Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Filmy mamy trójki dzieci i uznanej na świecie internetowej sensacji, Kristiny Kuzmič, obejrzało ponad miliard widzów, jej sieci społecznościowe tworzą setki tysięcy obserwujących, a na Facebooku są ich miliony.
Niedawno w Słowenii podpisywała swoją nową książkę dla wszystkich swoich fanek. W rozmowie z Aną Mariją Mitić zdradziła kilka faktów o swoim życiu, których jeszcze nie wiedzieliśmy.
Pół Słowenka związana z Prekmurjem
Kristina jest pół Chorwatką i pół Słowenką! Jej ojciec pochodzi z Prekmurja i Kristina powiedziała, że jej najwcześniejsze i najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa to wakacje w Prekmurju. Ma tam wiele kuzynów i kuzynek i jest do nich bardzo przywiązana.
Kristina jest znana z „kibicowania” wszystkim matkom i ogólnie wszystkim, którzy zmagają się w życiu z tym, że nie radzą sobie (dostatecznie) dobrze, że nie czują się wystarczająco dobrzy i w ogóle przeżywają kryzys.
Jako matka trójki dzieci (w wieku 19, 17 i 8 lat), opisuje siebie jako osobę bardzo niedoskonałą, popełniającą wiele błędów. A jednym z mott Kristiny, które mówi o tym, że w życiu nawet w najtrudniejszych sytuacjach należy szukać humoru, jest zdanie: „Każdy dzień to kolejna szansa, by uczynić swoje życie trochę mniej złym”.
Rozwód, samotne rodzicielstwo i ubóstwo
Historię Kristiny Kuzmič czyta się jak bajkę, ale ona sama wielokrotnie w swoim życiu sięgała dna. Kiedy w 1991 roku, podczas wojny w Jugosławii, przeniosła się do USA, stanęła przed wieloma próbami. Po tym, jak rozpadło się jej małżeństwo z pierwszym mężem, została samotną matką z dwójką małych dzieci i skromną pensją kelnerki. Nie jest dumna z rozwodu – właściwie porównała go do śmierci.
„Kiedy bierzesz ślub, nie myślisz przecież: no cóż, rozwiodę się za kilka lat. To jest bardzo trudna sprawa. Ponieważ to ja zdecydowałam się na rozwód, czułam się jak morderczyni. Ale patrząc teraz wstecz, mogę powiedzieć, że to była właściwa decyzja dla mojej rodziny. Żeby nie było nieporozumień: nikogo nie namawiam do rozwodu. Ale w przypadku mojej rodziny widzę, że to właśnie rozwód pozwolił nam pozostać razem”.
To właśnie okres, kiedy miała dwójkę małych dzieci i dwie prace, a mimo to wciąż spała na podłodze, bo nie miała pieniędzy na materac, był chyba jednym z najcięższych okresów w jej życiu. Kristina powiedziała, że najgorszą rzeczą ze wszystkich było to, jak źle traktowała sama siebie.
Miała o sobie katastrofalnie złe zdanie, myślała, że jest najgorszą matką na świecie, że do niczego się nie nadaje, nie doceniała się, umniejszała wszystko, co robiła. Doświadczała przy tym oczywiście ogromnego poczucia winy. Radzi wszystkim, by jak najszybciej wyzbyć się poczucia winy z powodu czegokolwiek. „Przestańcie się obwiniać i zacznijcie bardziej się doceniać” – mówi.
Przekonała się, jak wygląda dno
„Kiedyś, gdy robiłam zakupy spożywcze w supermarkecie z dzieckiem na ręku i chciałam zapłacić bonami (w USA osoby w trudnej sytuacji socjalnej mogą ubiegać się o bony żywnościowe – przyp. aut.), przechodząca obok kobieta spojrzała na mnie pogardliwie i powiedziała: „Może byś sobie lepiej pracę znalazła?”. Dodam, że w tamtym czasie pracowałam na dwa etaty, żeby tylko wyciągnąć moją rodzinę z biedy. Ale ponieważ miałam tak złą samoocenę, nie byłam w stanie tej kobiecie nic odpowiedzieć. Oj, gdyby ktoś dzisiaj powiedział mi coś takiego...”.
