
Gdy patrzy się na dzieje koncentracji i rozszerzania się chrześcijaństwa, widać oczywiście w pewnym miejscu dążenie do centrów świata, żeby tam głosić Ewangelię. Jednak ani przemówienie Pawła na Areopagu, ani obecność Apostołów w Rzymie nie ma w sobie nic z „duchowego blitzkriegu”, sukcesu opanowania Aten i Rzymu. Obecność w centrach jest chciana z racji misyjnych, ale prawda misji sprawdza się jednak w zdolności podążania drogami pokory i budowania własnych centrów, niekiedy na przedmieściach czy peryferiach „wielkiego świata”.
Chrześcijaństwo wczoraj i dziś – tam, gdzie żyje swoim własnym życiem – chętnie umieszcza swe własne centrale także poza osiami, centrami, punktami ciężkości, memami czy totemami oczywistymi dla dotychczasowego świata, organizującymi jego świadomość i życie społeczne. Podczas gdy ten świat konserwuje swe struktury mocy, chrześcijaństwo wyrasta „gdzieś obok”: niezbyt daleko, bez histerycznego buntu wobec centrum, lecz ze spokojem i pokorą, z miłością do tego, co małe. Tak jest z usytuowaniem wszelkiego rodzaju: a więc z punktami ciężkości rytuału, z symboliką, z hierarchią wartości, z oceną ról społecznych i oczywiście także z samą geografią kościelną. Nawet jeśli nie jest tak zawsze, chrześcijaństwo lubi „stawać obok”, chętnie wybiera sobie to, co inni odstawili poza centrum, na margines.
Stawanie obok
To właśnie w tym Wyjściu, czyli umiejętności stawania „obok” chrześcijaństwo jest u siebie – jeśli gdzieś na ziemi może być u siebie. Gdy zaś zaczyna się przesuwać ku aktualnym cywilizacyjnym centrom czy „normom”, można to porównać do wyruszenia na ryzykowną wyprawę misyjną, „za granicę”, czasami na drogę męczeństwa, a czasami na drogi strasznego zagrożenia pokusą mocy ziemskiej.
Tak więc bycie chrześcijaninem to między innymi umiejętność „stawania obok”, „zostawania obok”: czasami w ten sposób, że ukazuje się Objawienie, którego świat nie mógł sam odkryć w pałacach czy akademiach; a czasami w ten sposób, że się zostaje wiernym tej prawdzie i temu dobru, które świat porzuca w swych pogoniach za mocą.
Rzecz jasna to „stawanie obok” generuje czasami także nowe centra, nowe punkty ciężkości, nowe osie – czego świetnym przykładem i ilustracją może być „obrastanie” różnych pustelni w coraz większe ludzkie osiedla, które dziś znamy jako metropolie zdradzające chętnie swe piękne chrześcijańskie nazwy. To temat na inny tekst: o cywilizacji chrześcijańskiej, a więc o budowaniu nowego życia po przejściu przez Morze Czerwone.
Pobierz notatnik i zanotuj najważniejsze przemyślenia po przeczytaniu komentarza. W notatniku znajdziesz także wzywanie na ten tydzień. Podejmij je!