Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Anna Gębalska-Berekets: Od nauczycielki do autorki bajek i opowiadań religijnych. Jak to się stało?
Katarzyna Tempes: Od zawsze lubiłam czytać i pisać. Dziesięć lat temu napisałam bajkę dla dzieci, która na razie czeka w szufladzie (uśmiech). Kto wie, może ujrzy jeszcze kiedyś światło dzienne. Nie pamiętam już, kiedy pojawił się pomysł na pierwszą historię. Jakoś tak samo przyszło. Potem miałam długą przerwę ze względu na brak czasu, nie miałam też pomysłu jak zacząć i wiary w to, że w ogóle mogę napisać sensowną książkę. Pasja wróciła wraz z serią bajek o świętych i mam nadzieję, że będę miała możliwość dalszej pracy nad tym i innymi projektami.
Miała pani kiedykolwiek wątpliwości, czy to słuszna droga?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Pracuję zawodowo, a pisaniem zajmuję się w wolnym czasie. Książki piszę bardziej dla przyjemności. Po każdym napisanym utworze mam poczucie, że powstało coś, co przeczytają później młodzi czytelnicy. Nieraz myślę, że jak już będę mieć dzieci, to będę mogła im przeczytać te wszystkie historie. Czuję z tego powodu ogromną satysfakcję.
Pierwsze teksty powstały jeszcze w czasie pandemii. Historia o bł. Carlo Acutisie powstała już w Azji i to podczas dwutygodniowej hotelowej kwarantanny!
Tak, w pewnym sensie pandemia przysłużyła się do powstania moich książek. Historię o bł. Carlo zaczęłam pisać jeszcze w Polsce, kontynuowałam już w Azji. Zamknięta w niewielkim hotelowym pokoju miałam ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym. Całe szczęście w tym czasie kończyłam zdalnie podyplomowe studia, zajmowałam się pisaniem i próbowałam racjonalnie zorganizować czas.
Opowieści, których inspiracją są święci
Jak się pisze bajki religijne?
Zawsze zaczynam od czytania. Zanim zdecyduję się na formę i na to, jakie zdarzenie i historię mam tym razem opisać, czytam biografię danego świętego. Jeśli chodzi o książkę o ojcu Beyzymie, to oprócz zapoznania się z jego życiorysem, sięgnęłam również po lekturę jego listów.
Kiedy pracowałam nad bajką o kard. Stefanie Wyszyńskim, prymasie Polski, sięgnęłam po jego „Zapiski Więzienne”. Gromadzę istotne informacje, zaznaczam ciekawe fragmenty, a na marginesie dopisuję swoje pomysły i uwagi. Przygotowuję plan książki, wybieram bohaterów, którzy będą tłem do przedstawienia głównej postaci. To dla mnie bardzo ważne i zwykle długo o tym myślę, zanim siądę do pisania.
Taka forma przekazu najlepiej dociera do najmłodszych czytelników?
Mam nadzieję, że tak! Wybrałam taką formę, ponieważ w życiorysach świętych i błogosławionych pojawiają się nieraz bardzo trudne wątki. Próbuję odpowiedzieć na pytania, dlaczego konkretna osoba miała takie, a nie inne życie, jak odkrywała jego sens i znosiła trudności, dlaczego Pan Bóg dopuścił te trudności? My, dorośli, często nie rozumiemy Bożego planu, zwłaszcza kiedy tylko coś pójdzie nie po naszej myśli. Myślę, że dla dzieci bywa to czasem jeszcze trudniejsze.
Jak powstają ilustracje do książek?
One powstają według wcześniej przygotowanego planu. Zazwyczaj to ja proponuję konkretne sceny do zilustrowania. Współpracuję w tym zakresie z ilustratorem, grafikiem oraz wydawcą. Zdarza się, że jeszcze zanim siądę przed komputerem mam w głowie pomysł, który chciałabym zrealizować. Na podstawie sporządzonej listy kilku projektów powstają szkice, a następnie kolorowe ilustracje. Potem wystarczy odpowiednio zestawić grafikę z tekstem. Trzeba mieć przy tym dużo cierpliwości i kreatywności. Dlatego tak bardzo doceniam pracę s. Franciszki z wydawnictwa Sióstr Loretanek, która zawsze służy pomocą i potrafi mnie zaskoczyć swoimi pomysłami.
„Bajki uwrażliwiają nas na to, co niewidoczne”
„Świat przyjaciół Boga” – to jedna z serii, która przybliża najmłodszym ludzi, którzy zaufali w swoim życiu Bogu. Czy wybór osób jest przypadkowy?
