Bycie częścią dużej rodziny może być jednym z największych błogosławieństw życia. Ale kiedy John i Margaret Slonkosky pobrali się, nie mieli pojęcia, jak bardzo ich ukochana rodzina się rozrośnie i będzie rosła wraz z ich wiarą.
Para miała dziesięcioro dzieci, z których jedno, Patti Anne, jest teraz siostrą Mary John, dominikanką z Nashville. Pozostałych dziewięcioro nosi imiona: Amy Louise, Mary Margo, John Paul, Mark Andrew, Tina Maria, Jessica Anne, Mimi Rose, Polly Anna i Edward Christopher. Dziewięcioro wyszło za mąż i miało w sumie 65 dzieci. Spośród tych dzieci 41 jest już w związkach małżeńskich i dało pani Slonkosky 101 prawnuków!
Kiedy Aleteia odkryła, że pani Slonkosky, mama, babcia i prababcia, ma tak wiele prawnuków, chcieliśmy dowiedzieć się więcej o tej niesamowitej kobiecie, która inspirowała pokolenia do przyjęcia Bożej miłości i otaczania się radością rodzinnej obfitości.
Pokora sercem domu
Wnuk pani Slonkosky, Dominic, wyjaśnił nam, że jego babcia może być trochę niechętna do rozmowy z nami, ponieważ jest skromną kobietą. Jednak wysłał swojego ojca, Edwarda, aby powiedział nam trochę więcej o jej życiu i o tym, jak odkrywał jej wiarę. Edward pomaga jej w codziennych rodzinnych zadaniach. Babcia jest dla niego bardzo ważną osobą.
Margaret nie planowała liczby dzieci, które będzie miała. "Raczej była pokorna wobec Bożego projektu i przyjęła dzieci, które dla niej zaplanował". Podołała byciu mamą tak licznej rodziny, jednocześnie wspierając męża w rodzinnym biznesie.
"Żywym wspomnieniem dla mamy było to, że pomagała mężowi w ich rodzinnym biznesie – studiu fotografii ślubnej. Są tam malowane olejem portrety mamy dla taty, z początku ich małżeństwa. Częścią domowego krajobrazu dla maluchów i niemowląt były więc sztalugi, farby olejne i pędzle. Mama musiała pilnować, żeby dzieci ich nie przewróciły. Była dumna, że musiała im powiedzieć tylko raz i maluchy trzymały się z dala od sztalugi. Ale to odzwierciedla pewne poświęcenie, które była gotowa ponieść, aby utrzymać rodzinną firmę, a tym samym rodzinę" – dzielił się Edward.
Korzyści, o których mało się mówi
Co ciekawe, prababcia Slonkosky mówiła też o korzyści z posiadania dużej rodziny, o której nieczęsto myślimy. Edward tak to wspomina:
"Jedną z łask, którą mama utożsamiała z posiadaniem licznej rodziny, było to, że czuła, iż utrzymuje ją to w duchu pokory i siłą rzeczy zawsze ma potrzebę lub powód, by się modlić".
Ekonomia widziana w innym świetle
Wiele dużych rodzin żyje w sposób, który inni mogą postrzegać jako "poświęcenie", zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie finansowe. Ale w rzeczywistości może to być najbardziej satysfakcjonującym doświadczeniem w naszym życiu.
"I odwrotnie – wybór nieposiadania dzieci pozornie gwarantowałby większą kontrolę nad sprawami finansowymi i większą nadwyżkę finansową, ale za cenę duchową – mniejszą potrzebę Boga, mniejszą potrzebę polegania na Nim, mniejszą potrzebę pokory. Nie byliśmy biedni, ale zawsze polegaliśmy na Bogu" – mówi Edward.
Środek do praktykowania cnót
Pani Slonkosky podzieliła się również z synem tym, jak wychowanie tak dużej rodziny wymaga od wszystkich jej członków praktykowania wielu cnót:
"Posiadanie licznej rodziny sprawiło, że jako matce bardzo trudno było jej rozpieszczać dziecko. Dynamika rodziny wielodzietnej zapewniała ciągłe środowisko do praktykowania miłosierdzia, cierpliwości i bezinteresowności, zarówno ze strony rodziców wobec dzieci, jak i w interakcjach dzieci między sobą. Duża rodzina sprzyjała silnemu poczuciu dumy rodzinnej, więzi i braterstwa, chęci bycia razem i dalszych częstych spotkań".
I wreszcie Edward podzielił się tym, jak wiara wzmocniła ich rodzinę. "Dynamika dużej rodziny pozwoliła również rozkwitnąć charyzmatowi Kościoła domowego, wzrastać, zapuszczać korzenie i rozwijać się. Wiara stała się centrum naszego życia. Idea bycia częścią czegoś większego niż tylko my była wzmacniana przez członków rodziny, zwłaszcza przez naszych rodziców”.