separateurCreated with Sketch.

Jak polski jezuita nawrócił włoskiego „bawidamka”. Nieznana historia z życia św. Gabriela Possenti

Święty Gabriel Possenti
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 27.02.23
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Św. Gabriel od Matki Bożej Bolesnej jest we Włoszech dość popularnym patronem młodzieży (np. do jego grobu w Isoli pielgrzymują maturzyści). Jednak mało kto wie, że w jego nawróceniu i decyzji o pójściu do zakonu kluczową rolę odegrał XVII-wieczny polski męczennik św. Andrzej Bobola.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Tańce i swawole

Znajomi mówili na niego il damerino, czyli bawidamek. Mało kto zasługiwał na taki pseudonim tak jak Franciszek Possenti (1838-1862). Nawet nie chodziło o to, że uwodził kobiety czy żył w nieczystości – obyczaje wśród włoskiej młodzieży z katolickich rodzin w połowie XIX wieku były jednak znacznie bardziej powściągliwe niż dzisiaj. Ale Franciszek miał wszelkie warunki, żeby podobać się dziewczętom i dobrze o tym wiedział.

Wychowany w zamożnej, wykształconej rodzinie (jego ojciec był gubernatorem miasta), przystojny, inteligentny, energiczny i sympatyczny, korzystał z życia pełnymi garściami. Ponoć aż do przesady dbał o wygląd. Lubił tańce, grę w karty, polowania i spotkania towarzyskie. W strzelaniu z broni był tak biegły, że nawet po latach, już jako zakonnik, zdołał przestraszyć żołnierzy, którzy zamierzali podpalić miasto Isola del Gran Sasso i gwałcić kobiety. Ponoć stanął sam naprzeciwko oddziału, a kiedy napastnicy zaczęli się z niego natrząsać, wyrwał pistolet jednemu z nich i ze sporej odległości odstrzelił głowę jaszczurce, grożąc, że zrobi to samo każdemu, kto się nie opamięta.

Zagłuszany głos

Franciszek pod koniec życia krótkiego życia (zmarł na gruźlicę w wieku 24 lat) wyznał, że od dziecka miał powołanie do zakonu, ale zagłuszał ten głos w sercu. Chodził do szkoły prowadzonej przez braci szkół chrześcijańskich, a potem do kolegium jezuitów w Spoleto. W wieku 18 lat oznajmił ojcu (matka zmarła, kiedy był mały), że zamierza wstąpić do zgromadzenia pasjonistów. Autorzy jego biografii piszą, że rodzinę zdumiała ta informacja. Franciszek zupełnie nie wyglądał na zakonnika. Ojciec widział w nim człowieka ze świetną przyszłością i podporę swojej starości. Próbował nawet odwieść Franciszka od tego zamiaru, intensyfikując mu atrakcje towarzyskie, takie jak bale i wizyty w teatrze.

Te zabiegi na nic się jednak nie zdały i chłopak wkrótce został Gabrielem od Matki Bożej Bolesnej. W zgromadzeniu pasjonistów nie doczekał nawet święceń kapłańskich, ale zostawił po sobie wyraźny ślad. Miał wielkie nabożeństwo do Męki Jezusa i Matki Bożej Bolesnej. Heroicznie walczył o świętość.

Zachował się notatnik młodego zakonnika, w którym zapisywał on postanowienia podejmowania coraz to nowych ofiar w duchu pokuty i wynagrodzenia Bogu. Nie stracił przy tym nic ze swojego ujmującego charakteru i radości, nawet w obliczu choroby. Włosi nazywają go Santo del sorriso – „świętym uśmiechu”. Na świecie znajduje się około tysiąca kościołów pod jego wezwaniem. Także w Polsce ukazują się artykuły i książki na jego temat, a ojcowie pasjoniści budują w Warszawie jego sanktuarium.

Obrazek na szyi

Jak to się stało, że bawidamek poszedł za głosem powołania? Tę historię opisał jezuita o. Marcin Czermiński w wydanej w 1922 r. biografii św. Andrzeja Boboli. XVII-wieczny polski męczennik po swojej beatyfikacji w 1853 roku był dość dobrze znany w wielu europejskich krajach, zwłaszcza tam, gdzie posługiwali jezuici, np. w prowadzonych przez nich szkołach. Franciszek Possenti usłyszał o nim zapewne jako uczeń jezuickiego kolegium.

Oto historia jego nawrócenia, a przy okazji także – uzdrowienia. Franciszek w wieku 14 lat poważnie zachorował i był bliski śmierci. Dopuścił wtedy do siebie zagłuszaną myśl o powołaniu do życia zakonnego. Obiecał Bogu, że jeśli wyzdrowieje, poświęci się służbie Bożej. Wyzdrowiał, ale obietnicy nie wypełnił. Dwa lata później znów dopadła go choroba. Tym razem była to angina, która spowodowała tak poważny obrzęk gardła i szyi, że Franciszkowi groziło uduszenie (w czasach przedantybiotykowych nie było skutecznego lekarstwa na choroby bakteryjne). Chłopak obiecał Bogu, że jeśli wyzdrowieje, tym razem pójdzie do zakonu.

