Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wyciągnąłem ją na spotkanie z Bashoborą
Wyjątkowo współodczuwam z parami, które modlą się o cud poczęcia. Z własnego doświadczenia wiem, z czym się mierzą. Jeszcze w narzeczeństwie Ola powiedziała, że mogą pojawić się problemy z zajściem w ciążę. Miała bardzo wysoki poziom prolaktyny, lekarze podejrzewali mikrogruczolaka.
Któregoś razu wyciągnąłem ją na spotkanie z o. Johnnym Bashoborą, które odbywało się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Mówię „wyciągnąłem”, ponieważ Ola nie miała ochoty na nie pójść. Zgodziła się, bo nie wypadało odmówić (uśmiech).
Tamtego dnia o. Bashobora prorokował, że Pan Bóg chce uzdrowić z niepłodności ponad trzysta par obecnych na spotkaniu. „Niech mężczyźni położą ręce na swoje żony. Bóg będzie Was w tym czasie uzdrawiał”, zapewnił. Wtedy jeszcze nie byłem mężem Oli, tylko narzeczonym, ale – można powiedzieć – awansem położyłem dłoń na jej głowie.
Cud
Ojciec Bashoroba powiedział, że uzdrowione kobiety poczują w swoim ciele, w brzuchu, poruszenie. To miało być takie potwierdzenie, że cud się dokonał. I Ola, której nastawienie było wtedy raczej sceptyczne, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju cudowności, poczuła to poruszenie. Pół roku później, będąc już małżeństwem, poczęliśmy Julię, która obecnie ma sześć lat.
Trzy lata po Juleczce na świecie pojawił się Staś. Tutaj również Pan Bóg cudownie interweniował, ponieważ staraliśmy się o Stasia już jakiś czas, ale... nie udawało się.
Pamiętam, któregoś wieczoru kładziemy się do łóżka, a Ola mówi: „Po raz kolejny nasze starania okazały się daremne. Zbliża mi się okres”.
Wkurzyłem się i powiedziałem: Olu, czy wierzysz w to, że Pan Bóg nawet w trakcie okresu może spowodować zajście w ciążę?
Życie – największy dar
Spojrzała na mnie i nakryła się kołdrą, a ja zacząłem się modlić. Wtedy usłyszałem w sercu pytanie, które – jak wierzę – zadał mi sam Bóg.
Brzmiało: „Czy wiesz, jaki jest mój największy dar?”.
Miłość – odpowiedziałem.
A Bóg na to: „Nie. Życie”.
Następnie oczyma serca zobaczyłem, jak z nieba schodzi na ziemię światełko. To był Staś. Dzień później żona nie dostała okresu. Powiedziałem więc: „Zrób test ciążowy”.
I okazało się, że Ola jest w ciąży.
Tekst pochodzi z książki „Płomień mocy Jezusa. Świadectwo Jacka Piotrowicza”, wyd. Dobro i Piękno.