Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Dopiero co obchodziliśmy „Blue Monday” – dzień nazwany tak w związku ze statystykami samobójstw na świecie. W styczniu cichną świąteczne szlagiery, a kolejny rok konfrontuje nas z opiniami o naszym życiu oraz z lękami o przyszłość. Dla osób w kryzysie psychicznym to dodatkowe obciążenie. Jednocześnie ciągle, jako społeczeństwo, mamy mnóstwo oporów przed sięganiem po fachową pomoc, a w wielu kręgach – w tym religijnych – jest ona wręcz tematu tabu. Dlaczego boimy się psychoterapii?
"Psycholog? A może od razu dom wariatów?"
Wielu Polaków nie rozróżnia poszczególnych zawodów w obszarze wspierania zdrowia psychicznego. Psychiatra, psycholog, psychoterapeuta, terapeuta... – te profesje zlewają się im często w jedną. Podobnie jak kryzys psychiczny, zaburzenie i choroba. Po części przyczynia się do tego język charakterystyczny dla diagnoz, który stygmatyzuje i napełnia lękiem (to się na szczęście powoli zmienia).
Niestety wciąż zdarza się, że gdy proponujemy komuś, komu obniżony nastrój uniemożliwia normalne funkcjonowanie, wizytę u lekarza czy konsultację z psychologiem, w odpowiedzi słyszymy: „Pewnie, od razu zamknijcie mnie w domu wariatów”.
Gdy słyszę, jak wykształceni ludzie z pogardą wyrażają się zarówno o psychoterapii, jak i terapeutach, mówiąc, że „Dawniej tego nie było i ludzie jakoś wiedzieli, jak żyć”, odpowiadam: „Dawniej wkładano też chorych do pieca na trzy zdrowaśki” (scena z Antka Bolesława Prusa na długo zostanie w mojej pamięci...).
Nasze fałszywe przekonania
Na temat psychoterapii krąży wiele mitów, które demonizują ten rodzaj fachowego wsparcia oraz ludzi, którzy się nim zajmują. Oto kilka z nich:
1. Na psychoterapii ktoś oceni najgorsze części mnie
Psychoterapia kojarzy się wielu ludziom z odsłanianiem najtrudniejszych części siebie i swojego życia, a już w szczególności tych, których się wstydzą. Według nich, w gabinecie dochodzi do operacji na żywym organizmie, w dodatku bez znieczulenia. Ale też bez empatii ze strony operującego, bo jeśli zobaczy on chore organy, to tylko po to, by wydać nad nimi bezlitosny sąd.
Jeśli doświadczyliśmy w swoim życiu wiele krytyki i kar, w dorosłości już sama myśl o tym, że moglibyśmy opowiedzieć komuś o swoich porażkach, powoduje, że na naszej skórze pojawia się gęsia skórka. Tymczasem, w gabinecie terapeuty nie istnieje coś takiego jak przymus. Pacjent opowiada bowiem tylko o tym, na co jest gotowy. Mało tego, robi to w miarę budowania relacji, która z założenia powinna opierać się na zaufaniu.
To, co mówi, nie spotyka się też z oceną. Terapeuta może wskazać jakąś niespójność, dziury w naszych opowieściach i rzeczy, które nam nie służą. Nie jest jednak sędzią, który wyrokuje na nasz temat. Specjalista stoi po naszej stronie, by wspierać nas w zmierzaniu ku pełnemu, wartościowemu życiu.
2. Psychoterapeuta będzie wiedział o mnie wszystko i mnie zmanipuluje
Możemy mieć wrażenie, że psychoterapeuta patrzy na nas, prześwietlając na wylot. Pamiętajmy jednak, że jest on tylko człowiekiem – kimś, kto potrafi uważnie słuchać i ma wiedzę na temat mechanizmów zachodzących w ludzkiej psychice. Ma więc umiejętność łączenia faktów i wiązania naszego doświadczenia z przeszłości z aktualnymi problemami. Oraz pomaga zobaczyć, w jaki sposób nasze konkretne działania wpływają na utrwalenie trudności, z którymi się borykamy.
Psychoterapia nie odbiera człowiekowi rozumu, ale przywraca zdolność kierowania własnym życiem zgodnie z najgłębszymi wartościami. Certyfikowany specjalista, którego nazwisko widnieje na liście towarzystw psychoterapeutycznych czy psychiatrycznych, nie jest szarlatanem, który stosuje techniki psychomanipulacyjne. I nawet gdybyśmy poczuli, że wywiera niezdrowy wpływ na nasze życie, w każdej chwili możemy psychoterapię przerwać.
