Czy trud jest dobry sam w sobie?
„Trud jest dobrem” – przeciw tej opinii Tomasz z Akwinu w Summa theologiae wysunął następującą tezę: „Istota cnoty polega bardziej na dobru niż na trudzie”. „Nie wszystko więc, co jest trudniejsze, musi być również bardziej godne podziwu, lecz musi być w ten sposób trudniejsze, żeby jednocześnie było w większym stopniu dobre”.
O cnocie średniowiecze powiedziało coś, z czym my, ziomkowie Kanta, z trudem się godzimy. Umożliwia nam ona, by nasze naturalne skłonności – były nam podporządkowane? Nie, takie byłoby sformułowanie Kanta i nam wszystkim bliska jest ta myśl. Nie, Tomasz mówi: cnota doskonali nas w podążaniu za naszymi naturalnymi skłonnościami we właściwy sposób. Tak, najdoskonalsze realizacje moralnego dobra charakteryzują się tym, że osiągamy je bez trudu, bo do ich istoty należy to, że wynikają z miłości. Ale to przecenianie trudu i wysiłku jest widoczne nawet w samym pojęciu miłości.
Doskonała miłość usuwa trud
Dlaczego na przykład w odczuwaniu przeciętnego chrześcijanina miłość nieprzyjaciół jest tak wielkim stopniem miłości? Otóż przede wszystkim dlatego, że w niej naturalna skłonność jest pokonywana w stopniu heroicznym; nadzwyczajna trudność, niemożliwość prawie tej miłości stanowi o jej wielkości.
Co jednak mówi Tomasz: „Nie cechująca ją trudność miłowania nieprzyjaciół decyduje o istocie zasługi, lecz miłość przezwyciężająca tę trudność. Stąd gdyby miłość była tak doskonała, że całkowicie usuwałaby tę trudność, byłoby to jeszcze bardziej godne podziwu”. Jest więc tak: istota poznania zasadza się nie na wysiłku myśli, lecz w tym, że uchwytuje ono istniejące rzeczy, że odsłania rzeczywistość. I podobnie jak w sferze dobra największej cnocie zupełnie obcy jest wszelki trud, tak też największa forma poznania – błyskawiczny genialny pomysł, autentyczna kontemplacja – staje się udziałem człowieka jak dar; realizuje się bez trudu i obciążania.
Podchodzimy nieufnie do tego, co nas nie kosztuje
Tomasz jednym tchem wymienia kontemplację i igraszkę; „w związku z odpoczynkiem kontemplacji” (otium contemplationis) Pismo mówi o samej mądrości Boga, że „igra na okręgu ziemi, cały czas igra przed Nim” (Prz 8,30n).
Taką najwyższą realizację poznania może z pewnością poprzedzać największy wysiłek myśli, być może nawet musi ją poprzedzać (chyba że to poznanie byłoby łaską w ścisłym znaczeniu); w każdym razie ten wysiłek nie jest jednak przyczyną, lecz warunkiem. Także święta łatwość działania z miłości może być związana z uprzednim heroicznym wysiłkiem woli. Decydujące jest zawsze: cnota jest realizowaniem dobra; może to poprzedzać moralny wysiłek, ale na nim nie polega. A poznanie oznacza: docieranie do rzeczywistości istniejących rzeczy; poznanie nie wyczerpuje się w tym, że jest wysiłkiem myśli, „pracą umysłową”. Także ten aspekt pojęcia „pracy umysłowej” – przecenianie trudności jako takich – przedstawia się jako zaostrzenie i potwierdzenie pewnego konkretnego rysu na obliczu „robotnika”: jest to zamaskowany rys bezwarunkowej gotowości cierpienia. Ta bezwarunkowość stanowi element decydujący i odróżniający – ponieważ nie stawia ona pytania „dlaczego?”. Taka gotowość cierpienia, w której chciano widzieć najgłębszy sens wszelkiej „dyscypliny”, różni się radykalnie od rozumianej na sposób chrześcijański gotowości do ofiary, w której nie chodzi o ból jako taki, o uciążliwość jako uciążliwość, trudność jako trudność, lecz o całkowitą integralność, zbawienie, pełnię bytu i wraz z tym na koniec pełną szczęśliwość: „cel i normę dyscypliny stanowi szczęśliwość”. Wydaje się jednak, że najgłębszy sens przeceniania tego trudu jest taki: człowiek nieufnie podchodzi do wszystkiego, co przychodzi bez trudu; że gotów jest z dobrym sumieniem mieć na własność tylko to, co wywalczył z bolesnym trudem; a odmawia przyjmowania darów.
Dar jest pierwszy
Pomyślmy przez chwilę, jak bardzo chrześcijańskie pojmowanie życia polega na tym, że istnieje „łaska”; pamiętajmy o tym, że sam Duch Święty jest nazywany w pewnym sensie „darem”; że wielcy nauczyciele chrześcijaństwa mówią, iż podstawą sprawiedliwości Boga jest Jego miłość, a więc wszelkie zdobycze, wszelkie możliwe postulaty zakładają dar, coś, co się nam nie należy, czego nie wywalczyliśmy i nie wysłużyliśmy. Na pierwszym miejscu jest zawsze otrzymanie czegoś; postawmy sobie na chwilę wszystko to przed oczyma, a uświadomimy sobie przepaść, jaka tamtą postawę oddziela od tradycji chrześcijańskiego Zachodu.
Tytuł, lead, śródtytuły i podkreślenia pochodzą od redakcji Aletei.
Fragment książki Jozefa Piepera „Odpoczynek i kult”. Wydawnictwo „W drodze”. Tłumaczył Wiesław Szymona OP.