Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Szukanie woli Bożej
Szukanie i znajdowanie woli Boga, to chyba jedno z najtrudniejszych zadań, które stają przed uczniami Chrystusa. Wiele wysiłku kosztuje nas rozpoznanie wśród naszych pragnień, natchnień i poruszeń serca tych, które faktycznie pochodzą od Boga. Często więc zazdrościmy uczniom, którzy mogli widzieć i słyszeć Jezusa, albo też wprost zostali przez Niego powołani.
Wydaje nam się, że gdyby właśnie tak było w naszym życiu, wszystko stałoby się prostsze. Wystarczy przecież postawić się na przykład w sytuacji rybaków, którzy całą noc bezskutecznie próbowali złowić ryby. Czy można się dziwić, że gdy na drugi dzień, po cudownym połowie, usłyszeli wezwanie Jezusa, zostawili wszystko i poszli za Nim?
Wydaje się nam to oczywiste, dopóki głębiej nie skonfrontujemy się z prawdą o tym, czego faktycznie wymaga od nas Boże wezwanie, jeśli jest autentyczne. Ważna pod tym względem jest historia trzech naśladowców Jezusa, którą znajdziemy w Ewangelii św. Łukasza (Łk 9, 51-61).
Naśladowcy Jezusa
Pierwszy z owych naśladowców to człowiek jasno deklarujący chęć podążania za Jezusem. Nie zostaje jednak przez Niego powołany, a przynajmniej nie tak, jak sobie to wyobrażał. Dlaczego? Może ze względu na własne oczekiwania, ważniejsze dla niego niż faktyczny głos Chrystusa? Deklarując: „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz!”, usłyszał w odpowiedzi, że Syn Człowieczy nie ma na tej ziemi własnego kąta, gdzie mógłby złożyć głowę.
Inaczej w przypadku drugiego naśladowcy. Tego Jezus wzywa osobiście, proponując mu, aby poszedł za Nim, co jednak nie zostaje wcale przyjęte z bezwarunkowym entuzjazmem: „Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!” (Łk 9, 59).
Podobnie odpowiada trzeci naśladowca: „Pozwól mi najpierw pożegnać się z moimi w domu!” (Łk 9, 61). W tekście greckim Ewangelii, w obu odpowiedziach pojawia się słowo πρῶτον (proton), które można przetłumaczyć nie tylko jako „najpierw”, ale także – „przed”, „na pierwszym miejscu”.
Czy Jezus nie mógł poczekać?
Jaki z tego wniosek? Przede wszystkim taki, że mimo bezpośredniego wezwania (przynajmniej pierwszego z dwóch ostatnich naśladowców),wcale nie tak prosto porzucić wszystko i pójść za Jezusem. Przeszkadzają nam w tym rozmaite uwarunkowania i przywiązania – do ludzi, relacji, dóbr, do rzeczy wielkich i małych, ziemskich lub po prostu mniej istotnych – które stawiamy na pierwszym miejscu.
Czy Jezus nie mógł poczekać? Mógł, jednak nie w tym rzecz. Chodzi bowiem nie o Niego, ale o nas – o to, że nie zawsze mamy w sobie wystarczająco dużo wolności, aby z hojnością odpowiedzieć na Jego wezwanie i postawić je przed wszystkimi innymi potrzebami lub pragnieniami. Czasami potrzebujemy czasu, żeby dojrzeć do takiej wolności.
Dlatego, zamiast zazdrościć apostołom, pozwólmy raczej dojrzewać naszemu sercu. Jeśli będziemy w tym uczciwi i gorliwi, z pewnością zdołamy w końcu odkryć wolę Boga i odpowiedzieć na Jego wezwanie.