3. Psychoterapia zmieni mnie nie do poznania
Czy psychoterapia zmieni mnie w taki sposób, w jaki bym nie chciał / nie chciała? Słyszymy przecież co jakiś czas opowieści o kimś, kto po terapii rozwiódł się albo zrezygnował z pracy i zaczął biegać boso po ogniu.
Po pierwsze, pamiętajmy, że w nauce takie pojedyncze historie nazywa się dowodem anegdotycznym. Po drugie, może być też tak, że przypisujemy sobie jakąś wiedzę na temat życia innych osób i motywów ich działania, a w rzeczywiście nie mamy do niej wystarczającego dostępu.
Efektem psychoterapii może być dotarcie do tych części nas samych, które ukryliśmy – przed sobą i światem. Skutkiem takiego odkrycia bywa pojawienie się w naszym życiu większej ilości odwagi, spontaniczności czy pasji. Nie zmieniamy się więc w innych ludzi, ale dajemy sobie szansę na to, że w miejsce chronicznego smutku i uczucia osamotnienia pojawi się radość i przyjaźń.
Psychoterapia nie odbiera nam tożsamości. Pomaga nam stworzyć spójny i bardziej obiektywny obraz siebie. Prowadzi więc do lepszej relacji z samym sobą. Dzięki temu możemy stworzyć nową opowieść o naszym życiu: bliższą prawdy niż narracja, którą utrwaliliśmy na skutek negatywnych doświadczeń.
Jeśli przemoc lub odrzucenie spowodowały w nas przekonanie pt.: „jestem nikim” albo „nie można mnie kochać” – psychoterapia pomaga zrozumieć ich źródło, opłakać straty i zbudować codzienność, w której odkrywamy własną wartość i w której obecna jest miłość.
4. Wierzysz w Boga? Psychoterapia nie jest ci potrzebna
„Nie potrzebuję psychoterapeuty, bo Bóg mnie uleczy” – to brawurowy i niebezpieczny pogląd, zgodnie z którym Jezus stoi w kontrze wobec ludzkiej pomocy. Są to pozostałości gnostyckiej herezji, która rozdziela ciało i duszę oraz odrzuca to, co ludzkie. Narodzenie Jezusa i całe Jego ziemskie życie pokazuje, że pomoc od Boga przychodzi właśnie przez drugiego człowieka.
To, że przeżywamy kryzysy psychiczne nie oznacza, że mamy słabą wiarę. Oczekiwanie, że wydarzy się cud, przynosi czasem więcej szkody niż pożytku. Na przykład wtedy, gdy zmagamy się z uzależnieniem czy myślami samobójczymi. To są objawy, które wymagają natychmiastowej pomocy specjalisty.
5. Pójście na psychoterapię to oznaka słabości. W życiu trzeba sobie radzić samemu...
Przekonanie, że korzystanie z pomocy to objaw niewystarczającej siły charakteru, może zrujnować życie nie tylko nam samym, ale również naszym bliskim. Maskować depresję można latami. Podobnie jak żyć w cieniu zaburzeń lękowych albo napadów gniewu, który terroryzuje całą rodzinę. W takich sytuacjach wydaje się nam, że walcząc o przeżycie każdego dnia, heroicznie znosimy swój los, ale tak naprawdę nasz stan psychiczny odbija się na wszystkich bliskich osobach.
Myślenie o tym, że trzeba sobie radzić samemu, bliskie bywa twierdzeniu, że „nie jest ze mną aż tak źle”. A przecież nie wyobrażamy sobie, żeby osoba, u której zdiagnozowano niewielkiego guza, uznała, że nie warto zaczynać leczenia onkologicznego; że skoro nie trzeba wzywać jeszcze karetki, to chyba nie jest z nią tak źle. Niestety czekanie, aż poczujemy się psychicznie jeszcze gorzej, może doprowadzić do sytuacji, że już nawet nie będziemy w stanie zorganizować sobie pomocy.
I przeciwnie: udanie się po pomoc jest wyrazem ogromnej dojrzałości i wzięcia odpowiedzialności za siebie. To także uznanie prawdy, że jako ludzie jesteśmy ze sobą połączeni i że wychodzenie z psychicznego cierpienia najczęściej nie jest możliwe w pojedynkę.
Warto oczywiście wybrać dobrego specjalistę, który ukończył szkołę psychoterapii akredytowaną przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne, posiada certyfikat psychoterapeuty i poddaje swoją pracę stałej superwizji. Czasem będziemy potrzebować konsultacji w kilku gabinetach, by znaleźć ten, w którym poczujemy się wreszcie dobrze. Ale tu chodzi przecież o nasze życie.