Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Iwona Blecharczyk od 10 lat pracuje jako kierowczyni. Jej wideorelacje "Trucking Girl" w mediach społecznościowych oglądają miliony fanów na całym świecie. Amerykańska firma Mattel przyznała jej tytuł "Barbie Shero" – ambasadorki, która przełamuje stereotypy i pomaga młodym kobietom uwierzyć w siebie. W książce Trucking Girl przyznaje, że praca przewartościowała jej życie i wyznaczyła nowe priorytety.
Anna Gębalska-Berekets: Miała pani być nauczycielką, dentystką, startowała w konkursie Miss Polonia. A dziś prowadzi ważącą kilkadziesiąt ton ciężarówkę.
Iwona Blecharczyk*: Od zawsze byłam ciekawa świata. Rodzice nauczyli mnie ciężkiej pracy, więc wiedziałam, że będę musiała być jak najszybciej niezależna finansowo. Na studiach interesowała mnie kultura i geografia Stanów Zjednoczonych. Marzyłam, aby pojeździć trochę po Ameryce. Podobały mi się też ciężarówki i miałam dryg do jazdy. To wszystko złożyło się na to, że ten zawód pasował idealnie.
Iwona Blecharczyk – Trucking Girl
Świat z perspektywy ciężarówki wygląda trochę inaczej. Co powoduje najwięcej obaw i trudności?
Na początku pracy wszystko jest trudne. Począwszy od stawania pod rampę, poprzez załadowanie ładunku, aby się nie przesuwał w samochodzie, po zapięcie pasów, otworzenie boku naczepy oraz ustawienie harmonogramu jazdy według tachografu. Z czasem problemem może stać się rutyna, ale i nadmierna pewność siebie – aż do przeceniania swoich możliwości. Kłopotliwe jest też utrzymanie dobrego zdrowia fizycznego i dobrej kondycji psychicznej. Poszukiwanie wolnego i bezpiecznego miejsca parkingowego również może być problematyczne, zwłaszcza w nocy.
Jakie predyspozycje są przydatne w pracy?
Ważne jest radzenie sobie w sytuacjach stresowych. Przyda się spokój, zrozumienie dla drugiego człowieka oraz dystans. Sytuacje kryzysowe są na porządku dziennym. Duże natężenie ruchu, korki, do tego dochodzą restrykcyjne wymagania w stosunku do kierowców, wielogodzinny czas pracy, a gdy dojdzie do wypadku – nie tylko wysokie kary pieniężne, ale nawet odpowiedzialność karna. W tej pracy jest też wiele stresu ukrytego, który kumuluje się w ciele. Dlatego umiejętność radzenia sobie z taką „mieszanką” jest w naszym przypadku kluczową sprawą. W przeciwnym razie bardzo szybko pojawiają się problemy zdrowotne.
A rozłąka z bliskimi i znajomymi?
Myślę, że to kwestia indywidualna. Kierowca zawodowy spędza wiele godzin w trasie i w samotności, dlatego trzeba nauczyć się być ze sobą. W komunikacji na odległość pomagają rozmowy telefoniczne oraz wideorozmowy. Technologia nigdy nie zastąpi bezpośredniej relacji i spotkania z drugim człowiekiem.
Kobieta za kierownicą ciężarówki
Z jakimi stereotypami musiała się pani zmierzyć?
Miałam duży problem z zatrudnieniem jako kierowca. Minęło pół roku, zanim ktokolwiek dał mi szansę. Potem koledzy szukali powodu, dla którego jeżdżę ciężarówką. Mieli nawet kilka teorii spiskowych i nie traktowali mnie na równi z sobą. Myśleli, że w trasę zostałam wysłana z biura i będę tam ostatecznie pracowała, albo że chcę znaleźć męża-kierowcę. Teraz szukam tylko sposobów na to, żeby ta sama droga była dla mnie całkiem nowym doświadczeniem.
Odwiedza pani różne państwa, spotyka się z ludźmi, styka z wieloma kulturami i tradycjami. Jakie miejsca szczególnie zapadły pani w pamięć?
Jestem fanką Hiszpanii. Infrastruktura parkingowa, restauracyjna, drogowa są według mnie jednymi z najlepszych w Europie. Lubię hiszpański klimat i to, że krajobraz zmienia się nieraz co 200-300 km. To taka "mała Ameryka", fajnie się tam jeździ. Nie przepadam za hiszpańską kuchnią, ale cieszy mnie to, że w Hiszpanii można kupić bardzo dobre wina w niskiej cenie. Wracam ze schowkiem wina dla rodziny (uśmiech).
Co dała pani praca?