Wybór nie był przypadkowy. Pierwsze książki pisałam sama i dopiero potem wysłałam je do wydawnictwa eSPe. Tak zaczęła się nasza współpraca. Redaktor prowadzący, po przeczytaniu napisanej przeze mnie historii ojca Jana Beyzyma, stwierdził, że koncepcja tego utworu jest bardzo ciekawa. Tłem do przedstawienia postaci polskiego misjonarza były zwierzęta, które obserwowały działania głównego bohatera. Wtedy zaproponowano mi współpracę przy historiach o ojcu Dolindo, św. Charbelu oraz bł. Carlo Acutisie.
Andrzej ze Strachociny – mały urwis, który został wielkim świętym, opowieść o ojcu Beyzymie oraz Prymasie Wyszyńskim. Skąd pani czerpie inspiracje?
Pomysł na pierwszą historię o ojcu Janie Beyzymie pojawił się nagle. Pamiętam, że miałam właśnie wyprowadzać się do Azji i wtedy przyszła pandemia. Walizki były prawie spakowane, złożyłam wypowiedzenie w pracy i miałam sporo wolnego czasu. Pewnego dnia listy polskiego kapłana i misjonarza przypadkowo wpadły mi w ręce. W tej korespondencji apostoł trędowatych na Madagaskarze jawił się jako ciepły, pełen prostoty i zaufania Bogu człowiek.
W jego zapiskach przejawia się jego dobroć oraz świetne poczucie humoru. Kiedy zaczęłam myśleć o tym, żeby spróbować opisać jego niesamowite życie, do głowy przyszedł mi lemur. Muszę przyznać, że uwielbiam pisać o osobach, których autorzy różnych publikacji unikają, ze względu na trudne i skomplikowane życiorysy. Dlatego pojawił się pomysł napisania książki o św. Andrzeju Boboli. Zanim zaczęłam pracę nad publikacją zapoznałam się w licznymi informacjami o patronie Polski. Nie znalazłam jednak żadnej bajki dla dzieci o nim, jedynie pozycje dla dorosłych czytelników. Postanowiłam więc, że stworzę opowieść specjalnie dla dzieci. Aby i one miały okazję do pielęgnowania relacji ze świętymi.
Który z bohaterów jest pani najbliższy i dlaczego?
Myślę, że każdy ze świętych i błogosławionych staje się dla mnie bliski, zwłaszcza po tak długim czasie poznawania ich pięknych życiorysów. Ojciec Dolindo nauczył mnie wspaniałej modlitwy, a ojciec Jan Beyzym tego, że święci ludzie mogą mieć dystans do świata oraz poczucie humoru. Św. Charbela i bł. Carlo Acutisa lubię i doceniam za to, że tak jak ja, kochali i szanowali zwierzęta, a św. Andrzeja Bobolę za jego wytrwałość i zapał do działania. Prymas Wyszyński jest dla mnie wzorem pokory i rozważności.
„Książki pomagają zrozumieć świat wartości”
Ma pani swojego ulubionego świętego?
Tak! Jest nim św. Antonii Padewski. To on pomógł mi odnaleźć mojego zagubionego kota. Od tamtej pory często się do niego modlę i jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi (uśmiech).
Obecnie mieszka i pracuje pani w Singapurze. Jak tu wygląda rynek literatury?
Rynek wydawniczy w Singapurze wygląda zdecydowanie inaczej, niż w Polsce. To mała wyspa. Ludzie posługują się tu językiem angielskim oraz narodowymi językami. Jest tu kilka niewielkich wydawnictw. Większość książek jest sprowadzana z różnych krajów, w zależności od potrzeb czytelników.
Literatura może pomagać w wychowaniu dzieci i kształtowaniu umiejętności postrzegania różnych sytuacji?
Myślę, że literatura może odgrywać zarówno pozytywną jak i negatywną rolę w kształtowaniu małego człowieka. Dlatego trzeba bardzo uważać, jakiego typu publikacje przekazuje się młodym czytelnikom. Przy wyborze literatury szczególną uwagę zwracam na kilka aspektów.
To znaczy?
Pierwszy z nich to treść – jakie przesłanie niesie książka i czy prezentowane w niej wzorce zachowań są zgodne z wartościami i naszymi przekonaniami. Jako dorośli jesteśmy w stanie rozpoznać treści, które służą manipulacji. Dziecko nie ma takiej świadomości i po prostu chłonie wszystko z otoczenia jak gąbka. Warto też zwrócić uwagę na język, jakim jest
napisana książka. Zdarzało mi się odkładać publikacje, które miały ciekawą treść, ale były napisane byle jakim językiem. Ważne jest również poczucie estetyki. Lubię publikacje ładnie wydane z elementami graficznymi. Pozwalają kształtować rozwój dziecka i jego gust.
Plany literackie na przyszłość?
Właśnie piszę historię pewnego świętego, ale nie chcę jeszcze zdradzać szczegółów. Mam nadzieję, że za jakiś czas również ta historia znajdzie się w rękach najmłodszych czytelników.