„Kiedy mój mąż Jarvis i ja byliśmy w trakcie leczenia niepłodności, moja najlepsza przyjaciółka zapytała, czy kiedykolwiek rozważałabym adopcję. Powiedziałam, że oczywiście, myśląc, że to hipotetyczna sytuacja” – opowiada Sadie Sampson.
Jarvis i Sadie Sampsonowie mówią, że ich rodzina zbudowana jest na solidnym fundamencie miłości, a nie więzów krwi. Małżonkowie są rodzicami adopcyjnymi trójki dzieci. "Próbowaliśmy wszelkich porad, od przyjaciół, rodziny i nieznajomych, i nic nie pomagało. Przez wiele miesięcy staraliśmy się o dziecko, modliliśmy się i czekaliśmy. Miesiąc po miesiącu" – tłumaczy para.
Wystarczył jeden telefon
Jednak zamiast upragnionego potomstwa, para miała za sobą mnóstwo wykonanych testów ciążowych z negatywnymi wynikami. Małżeństwo odwiedziło wielu lekarzy.
Pewnego dnia przyjaciółka Sampsonów zadzwoniła do nich z pytaniem, czy przez jakiś czas chcieliby wychowywać małe dziecko. Okazało się, że kobieta będąca w ciąży chciała oddać chłopca do rodziny zastępczej lub do adopcji. Pomimo tak wielkiego pragnienia posiadania dziecka, małżonkowie wahali się z podjęciem ostatecznej decyzji. Nie byli pewni, czy będą w stanie zająć się czyimś dzieckiem. Biologiczni rodzice zachęcali ich do adopcji, zależało im na tym, aby stworzyć maleństwu spokojny i bezpieczny dom. Sadie nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Kobieta w końcu miała szansę być mamą.
Przez cały proces adopcji Sampsonowie byli poddenerwowani, martwili się bowiem, że biologiczni rodzice dziecka zmienią zdanie. Nie było powodów do niepokoju. Chłopczyk urodził się w otoczeniu rodziców biologicznych i adopcyjnych. Nadano mu imię Ezra.
Loading
„Chcieliśmy po prostu być rodzicami”
Sadie przyznaje, że chciała od razu przytulić noworodka. Tuliła go w ramionach i uśmiechała się do niego. Ezra jest białym dzieckiem, a ona i jej mąż Jarvis są ciemnoskórzy. Różnica w kolorze skóry nie miała jednak dla nich znaczenia.
Kobieta wiedziała, że wraz z mężem chcieliby mieć więcej dzieci. Zdecydowali się więc na kolejne adopcje. „W ogóle nie obchodziła mnie rasa ani pochodzenie etniczne naszego następnego dziecka. Wiedziałam, że pojawią się pytania i chcę, aby moje dzieci miały dostęp do odpowiedzi. Poza tym, w przypadku Ezry, mieliśmy od początku związek z jego biologicznymi rodzicami i chcieliśmy tego samego dla przyszłych dzieci” – wyjaśnia 26-latka.
W domu Sampsonów pojawiły się córki – Journee i Destinee. Biologiczni rodzice dziewczynek mieszkają w pobliżu ich domu. Byli także na ich pierwszych urodzinach.
Małżonkowie przyznają, że często spotykają się z hejtem. „Jarvis i ja spotykamy się z dużym sprzeciwem naszej dalszej rodziny. Uważają, że powinniśmy wybrać czarne dzieci. Ale my nie poszliśmy do sklepu spożywczego, aby wybierać sobie członków rodziny z półki” – tłumaczy Sadie. „Chcieliśmy po prostu być rodzicami i skorzystaliśmy z tej okazji, gdy nadeszła. Wszystko wyszło doskonale, wiemy, że tak miało być” – dodaje.
Kobieta opowiada, że ma teraz szansę nauczyć te dzieci tego, czego sama się nauczyła, przekazać im swoje doświadczenia. „Najczęściej ludzie zakładają, że jesteśmy opiekunami tych dzieci, a nie ich rodzicami” – podkreślają Sampsonowie.
Loading
„Bóg miał dla nas plan i to od samego początku”
Kiedy Sadie wychodzi z trójką pociech na spacer, często powtarza słowa: „Przyjdź do mamusi”, „Daj mamie całusa”. „Robię to po to, żeby ludzie byli świadomi tego, że te maluchy są moimi dziećmi. Nieznajomi pytają mnie, czy jestem mamą, czy tylko się nimi opiekuję. Dostajemy wiele pytań, bo wciąż tematem tabu jest to, że czarna kobieta może mieć dzieci, które nie są czarne” – mówi 26-latka.
Wyjaśnia, że sama chodziła do szkoły, w której uczyły się białe dzieci. „Pamiętam, że Jarvis zapytał mnie, jak będziemy wychowywać białe dziecko. A ja na to: «Wychowamy je tak, jak każde inne dziecko!»" – wspomina.
Sadie przypomina sobie historię swojej przyjaciółki, Kei Jones-Baldwin, czarnoskórej kobiety, która także wychowuje białe dziecko. „Została dwukrotnie oskarżona o porwanie. Z tego powodu zawsze ma przy sobie dokumenty adopcyjne syna” – tłumaczy.
Kobieta przekonuje, że rodziny nie muszą być idealnie dopasowane, wystarczy, że są zbudowane na miłości. „Bóg miał dla nas plan i to od samego początku. A my po prostu o tym nie wiedzieliśmy. Cieszę się, że On wie, czego potrzebujemy, lepiej niż my” – mówi Sadie.
Sampsonowie mieszkają w Houston w Teksasie. Małżonkowie dzielą się swoją historią i codziennym życiem w mediach społecznościowych. Pokazują innym, że członkowie rodziny nie muszą być do siebie podobni, wystarczy, że się kochają i wspierają.
Źródła: parents.com; Sadie and Jarvis/Facebook; today.com; insider.com