Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
S. Maria Frassati jest zakonnicą w zgromadzeniu Sióstr Życia. Jakiś czas temu, podczas biwakowania z rodzicami w Cape Cod, musiałam pożyczyć luksusowego, podrasowanego pickupa mojego taty, aby dotrzeć na mszę świętą. Samochód był bogato wyposażony, miał ciemnoniebieski lakier i wyglądał olśniewająco, a prowadzenie go dawało poczucie niesamowitej mocy. Kiedy powiedziałam, że muszę wziąć auto, tata z wahaniem wręczył mi kluczyki. Mama zapytała go: „Powierzysz s. Marii swoją ciężarówkę?”, na co odpowiedział: „Nie. Ale powierzam ją Jezusowi wraz z s. Marią”.
Trudno jest nam powierzać skarby naszych serc innym ludziom, nawet tym, których dobrze znamy. Po latach obserwowania, jak wzrastam w oddaniu Jezusowi poprzez konsekrację i wzrastaniu w Panu, mój tata mógł swobodnie powierzyć mnie sercu Jezusa.
Czy jednak ja sama powierzam się Jemu z taką samą łatwością? Czy On naprawdę rozumie nasze złamane serca i każdą mroczną rysę, która uporczywie nie chce się zagoić w tym życiu? Czy On zna nasze blizny serca?
Kiedy w Wielki Piątek byłam w katedrze św. Patryka, byłam zdumiona tłumem wiernych adorujących krzyż: słabsze fizycznie osoby w podeszłym wieku, mężczyźni i kobiety w garniturach i eleganckich butach, młode matki z niemowlętami w ramionach, policjanci i bezdomni – wszyscy pochylali się, by ucałować rany na ciele Jezusa, nie tylko po to, by oddać cześć Jego cielesnym obrażeniom, ale nawet głębiej, by złagodzić ciosy, jakie ludzkość zadaje Jego Najświętszemu Sercu. Ono poznało ból zdrady i opuszczenia przez bliskiego przyjaciela. Jezus został opuszczony przez swoich najbliższych przyjaciół w najtrudniejszej godzinie.
Serce przebite włócznią jest podsumowaniem naszej ludzkiej historii. Przebijamy Boże serce naszą nienawiścią, obojętnością i zdradami, dużymi i małymi, na co On odpowiada, z miłością oferując samego siebie, by nas uzdrowić. Kiedy jednak Ojciec Go wskrzesił, a światło chwały pokonało Jego rany w dłoniach i stopach, jednym z największych pocieszeń jest dla nas to, że Jego chwalebne blizny na sercu dołączają do grona chwalebnych ran. Gdzie możemy je zobaczyć?
Oto obraz Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jakże często my, katolicy od urodzenia, przechodzimy obok obrazu czy figury Najświętszego Serca z obojętnością. Jego często nienaturalnie różowa cera, efekt pracy niewprawnego malarza, może wydawać się czymś bardzo odległym i, szczerze mówiąc, pozbawionym znaczenia. Jednak Jego chwalebne rany serca są dla nas znakiem nadziei. To serce płonące, które nie zostaje pochłonięte przez płomienie. To serce zranione, lecz zwycięskie.
W swoim wcieleniu Jezus zjednoczył się na zawsze nie tylko z naszym ludzkim ciałem, ale i z ludzkim doświadczeniem. I to nie byle jakim ludzkim doświadczeniem, ale moim własnym doświadczeniem; On dociera do moich najciemniejszych głębin i umieszcza tam swoją boskość. Kochając prawdziwie ludzkim sercem, doświadczył wszystkiego tego, co my, a zwłaszcza tych rozdzierających rzeczy, które rozrywają serce na strzępy: smutku, samotności i odrzucenia.
