Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W zeszłym roku w święta miało być gwarno i wesoło. Zaprosiliśmy rodzinę, poczyniliśmy przygotowania, zaopatrzyliśmy lodówkę i spiżarnię. Czekaliśmy na gości.
Jednak o tej porze roku, a wie to każdy mieszkający w naszej strefie klimatycznej, sezonowe choroby zakaźne potrafią przyplątać się w najmniej odpowiedniej chwili.
Padło na nasze starsze dziecko. Gorączka, katar, kaszel - wiadomo, cały komplet wczesnozimowych przyjemności. A wśród oczekiwanych gości były osoby starsze lub takie, które ciężko przeszły COVID. Okazało się, że nikt nie przyjedzie. Zostaliśmy sami, izolowani w naszej pięcioosobowej rodzinie. Smutek, żal, przecież było tyle przygotowań, radości z oczekiwania.
W pierwszy dzień świąt, około południa, po późnym śniadaniu, kiedy już wszyscy wyszli z jadalni zostaliśmy sami z żoną przy stole. Siedzieliśmy, piliśmy zimową herbatę z nowych kubków, trochę pomilczeliśmy, trochę pogawędziliśmy. Za nami były już napięcia związane z szykowaniem świąt, niemal dokładnie jak z popularnego mema: „Okna umyte, prezenty spakowane, teraz tylko awantura o nie-wiadomo-co i można świętować”.
Chwila ciszy, święty, świąteczny spokój, jakby czas się zatrzymał i zrobił nam wielką niespodziankę. Byłem zachwycony. I w te święta też tak chce. Wiadomo, tamta chwila była sytuacją spontaniczną, nie do wyreżyserowania. Czy można jednak coś zrobić, żeby te święta miały swoją jakość?
Postanowiłem zrobić parę postanowień. Tak, postanowień na święta, bo te najczęściej robimy przed Wielkim Postem, czy Adwentem. Ja jednak spróbuję przeżyć te święta świadomie.
Odpuścić
Może w tym roku dać spokój przed świętami z rzeczami, które nie mają większego znaczenia, a kiedyś stawały się moją obsesją. Kiedyś musiałem KONIECZNIE umyć samochód przed Bożym Narodzeniem. Każdy mężczyzna, który w Wigilię pojedzie do myjni wie doskonale, że czeka go długa chwila przyjemnego relaksu w ukochanym autku.
Bo przed samymi świętami kolejki owijają te przybytki czystej motoryzacji niczym anakonda swoją ofiarę. Dla mnie jazda do myjni, by KONIECZNIE doczyścić auto akurat nie wiązała się z wzięciem wolnego od mielenia maku, ale była za to ewidentną stratą czasu, bo przed świętami biorę sobie na głowę mnóstwo rzeczy - potrzebnych, mniej potrzebnych i tych kompletnie zbędnych. Tak jakbym przed samą Wigilią chciał dopiąć cały świat na ostatni guzik. Czy tylko ja tak mam?
A za oknem dziś leje, dlatego może dam sobie spokój w tym roku z dopieszczaniem auta, które i tak w święta będzie przede wszystkim stało. I może znajdę jeszcze parę innych rzeczy, których nie muszę KONIECZNIE skończyć przed wieczerzą wigilijną.
Nie objadać się
Łatwo powiedzieć. Co roku obiecywaliśmy sobie, żeby nie przesadzać z kupowaniem jedzenia na święta. Różnie to bywało. Ale myślę, że na przestrzeni lat opanowaliśmy sztukę racjonalnej świątecznej aprowizacji. A może mamy po prostu większy zamrażalnik. W zeszłym roku nie zmarnowały się nawet nadwyżki związane z nagłym brakiem gości. W każdym razie w święta chciałbym jeść tak, żeby się dobrze czuć. Przyznaje się, mam skłonności do łakomstwa. A obżarstwo, które wymyka się spod kontroli, potrafi przygnieść swoim ciężarem te piękne dni.
Dlatego chciałbym o tym pamiętać i w odpowiedniej chwili włączać STOP przed następną porcją pysznego bigosiku lub makowca.
Ruszać się
Spacery są akurat moją dobrą świąteczną tradycją. Bo jeśli już wrzuciło się na ruszt więcej niż zazwyczaj, to trzeba to spalić. A może by tak na pasterkę czy mszę św. w świąteczny dzień po prostu pójść piechotą, zamiast toczyć się umytym i nawoskowanym (a jakże!) autem? I nawet niesprzyjająca aura niech nie będzie wymówką - bo wiadomo, że nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie. Wychylenie nosa za drzwi, choćby na godzinę, zrobi dużo lepiej każdemu, niż wychylenie czegoś innego „na zdrówko”. No i wiadomo — rodzinny spacer to budowanie relacji w wersji turbo.
Odkleić się od ekranów
Najlepiej żeby komórki służyły tylko tego dnia do składania życzeń, ale „paszczą” (czyli dzwoniąc do kogoś, by osobiście złożyć życzenia), a nie do przerzucania się esemesikami-rymowankami i niezbyt mądrymi gifami. Obiecuję, że będę bardzo się pilnował, żeby nie dać się wciągnąć tego dnia w wyżymaczkę scrollowania — szkoda świątecznych godzin.
Fajnie obejrzeć razem z rodziną jakiś typowo świąteczny film, ale już odpalenie serialu… upsss! Może się okazać, że serial włączony za dziennego światła, nagle w połowie hiperwciągającego sezonu toczy się już o zimowym zmierzchu, a my orientujemy się, że świąteczny dzień właśnie bezpowrotnie uleciał. Święta tak łatwo rozbić o twarde i zimne szkło ekranu.
Być
Takie „być” przeżyłem rok temu. Co robić żeby być? Myślę, że 100, a może nawet 50-60 lat temu, nie było innej opcji, żeby nie „być” w święta. A teraz trzeba się nieraz bardzo skupić na tym, żeby święta przeżyć, a nie przewegetować. To co robić? Rozmawiać, grać w planszówki, przeglądać wspólnie stare zdjęcia, opowiadać historie rodzinne, śpiewać kolędy.
W jednych rodzinach to wszytko wydarzy się bardzo naturalnie, w innych może trzeba będzie trochę to pomoderować. Myślę sobie, że takie „być” wiąże się z uczuciem musującej gdzieś w sercu radości, że jesteśmy razem, że możemy rozmawiać, że na chwilę świat stanął i zwolnił swój bieg, że dom jest wysprzątany i ustrojony, a na dworze palą się piękne światła.
Wdzięczność, że właśnie Chrystus rodzi się wśród nas.