Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna Kamińska: Jezus przyszedł na świat w warunkach skrajnie ubogich. My wiemy swoje, święta muszą być bogate…
Siostra Łucja Rado OP: Przygotowujemy urodziny, zapominając o solenizancie. Pieczemy, gotujemy i sprzątamy na wysokim górnym C. W efekcie stajemy się nerwowi, przez co dochodzi do spięć. Warto odpuścić i okna umyć po świętach. To pomoże odkryć ducha świąt.
Trudno sobie wyobrazić, że Bóg przychodzi jako dziecko.
W dodatku totalnie bezbronne, zależne od swojej mamy, która go karmi, ubiera i wyciera nos. W rodzinie, w której dzieją się całkiem zwyczajne rzeczy. Jezus przychodzi, by powiedzieć, że bardzo nas kocha.
Jak w to uwierzyć?
W czasie świąt dobrze jest wyhamować. Przestać żyć w wirze pracy, odpowiedzialności, kreatywności, których się od nas oczekuje. W efekcie stajemy się stalowymi dorosłymi. Nie ma miejsca na bycie dzieckiem, które płacze i przyznaje, że potrzebuje pomocy, bo sobie z czymś nie radzi. Potrafi się śmiać z prostych rzeczy. Pozwólmy sobie w święta na spontaniczność, wejście w relacje z osobami, które są obok. Wtedy pozwalamy, by Bóg się nami zaopiekował.
Jak?
W relacji z Nim często dyskutuję, pytam i rozmawiam, czasem się wkurzam kiedy nie wyobrażam sobie niektórych sytuacji. Kiedy widzę niesprawiedliwość, cierpienie innych, absurdy życia pytam: dlaczego? Mam prawo, bo jestem Jego dzieckiem, nie wszystko rozumiem. Czuję, że się mną opiekuje dzięki ludziom, których stawia na mojej drodze, On mnie nimi kocha.
Jakiś przykład?
Moje pojawienie się na Lednicy. Propozycja rozwijania tego miejsca, wśród licznych obowiązków, wydawałam się absurdalna. Miałam swoje życie duszpasterskie, rozpoczęte studia, codzienną pracą z młodzieżą i nie było mi po drodze z kolejną misją, pomocą, tutaj na Lednicy. Byłam jak męczące rodzica dziecko, zadając mu w kółko pytanie: ale dlaczego ja? Mimo zmagań postanowiłam zaufać, stwierdziłam, że On wie, co robi.
Często, to co my chcemy, na co się uprzemy, nie wychodzi nam na dobre. To, co od Niego pochodzi, rozwija w nas umiejętności, które będą przydatne za jakiś czas. Kiedy robimy swoje, tupiąc nogą ze złości – bywa, że nie ma z tego dobrych owoców. Dałam się poprowadzić Jego Mądrości, bo nie mam wglądu w swoją przyszłość. No i On wie więcej o mnie. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam na tym, że dałam się poprowadzić.
Jak to się ma do posiadania planów?
Bóg nie przychodzi do naszej bezczynności, ale wchodzi w akcje naszego życia. Planuję sobie różne rzeczy. Każdy z nas ma marzenia i bardzo dobrze! Bez nich życie byłoby nieznośne. Kupiłam nowe buty do chodzenia po górach, bo w ferie i latem planuję wyprawę z młodzieżą. Nie mogę się już doczekać!. Trzeba dbać o swoje pasje i marzenia, bo pomagają odkrywać sens codzienności.
„Chcesz rozśmieszyć Boga, powiedz mu o swoich planach”?
(s. Łucja głośno się śmieje). Znam to! Chodzi o relację, dialog z Nim. Dlaczego, przykładowo, wymyślam: mam nie powiedzieć Bogu, że marzy mi się wyjazd do Dubaju. Może właśnie tam czeka ktoś na słowo ode mnie, które zmieni jego życie? Św. Tomasz, nasz dominikański współbrat, mówił, że „łaska buduje na naturze”. Czyli to, jacy jesteśmy, mamy predyspozycje czy pasje: Bóg łapie i wykorzystuje. Nie jest tak, że nami steruje jak marionetkami, ale wchodząc w nasze życie – pomaga nam rozwijać naturalne zdolności.
Siostry ulubiony psycholog, człowiek, który przeżył Auschwitz, Viktor Frankl, mówił: „Człowiek nie jest stworzony do szczęścia, ale do sensu”. To jak go znaleźć w 2024 roku?
Większość z nas szczęście kojarzy z przyjemnościami. Wszędzie go szukamy - w jedzeniu, relacjach, pracy. Frankl mówi, że szczęście jest wypadkową. Czymś, co wychodzi w trakcie działania, a co za tym idzie: w momencie odkrywania sensu życia. Mówi też bardzo ważne zdanie: „Każdy z nas ma sens życia”. Nikt go nam nie nada, ani sami sobie też nie nadamy. Kiedy człowiek żyje sensownie każdego dnia – szczęście jest wypadkową tego. Szczęście przychodzi, nie wtedy, gdy go szukamy, ale kiedy czujemy, że jesteśmy na swoim miejscu. Że pełnimy, wolę bożą, dając coś z siebie innym.
Dobrze widać to w losach siostry.
Trochę to trwa, zanim człowiek dostrzeże sens pracy i życia częściowo w Krakowie, częściowo na Lednicy. Kiedy zobaczyłam, że Bóg mnie prowadzi, stało się to łatwiejsze. Widzę w tym trudzie nawet jakiegoś rodzaju szczęście. Okazało się, że każdy dzień spędzony na Lednicy do czegoś dobrego prowadzi.
Na szczyt nawet. Jako pierwsza kobieta poprowadziła siostra spotkanie, porywając tłumy.
Zaczynam widzieć w swojej pracy światełko, które jeszcze jest daleko, ale jest. Moje bycie na Lednicy pokazuje mi, że Bóg czegoś ode mnie tutaj chce. Jestem Mu widać potrzebna, by razem z siostrą Juliettą i braćmi: ojcami Tomkiem Nowakiem, Tomkiem Albrechtem i ojcem Jackiem, rozkręcić to miejsce. Znajduję szczęście, choć zdarza się, że czasem widząc, ile to miejsce potrzebuje uwagi i pracy (po ludzku) nie chcę tutaj być. Kiedy odbijam się od swoich „chęci”, widzę sens działania Boga.
Jak?
Zaczynam być cierpliwa. Chcę poczekać na efekty. Przypominam sobie słowa, czym jest miłość:
„Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą”.
Może się okazać, że za rok czy dwa nie dam rady czegoś unieść, co może być znakiem, że to nie jest miejsce dla mnie. Póki, co, podejmuję wysiłek z cierpliwością, łącząc swoje wszystkie obowiązki. Liczę, że czegoś nowego się nauczę, coś zrozumiem. I, że to, co robię, okaże się sensowne także dla mnie.
Działania siostry, jako pierwszej kobiety prowadzącej ewangelizację podczas „Dni Lednicy” były mega…
… wyzwaniem, ale i stresem. Obecność ojca Tomka Nowaka była ogromnym wsparciem, radością i pięknym czasem. To spowodowało, że ta nowa sytuacja, w której się znalazłam, była łagodniejsza. Porównam to do dobrej relacji dziennikarzy telewizyjnych. Przykładowo Dorotka Wellman i Marcin Prokop. Czuć, że się lubią, a dobra energia działa i ich niesie. W naszym przypadku też czuję rękę Boga, że postawił nas koło siebie. Zresztą ojca Tomka dobrze poznałam dopiero w działaniu na Lednicy. To było zaskakujące i bardzo pozytywne.