Jezus jednak nie żył w tym wszystkim. Zamiast tego żył w objęciach Ojca, całkowicie polegając na Jego miłości. To jest nasza droga do wolności. Jak możemy żyć w Jego zwycięskiej wolności i pozwolić, by Jego chwalebne blizny na sercu uleczyły nasze?
Uznać naszą słabość
Po pierwsze, potrzebujemy odwagi, aby uznać naszą słabość. O tak, to bolesne i otrzeźwiające. Badająca poczucie wstydu Brené Brown wskazuje w swojej książce „Z wielką odwagą”, iż paradoksalnie, sami obawiając się uznania własnej słabości, jednocześnie podziwiamy tych, którzy to robią. Jak pisze autorka: „Uznanie słabości nie jest słabością; to jest najwyższa oznaka odwagi”.
Uznanie słabości oznacza przebaczenie. Jak mówi matka Teresa: „Ludzie są często nierozsądni, irracjonalni i egocentryczni. Mimo wszystko wybaczajmy im”.
Oznacza to obdarzanie miłością innych, nawet jeśli oni tej miłości nie odwzajemniają. W sercu Jezusa widzimy serce skłonne do okazania bezbronności ze względu na miłość. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy tak jak On spoczywamy w Ojcu, wiedząc, że nasze serca są bezpieczne w rękach Tego, który je stworzył, który nigdy ich nie skrzywdzi, ale na zawsze utrzymuje nas w istnieniu z najwyższą miłością i szacunkiem. Jezus, który w pełni objawia człowieka samemu sobie, pokazuje nam, że w życiu nie chodzi o bycie „kuloodpornym”. Nie chodzi o umieszczenie serca w stalowym pudełku, aby nic nie mogło nas zranić. Nie chodzi o to, by odmówić sobie wielkich nadziei, aby móc przejść przez życie i nie doznać rozczarowania. Chodzi o odwagę, o otwarcie na rzeczywistość w całkowitej ufności w miłość Ojca i o wykorzystanie jej do naszego uświęcenia i uzdrowienia. Jeśli mamy wiarę, zobaczymy, że kreatywność miłości Boga do nas nie zna granic.
Być naczynie miłosierdzia
Po drugie, możemy pozwolić Mu posłużyć się naszymi cierpiącymi sercami, aby przemienić nas w naczynia Jego miłosierdzia. Obraz Bożego Miłosierdzia daje nam inny pogląd na Jego Najświętsze Serce: Jego rany nie są strumieniem gniewu czy zemsty, lecz miłosierdzia. Miłosierdzie wypływa z blizn Jego serca i podobnie może wypływać z serc naszych. „Człowiek ma w swoim sercu miejsca, które jeszcze nie istnieją, i w nie wchodzi cierpienie, aby mogły istnieć” – stwierdza francuski filozof Léon Bloy. Dobrze przeżywane cierpienie tworzy w sercu przestrzeń dla innych poranionych. Im bardziej zjednoczymy nasze zranione serca z Najświętszym Sercem Jezusa, tym bardziej On je przemieni, by promieniowały Jego cierpliwą, łagodną i miłosierną miłością.
Poranione Serce Pana Jezusa jest światłem nadziei dla każdego, kto doświadczył bólu serca, odrzucenia i porażki. Jak powiedział św. Jan Paweł II, „Nie jesteśmy sumą własnych słabości i upadków. Jesteśmy sumą miłości Ojca dla nas, naszej prawdziwej zdolności stawania się obrazem jego Syna”.
Zaczynamy żyć w wolności, gdy pozwalamy prawdzie o Bożej miłości przeniknąć do samej głębi naszego jestestwa i gdy tak jak Jezus stajemy się całkowicie zależni od Ojca. Jesteśmy bezpieczni w Jego rękach. A jeśli z ufnością oddamy Mu nasze połamane cząstki, o których myślimy, że są nie do naprawienia, zdumiejemy się Jego kreatywnością, gdy wykorzysta je do ułożenia pięknej mozaiki naszej historii zbawienia.