Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Łukasz Witkiewicz: Wielki Post w Kościele to czas pokutny. Wydaje się, że we współczesnych czasach samo słowo pokuta może nas przerażać lub przynajmniej odstręczać. Jak zatem przeżywać post w XXI w.?
Ksiądz Janusz Stańczuk: W łacińskiej nazwie tego okresu nie ma żadnego nawiązania do postu czy pokuty. Quadragesima w wolnym tłumaczeniu to „czterdziestnica”, okres 40 dni.
Dlatego proponuję zupełnie inną perspektywę spojrzenia na Wielki Post. Nie zgodziłbym się, że jest to czas pokutny. Wielki post jest narzędziem. Lecz przede wszystkim jest to czas wielowarstwowy.
Odkryjmy te warstwy. Jak wiele ich jest?
Przynajmniej kilka, mnie nigdy nie udało się przejść dalej niż do drugiej lub trzeciej warstwy. Ale zanim się tym zajmiemy, to ustawmy sobie scenę do tych rozważań.
Wyobraźmy sobie pogodny, ciepły dzień w górach. Dotarliśmy do górskiego jeziora, jesteśmy nieco strudzeni po wędrówce. Żeby się trochę orzeźwić, zregenerować, wskakujemy do czystej toni stawu. Nurkujemy. I wtedy zauważamy, że kryje się tam ciąg jaskiń, do których możemy wpłynąć i zacząć je eksplorować. Każda z nich oferuje inny rodzaj piękna, ale też nie bójmy się tego słowa – nagrody, bo nurkowanie w tych grotach wiąże się z wysiłkiem, a nawet ryzykiem. Każdy z nas sam decyduje, do której jaskini chciałby zanurkować. Ile z nich chce pokonać, do ilu dotrzeć, bo każde takie „nurkowanie” musi być podjęte w wolności.
No dobrze, to co jest w pierwszej jaskini?
Na nieco głębszym poziomie Wielki Post to przygotowanie do Wielkiej Nocy. Przypominamy sobie historię zbawienia, mówimy o miłości Boga, o tym, że On sam chce nas odrodzić, że wzywa nas do życia. Wchodzimy w piękny plan Boży, który przywraca nam życie; przez 40 dni przygotowujemy się, by przyjąć Chrystusa Zmartwychwstałego i cieszyć się tym, co dla nas zrobił. Na tym poziomie trzeba już trochę więcej wysiłku – więcej czytać Słowa Bożego, więcej się modlić, trzeba się czegoś wyrzec, żeby uwolnić swój umysł. Sporą trudnością jest już wygospodarowanie na to wszystko czasu, którego wciąż brakuje. Nie każdy chce wchodzić na ten poziom.
Kościół daje nam dość precyzyjną instrukcję: modlitwa, post, jałmużna
Tak, ale to może być kolejna warstwa Wielkiego Postu – nazwijmy to corocznym przeglądem samego siebie, trochę takim, jak przegląd samochodu raz do roku. Jest to moment, żeby przejrzeć siebie – czy na przykład daję jałmużnę, bo chcę sprawdzić, czy jeszcze potrafię dawać, bo może domownikom już nic od siebie nie daję i jestem tylko tym, który bierze.
Ale też modlę się, bo chcę sprawdzić, czy dla mnie wciąż ważny jest świat duchowy, nadprzyrodzony, bo może za bardzo pochłonęły mnie sprawy tego świata. Poszczę, bo chcę zadbać o ciało, ale chce też sprawdzić wszystkie swoje uwiązania, przyzwyczajenia, i chcę sprawdzić jak bardzo to na mnie wpływa.
Poziom zacny i konkretny, ale chyba jeszcze nie najgłębszy…
Oczywiście, jest kolejny. Na wstępie chcę powiedzieć, że ja sam nie jestem dobrym pływakiem w tej jaskini. Wielu ludzi na świecie, a myślę, że większość, ma silne pragnienie poznania Boga, a przynajmniej informacji, czy On istnieje, kim jest, jaka ma być moja relacja do Niego.
Kiedy pojawi się taka potrzeba poznania Absolutu, to zastanawiamy się jak to uczynić. I są różne drogi. Niektórzy poszukują siłą intelektu. Mówią: "Dostrzegam Boga w matematyce, fizyce, w geniuszu funkcjonowania przyrody". Artyści powiedzą: "Słyszę Go w muzyce, widzę w pięknych obrazach".
