Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Streszczenie niestrzeszczalnego
Msza święta jest rzeczywistością tak głęboką i mistyczną, że nie starczy książek, by ją opisać. A jednak istnieją 4 słowa, które ją streszczają. Co więcej, streszczają życie samego Jezusa, Kościoła i każdego z nas. Brzmią one: wziął, pobłogosławił, połamał i rozdał.
Kapłan wypowiada je tuż przed słowami konsekracji („bierzcie i jedzcie”; „bierzcie i pijcie”). Warto zastanowić się nad nimi, by lepiej zrozumieć, co Eucharystia mówi nam o Jezusie i do czego nas zaprasza. To pomoże przeżyć ją jeszcze głębiej.
Chleb, który jest symbolem życia
Jezus wziął chleb w swoje ręce. Czym jest chleb? To najbardziej podstawowe pożywienie. Można rzec, że bez niego, nie ma życia. Sam Jezus stwierdza, że chlebem, który On sam chce dać, jest Jego ciało i kto je spożywa będzie żył na wieki. To wzięcie przez Jezusa chleba w dłonie pokazuje, że wziął On całe swoje życie. Świadomie i dobrowolnie przyjął swój los: człowieka z prostej rodziny, uciskanego narodu, pracowitego i mającego misję od Ojca.
Kościół powtarza w czasie mszy ten gest w przygotowaniu darów, biorąc chleb, który jest owocem ziemi oraz darem ołtarza, który pochodzi od wiernych. Dawniej chrześcijanie przynosili do Eucharystię chleb i wino, na których była sprawowana. Dziś symbolicznie składamy ofiarę „na tacę” – pieniądz to owoc naszej codzienności, pracy i ostatecznie nas samych.
Św. Augustyn mówi, że ten chleb, który jest składany na ołtarzu to życie każdego z nas. Obrazuje to proces jego powstawania: ziarno jest zasiane, potem zebrane, wymłócone, zmielone, wyrobione w ciasto i wypieczone. Człowiek jest stworzony przez Boga (zasianie), powołany do wiary (zebranie), oczyszczony słuchaniem słowa (wymłócenie), wyrzeka się zła (zmielenie), ochrzczony (mąka zalana wodą) i otrzymuje Ducha Świętego (płomień piekący chleb).
Gdy przychodzę na Eucharystię to przynoszę chleb mojego życia: codzienność, trudności, radości, pracę krzywdy, grzechy… A Jezus, przez Kościół bierze to w swoje ręce…
Chwałą Boga człowiek żyjący
… i błogosławi. To samo Jezus uczynił ze swoim życiem. Było ono ciągłym błogosławieniem, czyli uwielbianiem Ojca. Co zaś jest największym uwielbieniem Boga? Św. Ireneusz z Lyonu powie, że chwałą Boga jest człowiek żyjący. Dawcą zaś tego życia jest On sam!
Kościół powtarza to błogosławienie chleba w modlitwie eucharystycznej. Zaczyna się ona od słów „Pan z wami”, po których następuje prefacja, śpiew „Święty, święty, święty” i konsekracja. To długa modlitwa, skierowana do Boga Ojca, w której Kościół w pewien sposób „przypomina” Ojcu, co zrobił Jego Syn: dał za nas swoje życie. Dlatego ośmielamy się Go uwielbiać i prosić za nas, za Kościół, za naszych bliskich…
W Eucharystii dokonuje się coś niezwykłego. Zwykły chleb staje się Ciałem Jezusa. To cały On, ale też Kościół, który jest Jego mistycznym Ciałem. W tym Ciele jest każdy z nas. To, co przynieśliśmy na mszę, Jezus przyjmuje za swoje. Wchodzi w to na całego. „Tylko to może być odkupione, co zostało przyjęte” – to słowa papieża Franciszka. Jezus, by odkupić nasze życie – to codzienne, proste, zwykłe – przyjmuje je jako swoje. To prawdziwe błogosławieństwo. To jest życie!
Dla każdego wystarczy chleba
Łamanie chleba w starożytnym Izraelu, było obowiązkiem ojca. To on brał duży bochen chleba i łamał go, by wystarczyło dla każdego z domowników.
Moment łamania dokonuje się podczas mszy tuż przed komunią, gdy śpiewamy Baranku Boży. Często umyka naszej uwadze, bo przekazujemy jeszcze znak pokoju, a prezbiter nie czeka na jego zakończenie, tylko przystępuje do łamania hostii. To jednak bardzo ważny gest, który ma nam uświadomić, że konsekrowanego Chleba – Ciała Jezusa wystarczy dla wszystkich. Że każdy z nas otrzyma nie cząstkę, ale całego Jezusa, by mieć pełnię życia. Przypomina także „cenę, za którą zostaliśmy nabyci” (por. 1 Kor 6, 20) – jest nią sam Jezus.
Jezus został złamany w czasie swego życia. Przez Rzymian, swoich rodaków, kapłanów, własnych uczniów. Pyta nawet ze skargą, dlaczego opuścił Go własny Ojciec: „Boże mój, czemuś mnie opuścić?!” (Mt 27, 40). Można powiedzieć, że dla naszego odkupienia Bóg zwrócił się przeciw samemu sobie.
Chleb, który przynosimy na msze – nasze życie, codzienność, praca – jest już często połamany. Nie brakuje nam przecież cierpień i trudności: relacje, choroba, cierpienie, nawracanie się, kryzysy… Tylko Bóg jest w stanie nadać sens naszemu cierpieniu i sprawić, że narodzi się z niego życie.
Ojciec daje tylko to, co dobre
W końcu chleb – Ciało Jezusa, ciało Kościoła, moje przemienione przez Niego życie – zostaje rozdany w intymnym geście komunii. Idąc do niej słyszę słowa: „Ciało Chrystusa” i odpowiadam: „Amen”.
Amen, czyli zgadzam się, przyjmuję, wierzę. W Jezusa, który stał się człowiekiem i dał człowiekowi życie przyjmując na siebie śmierć. Odpowiadam „amen” na Kościół, który jest Jego ciałem. I „amen” na to, co sam przyniosłem na mszę: moje życie, które Chrystus wziął w swoje ręce i teraz daje mi do przeżycia.
Możemy mieć duży opór w tym, by przyjąć to życie. Często wolelibyśmy uciec. Ale nie daje nam go już ślepy los, ale kochający Ojciec, o którym Jezus mówi: „Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7, 9-11).
Wziął, pobłogosławił, połamał i rozdał
Na koniec mszy słyszymy: „Idźcie w pokoju Chrystusa”. Wchodzimy na nią z naszym życiem. Chrystus bierze je w swoje ręce i błogosławi, uwielbia i przemienia. Nadaje sens każdemu złamaniu i cierpieniu i oddaje nam je przemienione. Tym samym, możemy sami stawać się darem dla innych. Chlebem, którym każdy może się posilić. Żywym tabernakulum, które ma w sobie Życie – Jezusa Chrystusa.
Korzystałem z fragmentu konferencji ks. S. Jeziorskiego dostępnej na YouTubie: „Eucharystia dla (nie) wtajemniczonych.”