Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W latach 80. w pewnym miasteczku w Polsce (nazwy niestety nie pamiętam, a Google nie chce pomóc) doszło do bójki między dwiema przekupkami. Jedna pani w ferworze dyskusji powiedziała do drugiej: „ty Reaganie”. Obelga musiała była bolesna. Pewno dlatego, że PRL-owska propaganda przedstawiała prezydenta USA Ronalda Reagana jako wcielenie zła. Kiedy czytam recenzje Władcy Pierścieni: Pierścienie Władzy Amazona, mam wrażenie, że chyba największym Reaganem 2022 roku zostanie ten serial. Internet wprost zagotował się ze złości i oburzenia.
Czy rzeczywiście jest aż tak źle?
Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy Amazona
Serial platformy streamingowej Amazon Prime Video to prequel Władcy pierścieni J.R.R. Tolkiena. Akcja zaczyna się trzy tysiące lat przed wydarzeniami przedstawionymi w trylogii Petera Jacksona. Główną bohaterką jest przyszła królowa elfów Galadriela. Jako jedyna w świecie dostrzega oznaki odradzania się zła. Postanawia stawić mu czoła. Dwa pierwsze odcinki obejrzało 25 milionów osób. To dało serialowi tytuł największej premiery Amazona.
Krytyka serialu
Krytyka zaczęła się dużo wcześniej. Wielu komentatorom nie spodobał się dobór aktorów. Najbardziej dostało się Morfydd Clark jako Galadrieli. Zupełnie nie przypomina Cate Blanchett z filmów Jacksona. Wiele osób poświęciło mnóstwo energii na krytykę czarnych elfów i harfootów, czyli protoplastów hobbitów.
Jestem przeciwna parytetom w polityce, ale tu naprawdę nie rozumiem problemu. Świat Tolkiena to nie średniowieczna Europa. A czarny, jasnooki elf Arondir w jednej z kluczowych ról wygląda bardzo ciekawie.
Awantura o brody krasnoludek
Krytykowana była też estetyka filmu i rozmijanie się z literackim pierwowzorem. Najciekawsza była awantura o … brody krasnoludek. Tolkien pisał, że wszystkie krasnoludy, także kobiety, mają zarost. Był dla nich przedmiotem dumy i ważną częścią tożsamości. Tymczasem w serialu Disa, żona księcia Durina, lico ma gładkie.
Prehistoria
Informacje, że Amazon szykuje produkcję, pojawiły się kilka lat temu. Początkowo mówiło się o niej jako o ekranizacji Silmarillionu. W tej książce Tolkien drobiazgowo przedstawił dzieje wymyślonego przez siebie świata. Twórcy serialu jednak nie pozyskali do niej praw autorskich. Wykorzystali streszczenia wplecione w inne książki. W napisach końcowych znalazła się informacja, że pierwowzorem serialu jest powieść Władca pierścieni i dodatki (appendices).
Silmarillion nie jest powieścią. To coś w rodzaju kroniki. Fani Tolkiena czytają go zapewne z wypiekami na twarzy. Reszcie ludzkości przy lekturze towarzyszyłyby raczej wrażenia podobne do tych, jakich by doznała – najuniżeniej przepraszam Szanownych Państwa Fanów – czytając książkę telefoniczną. Filmy trzeba było wypełnić akcją i dialogami, zbudować charaktery postaci i tchnąć w nie życie. Trudno krytykować scenarzystów za to, że nie streszczają dokładnie wydarzeń opisanych na kilkuset stronach.
Dylematy Aragorna i Tolkien przewracający się w grobie
Znacznie ważniejsza wydaje się inna kwestia. Czy serial oddaje ducha Tolkiena? Tę sprawę dobrze wytłumaczył youtuber z kanału „Szymon mówi”. Za przykład posłużył Aragorn z Władcy pierścieni.
W filmie Jacksona dziedzic tronu Gondoru wcale się nie pali do bycia królem. Ma wątpliwości, latami ucieka od roli władcy. Powodowany troską o lud i przymuszony przez okoliczności decyduje się wypełnić swoje powołanie. Czy Tolkien, który nie wyposażył go w takie dylematy, przewraca się dzisiaj w grobie? Raczej chyba uznałby ten pomysł za znakomity.
Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy Amazona
Po dwóch odcinkach trudno ocenić cały serial. Ja dostrzegłam w nim – oczywiście poza soczystym budżetem, który widać prawie w każdej scenie – kilka wartościowych rzeczy.
Historia zapowiada się jako opowieść o heroicznej walce ze złem. Czy tylko mnie Galadriela przypomina Joannę d’Arc? Poza tym film próbuje wciągnąć widza w dywagacje dotyczące czterech idei: wierności, godności, wzniosłości i piękna. I nie chodzi tylko o to, że świat elfów jest estetyczny do tego stopnia, że nawet drabina w ich przygranicznej placówce jest misternie rzeźbiona. Urodę elfiej cywilizacji podkreślają kontrastujące sceny z błotnistej, ciemnej wsi zamieszkałej przez ludzi, niedawnych sojuszników Złego.
Wracając do brody księżnej Disy, warto zauważyć dwie rzeczy. Tolkien pisał swoje książki w czasach, kiedy nikomu nawet się nie śniło, że na konkursie piosenki mógłby wystąpić brodaty mężczyzna ubrany w sukienkę i przedstawiający się jako Concita. Dzisiaj pisarz raczej nie zaryzykowałby zabaw literackich na taki temat. Jednak fani mogą spać spokojnie. Jeśli dobrze przyjrzą się Disie, zauważą trochę zarostu koło uszu.