Depresja nie oszczędziła nawet jej syna
Poznała również ciężar depresji. Jej najstarszy syn, Luka, zmagał się z depresją i uzależnieniem od alkoholu i narkotyków, o czym nagrała szczery film na YouTube. Druga książka Kristiny, która właśnie powstaje, będzie poświęcona tej walce i towarzyszeniu synowi w trudnej sytuacji, a ostatni rozdział napisze on sam.
„Wszystko, co zamieszczam na temat moich dzieci w mediach społecznościowych, jest zamieszczane za ich zgodą. Mój Luka sam zdecydował, że chce podzielić się swoją historią. Ważne jest dla niego, aby młodzi ludzie, którzy są w podobnej sytuacji, usłyszeli to od kogoś młodego. Bowiem zazwyczaj opowiadają im o tym rodzice, nauczyciele, wychowawcy. Usłyszeć o depresji i uzależnieniu od kogoś, kto jest w tym samym wieku co ty, to zupełnie co innego”.
Zaczęło się poprawiać, gdy stała się milsza dla samej siebie
W 2011 roku zaczęła wychodzić z dołka. „Kiedy nauczyłam się, jak być milszą dla siebie samej, moje życie zaczęło się robić łatwiejsze”. Zgłosiła się do amerykańskiego reality show My own show, który miał wsparcie medialne Oprah Winfrey. Kristina wygrała i w nagrodę dostała swój własny program kulinarny. Z czasem jednak zrozumiała, że w tym programie chcą pokazywać idealną mamę w idealnej kuchni z idealnymi dziećmi.
„A to nie byłam ja. Czułam, że zdradzam samą siebie, tę mnie, która spała na podłodze i czuła się najgorszą matką na świecie. Myślałam: co pomyślą kobiety oglądające taki program kulinarny? Zobaczą, że wszystko jest czyste, uporządkowane, a dzieci posłuszne. A ponieważ ich życie wygląda zupełnie inaczej, to będą się źle czuły z tego powodu”.
Scenarzyści audycji nie zgadzali się z jej punktem widzenia, więc zdecydowała, że nie będzie tego kontynuować. Powiedziała sobie wtedy, że sama nagra jakiś film. Realistyczny, pokazujący prawdziwych ludzi z prawdziwymi problemami, takimi jak te, które miała i ona.
Od filmiku dla przyjaciółek do milionów obserwujących
„Kiedy zaczynałam, nie spodziewałam się, że stanie się to moją pracą lub ścieżką kariery. Myślałam, że zrobię filmik lub dwa, które spodobają się moim przyjaciółkom. Pewnego ranka obudziłam się, a mój telefon plumkał jak szalony. Co się stało? Kto umarł? – pomyślałam.
Ale okazało się, że to Ashton Kutcher udostępnił mój filmik. Nie mam pojęcia, jak do tego doszło, bo nie znaliśmy się, ani nawet nie śledziłam go w mediach społecznościowych. Zaczęło się jako hobby, przez które chciałam pomóc wszystkim rodzicom znajdującym się w takich samych opałach, w jakich ja często byłam”. Potem wyszła za mąż po raz drugi i z obecnym mężem ma trzecie, najmłodsze dziecko.
Take less blame and more credit – to kolejne motto tej godnej podziwu kobiety, która niejedno już w życiu przeszła. Jej ulubioną rolą, ale i najtrudniejszą, jest bycie matką. Wszystkie swoje obowiązki, w tym obowiązki zawodowe, planuje z myślą o harmonogramie rodzinnym.
Jednocześnie przyznaje, że macierzyństwo może być niezwykle wyczerpujące. „W takich chwilach trzeba pokonywać dzień po dniu. A czasami godzinę po godzinie. Powiedzcie sobie: muszę jakoś przebrnąć przez tę najbliższą godzinę. I tak dalej. Ale pozwólcie się też zaskoczyć, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro”. Kristina już to wie.