Miał obrazek Andrzeja Boboli, więc zwrócił się do niego o pomoc, a nawet przyłożył sobie do szyi jego obrazek i obwiązał go chustą. Wkrótce zasnął, a kiedy się obudził rano, zorientował się, że oddycha mu się dużo łatwiej, a opuchlizna się zmniejszyła. Już jako zakonnik opowiadał później wielu osobom tę historię. Jego kierownik duchowy i współbrat o. Norbert zaświadczył, że Gabriel do śmierci był wdzięczny św. Andrzejowi Boboli za wymodloną łaskę. Przechowywał jego obrazek i często go całował ze czcią.

Fragmenty z zapisków św. Gabriela Possenti:

1. Cieszyć się z dobrego, które przytrafia sie innym. Ilekroć czuję się z tego niezadowolony lub zazdrosny, uważać to za przewinienie; również kiedy odczuwam zadowolenie z siebie lub odruch zarozumiałości.
Nie działać pod wpływem względów ludzkich ani po to, aby być widzianym, ani dla własnej korzyści, pożytku lub przyjemności, a jedynie dla Boga.

2. Nie tłumaczyć się, a tym bardziej nie składać winy na drugich, czy to otwarcie, czy też w głębi ducha.

3. Nie uskarżać się i nie mówić nigdy o niczyich usterkach nawet oczywistych; nikomu nie uchybić w należnym mu szacunku, bez względu na to czy jest obecny, czy nieobecny: mówić dobrze o wszystkich.

4. Nie mówić nigdy w sposób szorstki, zdradzający zniecierpliwienie lub w jakikolwiek inny sposób mogący kogoś urazić.

5. Nikogo nie sądzić źle, ale starać się tłumaczyć ich błędy i niedociągnięcia, zarówno przed innymi, jak i przed samym sobą; wyrabiać sobie i okazywać dobre mniemanie o wszystkich.

6. Umartwiać się przy każdej sposobności, która nadarza się, choć jej nie szukałem, starając się znieść cierpliwie i w ten sposób ją wykorzystać.

7. Nie będę mówił bez potrzeby.

8. Będę się umartwiał w zwykłych, codziennych sprawach, takich jak jedzenie, czytanie, uczenie się, spacerowanie, rekreacje, słowem we wszystkim, co mam ochotę czynić, starając się najpierw pohamować swoje apetyty i chęci, a potem mówiąc z całego serca: „Panie, nie czynię tego, by dogodzić sobie, ale dlatego, że taką jest Twoja Wola”.

9. Nie pozwalać sobie na żaden niepokój serca, żadne rozdrażnienie, smutek czy oburzenie, a tym bardziej nie dopuszczać myśli o odwecie, nawet najlżejszym.

10. Nie okazywać żadnych oznak zniecierpliwienia, natomiast pielęgnować w sobie pokój wewnętrzny i okazywać go na zewnątrz tak w słowach, jak w spojrzeniach i uczynkach. Tłumić od razu wszelkie uczucia, nawet nagłe, jak również najmniejsze bodaj pragnienie zakłócające spokój.

11. Przyjmować każdą rzecz  i w każdych okolicznościach jako zesłaną od Boga dla mojego większego dobra i pożytku, czy będzie to rzecz duża, czy mała i bez względu na to, jak się ona wydarzy. Będę przyjmował wszystko tak, jak gdyby słyszał samego Jezusa mówiącego do mnie: „Chcę, abyś to uczynił”. A ja odpowiadam: Fiat voluntas tua.

12. Nie zaniedbywać niczego, o czym wiem, że jest wolą Bożą.

13. Trwać w obecności Bożej przy pomocy ponawianych raz po raz aktów strzelistych.

14. Będę badał swoje sumienie w tym, co dotyczy nabożeństwa do Maryi. Jeśli stwierdzę, że staję się pod tym względem oziębły, będę się na przyszłość starał o większą żarliwość.

15. Wyrobić w sobie nawyk czynienia dla Boga wszystkiego, cokolwiek czynię, odnosząc wszystko do Niego już od samego rana, a potem znów przed rozpoczęciem pracy, podnosząc serce do Boga, mówiąc: „Czynię to dla Ciebie i dla Twojej chwały, bo taka jest Twoja święta wola”. Będę stale mnożył liczbę tych aktów, od rana do wieczora.

16. Ani jednego dnia nie zaniedbywać się w dokładnym wykonywaniu wszystkich moich ćwiczeń duchowych, przeznaczając na każde z nich przepisany czas. Jeśli coś mi przeszkodzi – nadrobię to później. Ze szczególną starannością odprawiać te ćwiczenia: msza św., rozmyślanie, czytanie duchowe, oficjum, prywatne i publiczne umartwiania.

17. Ofiarować Bogu wszystko, co czynię w zjednoczeniu z zasługami Jezusa Chrystusa, zarazem ofiarowując samego siebie tak, aby ze mną i moimi pracami mógł uczynić wszystko, co Mu się spodoba. Będę Go zapewniał, że nie pragnę niczego prócz Jego miłości i spełnienia Jego woli.

(ze strony www.misjagabriela.pl)

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.