separateurCreated with Sketch.

“Zimny chów” czy podlewanie miłością? Czyli na co postawić w Wielkim Poście?

Ogrodniczka z czułością przenosi roślinę w doniczce
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Trawa nie rośnie szybciej, kiedy ciągnie się ją rękami do góry. Żadna roślina nie rozwinie się z tego powodu, że ktoś na nią nakrzyczy. Ogrodnictwo - tak często obecne w przypowieściach Jezusa - pokazuje wyraźnie, czego potrzebują ludzie, by się rozwijać.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Trawa nie rośnie szybciej, kiedy ciągnie się ją rękami do góry. Żadna roślina nie rozwinie się z tego powodu, że ktoś na nią nakrzyczy. Ogrodnictwo - tak bardzo obecne w przypowieściach Jezusa - pozwala zobaczyć czego potrzebuje człowiek do rozwoju. Każdy, kto choć raz zanurzał ręce w ziemi i pielęgnował warzywa, drzewa albo kwiaty wie, ile potrzeba troski, oddania i miłości, by cokolwiek mogło zakiełkować i dalej rosnąć. Metafory delikatności i opieki mogą nam wskazać sens Wielkiego Postu.

Od makowca do tłustego pączka

W języku polskim nazwa okresu poprzedzającego Wielkanoc może być dla kogoś przytłaczająca: nie dość że „post”, czyli wyrzeczenie, to jeszcze „wielki”. Zapewne wpływa to też na rozkład akcentów, jaki często towarzyszy osobom wierzącym w tym czasie. Na myślenie, że oto nadchodzi okres wielkich umartwień. A za umartwieniami powinna pójść również wewnętrzna przemiana. Autorem tej przemiany jest rzekomo sam Bóg (tego przynajmniej byśmy chcieli), ale tak naprawdę to przecież spinamy w tym momencie wszystkie mięśnie, by tylko pokazać, na jak wiele nas stać. Z drugiej strony: wreszcie możemy ukarać samego siebie za dotychczasową ilość folgowania i pobłażania własnym zachciankom. Nie da się przecież zaprzeczyć, że zaczęliśmy świętować Boże Narodzenie serniczkiem i makowcem, a skończyliśmy na tuzinie pączków pochłoniętych w tłusty czwartek (i może jeszcze z jakąś poprawką w ostatki).

Kolizja Wielkiego Postu z karnawałem w samej już nomenklaturze zatrzymuje nas przy bardzo powierzchownym myśleniu o funkcjonowaniu człowieka. Kiedy świętujemy i wnosimy do naszego życia przyjemności, często się nam wydaje, że nad wyraz sobie folgujemy. A przecież prawdziwe życie zaczyna się dopiero wtedy, gdy „zaciśniemy pasa” i „dokręcimy wszystkie możliwe śruby”.

Surowy i wiecznie niezadowolony Bóg

Oczywiście taka wizja ludzkiego wzrostu ma głęboki związek z obrazem Boga, który jawi się nam jako nieludzki. Postrzegamy go jako surowego i niezadowolonego z nas Ojca, który obraża się na każdy przejaw radości w ziemskim życiu. I który, z założonymi rękami czeka, aż wreszcie osiągniemy doskonałość. Przecież chcieć to móc, jeśli więc żadna przemiana nam nie wychodzi, to znaczy, że z pewnością staramy się za mało.

Woluntaryzm i bez Wielkiego Postu podpowiada wielu ludziom, że naprawią siebie sami gestami coraz większej surowości, a na koniec będą mogli powiedzieć, że wszystko to sprawiła w nich łaska Boża. Jeszcze gorzej, gdy nie zauważają, że duma z niezjedzonej ani jednej łyżeczki cukru aż do śniadania wielkanocnego może przysłonić całkowicie fakt, w jak ogromnym napięciu upływała ich codzienność. Mogą też nie zauważyć, jak odbierali swoim bliskim życie - kawałek po kawałku czyniąc im złośliwe docinki, zaniedbując więzi czy zapominając o miłosierdziu.

Post: umieranie czy budzenie się do życia?

W języku angielskim nazwa „Wielki Post” brzmi „Lent” i pochodzi od średnioangielskiego „springtime” – czas wiosny. Gdy wracam do niej, łatwiej mi zauważać, że to okres budzenia się do życia. Okres, w którym wrzucone w ziemię ziarna i zimujące cebule po prostu otwierają się na sprzyjające okoliczności: coraz wyższe temperatury, dłuższy dzień, wilgoć i słońce. Zadziwiające, że natura - tak pełna troski i sprzyjająca życiu - tyle mówi o Bogu, który chce nam właśnie sprzyjać.

Na progu Wielkiego Postu myślę także o dzieciach i o tym, co takiego daje im wzrost. One uczą się kochać tylko wtedy, gdy są kochane. Szanują innych, gdy same doświadczają szacunku. Współpracują i ubierają się do przedszkola, gdy mają wystarczająco dużo czasu i czują więź z opiekunem, który je rozumie. Rozpadają się zaś na kawałki, gdy do porannej rutyny włączony zostaje pośpiech, krzyk i szantaż.

Warunki do rozkwitu

Nie znam dziecka, które rozkwitałoby na skutek szorstkości, surowości, głodzenia, bicia i odmowy relacji. Czasem ratuje takie dzieci przed całkowitą rozpaczą i zamknięciem się w sobie jakaś kochająca babcia. Czasem jednak, sposobem na lepsze życie jest poszukanie tym dzieciom jakiejś pieczy zastępczej.

Mimo to, w Wielkim Poście wciąż zdarza się nam ulec pokusie zafundowania sobie samym „zimnego chowu” i oczekiwania od siebie fenomenalnych skoków rozwojowych. Trudno spodziewać się, że udręczeni, zdegustowani sobą i zanurzeni w popiele przez czterdzieści dni – staniemy się nagle punktualni, przestaniemy krzyczeć, a zaczniemy się regularnie modlić.

Bóg jak czuły rodzic

Może lepiej jednak pomyśleć o Bogu, jak o czułym rodzicu, który pragnie otulić nas swoją miłością, by to ona mogła nas leczyć. Może warto wyobrazić Go sobie jako kogoś, kto chce nam pomóc stworzyć w życiu przestrzeń, dzięki której zrozumiemy lepiej samych siebie i zauważymy, czego potrzebujemy, by nasza codzienność mogła byś bardziej wspierająca dla nas samych i naszych bliskich. Możliwe, że wtedy uda się nam zbudować z Nim lepszą relację: taką, którą nie będzie się opierać na składaniu ofiar, ale na Bożym dziecięctwie. Jego ojcostwo znaczy, że możemy do Niego przychodzić ze wszystkim i w każdej chwili naszego życia po to, by usłyszeć: „kocham Cię”, „jestem z tobą”, „nigdy cię nie opuszczę”, „jesteś dla mnie ważny/ważna”.

Bóg, kochający ogrodnik, będzie zaś otulał nas ciepłem niczym słońcem. Będzie też zasilał, podlewał i cieszył się z każdego zielonego listka, pączka i kwiatka. A gdy nam braknie cierpliwości do siebie samych, będzie nam jej użyczał z głębin własnego serca. Byśmy – podobnie jak on – umieli kibicować sobie i patrzeć na siebie z życzliwością.

By pomagać sobie i Wam spotykać się w Wielkim Poście z Bogiem, który jest miłością, przygotowałam „Kalendarz na Wielki Post”, który można pobrać tutaj:

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.