Ale są też ludzie, którzy próbują dotrzeć do Boga poprzez wyrzeczenia, ograniczenia, przez odrzucenie pewnych skorup, które oblepiają nas na co dzień – i nie muszą to być złe rzeczy. Kiedyś słuchałem rozmowy z pewną dietetyczką, która twierdziła, że człowiek codziennie musi podjąć około 200 decyzji dotyczących jedzenia.
Jesteśmy na poziome ekstremalnym, gdzie sprawdzają się nasze granice. Ale czy jest jeszcze trudniejszy poziom? Warstwa ultra?
Teraz docieramy do takiej górskiej jaskini, która wydaje się straszna. Bo większość z nas nigdy dobrowolnie nie poprosi o cierpienie, o wyniszczenie, o kenozę, czyli – tak jak Chrystus – o dobrowolne ogołocenie. Ale tacy byli. I to są ci, którzy zanurkowali do takiej jaskini, do której ja nawet boję się zajrzeć.
Dzieci z Fatimy same sobie zadawały cierpienie, św. siostra Faustyna dobrowolnie je przyjmowała, a ksiądz Dolindo sam o nie prosił i znosił z niepojętą dla nas cierpliwością.
Pamiętajmy, że głosimy Dobrą Nowinę! Dobrze jest dać Panu Bogu szansę – przez te nasze umartwienia – aby się do niego zbliżyć, lecz pamiętajmy też o nagrodzie.
Wróćmy do czytania ze Środy Popielcowej. Zawsze uważałem, że te początkowe akapity, które mówią: jeśli robisz coś trudnego, to nie nadawaj temu rozgłosu, są najważniejsze. Ale przecież tam aż trzykrotnie pojawia się: A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,4, 6b, 18).
Dlatego musimy to wszystko robić w wolności, świadomi tego, że Bóg widzi, Bóg odda i, owszem, wynagrodzi. Niektórzy mówią: "Taka wiara dla nagrody niewiele jest warta". Oczywiście dobrze byłoby wierzyć ot tak, w ogóle, to piękna postawa, i jeśli ktoś taką ma, to wspaniale. Ale ja jestem małym człowiekiem i bardzo liczę na tę nagrodę. Nie zmienia to faktu, że samo czynienie dobra i pokuty jest już radością samą w sobie, ale to dlatego, że idę drogą Chrystusa. A gdybym cierpiał za miliony, żeby sobie wybudować pomnik chwały, to też nie czułbym się dobrze z taką motywacją.
Czy ten poziom, do którego docierają naprawdę nieliczni, jest już ostatni?
Myślę, że mogą być jeszcze kolejne poziomy. Tu, na ziemi, my, zwykli ludzie, nie dowiemy się, co jest w tej ostatniej jaskini, ale to też pokazuje nam, jak ogromna jest nasza odległość od Boga…
Wróćmy jednak na powierzchnię i spójrzmy z poziomu lądu na nasze górskie jezioro. Widzimy zapierający dech w piersiach krajobraz – te 40 dni, to jednak piękny i fascynujący czas!
Wielki post jest takim wyjątkowym czasem, gdy mówimy do siebie: "Chodźcie, popływamy".
Już za chwilę przyjdzie Wielkanoc, świętowanie, a zaraz potem majówka, grillowanie, działki, ogrody, wyjazdy, rowery, motocykle – ruszy życie. I sprawy ducha, może nie staną się najmniej istotne, ale tak, jak czasem jakieś papiery w biurku – trafią na dno szuflady.
Cieszmy się Wielkim Postem, to jest wstęp do tej wielkiej radości życia, która wybuchnie na skalistym grobie. Zachęcam do tej pracy duchowej, ale z entuzjazmem, bo jak dobrze wszystko zrobimy, to plon musi być. Nie ma innej opcji. A plonem jest radość – życie wieczne, życie w Chrystusie i to już tu, na ziemi, ze świadomością, że nasza droga ma dobry koniec.
To co, idziemy popływać?
*Ks. Janusz Stańczuk przyjął święcenia kapłańskie ponad 30 lat temu. Ceniony rekolekcjonista, przez wiele lat posługiwał też jako katecheta. Pełni funkcję redaktora naczelnego czasopisma „Tak Rodzinie”, współpracuje z miesięcznikiem „Anioł Stróż”. Jest pracownikiem Akademii Katolickiej w Warszawie. Autor licznych wydawnictw, w tym również książek dla dzieci.