Zyskałam większą pewność siebie, świadomość tego, kim jestem, tego, co robię i w jakich kategoriach o sobie myślę.
Traktuje ją pani jako misję?
W pewnym sensie tak. Biorąc pod uwagę poziom zanieczyszczenia naszego środowiska, czuję pewną ulgę, że jednocześnie podróżuję, ale i dostarczam ludziom towary, które są im niezbędne. Pandemia pokazała, że zawód kierowcy jest potrzebny, ale i mocno nieszanowany. Kiedy my byliśmy w pracy, inni zostali w domach. W czasie wzmożonej dbałości o higienę na stacjach benzynowych pozamykane były prysznice i toalety. Co jakiś czas prowadzę konferencje i spotkania dla kierowców samochodów ciężarowych. Daję im do wypełnienia ankietę i oni bardzo często wskazują w niej na brak szacunku wobec ich zawodu.
Jest w tym zawodzie miejsce na kobiecość?
Oczywiście! Dałam sobie miejsce na kobiecość wtedy, gdy poczułam się dobrze jako kierowca. Kiedy już nie musiałam sobie i nikomu nic udowadniać. W trasie noszę odzież roboczą. To najwygodniejsze ubrania pod słońcem! Jak mam ochotę poczuć się piękna, maluję się, jak nie, to jeżdżę bez makijażu. W samochodzie wożę sukienkę i szpilki na wypadek, gdyby miała mnie spotkać niespodziewana sesja zdjęciowa (śmiech).
„Trucking Girl. 70-metrową ciężarówką przez świat”
Mówi się, że kierowcom trudno połączyć życie prywatne z ciągłymi wyjazdami i czasem dla rodziny.
Ja nie założyłam jeszcze rodziny. Rozwijam firmę i jeszcze nie mam na to czasu. Widzę jednak, że koleżanki, które zaczęły jeździć kilka lat temu, założyły rodziny, a po urodzeniu dziecka wróciły do zawodu. Na nieco innych warunkach, robią krótsze trasy, aby być częściej w domu. Udaje im się połączyć macierzyństwo z pracą zawodową.
Jest pani ambasadorką fundacji Trucker Life. Czym się zajmujecie?
Zaczęliśmy od budowania na parkingach siłowni zewnętrznych dla kierowców ciężarówek. To urządzenia, na których można się rozruszać i porozciągać w przerwach od jazdy. Organizujemy też szkolenia dla kierowców o pierwszej pomocy. Teraz fundacja włączyła się w promowanie uprawiania sportu wśród kierowców oraz pomoc dzieciom. Na jednej z popularnych stacji benzynowych w Polsce postawiliśmy rower stacjonarny. Przejechane przez kierowców kilometry są przeliczane na konkretną pomoc dla dzieci. Fundacja dba nie tylko o dobre imię kierowców, walczy o lepsze warunki sanitarne na trasach, ale również o ich zdrowie.
Trucking Girl
Co poradziłaby pani osobom, które chcą spełniać zawodowe marzenia, ale boją się zrobić pierwszy krok?
Kobiety z determinacją potrafią wyznaczać nowe cele i dążyć do ich realizacji. Nawet nie wiedzą, jaka drzemie w nich siła. Jeśli kobieta potrafi w ogromnych bólach urodzić dziecko, to czym jest wobec tego jazda ciężarówką! Względy techniczne warto odstawić na dalszy plan, bo tego można się nauczyć. Problemem mogą być pieniądze na prawo jazdy. Można jednak poszukać firm transportowych, które rekrutują nowych pracowników i opłacają kurs. Później można go odpracować. Są też specjalne programy z Urzędu Pracy, z których warto skorzystać. Ważne, aby obrać cel i nie bać się iść do przodu.
Prowadzi pani kanał na YouTubie, działa aktywnie w mediach społecznościowych, gdzie dzieli się kulisami pracy truckerki. Firma Mattel wyprodukowała lalkę Barbie inspirowaną pani wyglądem.
Jeśli w życiu coś robi się z serca, wiele spraw można ze sobą połączyć. Ważna jest organizacja czasu. Doszłam w życiu do etapu, że niekiedy mam czas tylko dla siebie. Nauczyłam się zlecać obowiązki innym pracownikom.
Jakie wyzwania przed panią?
Priorytetem jest budowanie firmy Imagination. Myślę nad tym, jak dobrze ją rozwinąć, zbudować kanały komunikacji, aby to, co zrobię było dobre, autentyczne i motywujące dla innych ludzi.
*Iwona Blecharczyk – absolwentka anglistyki, zawodowa kierowczyni od ponad dziesięciu lat. Była pierwszą Polką na Lodowych Szlakach i jedną z niewielu kobiet prowadzących zestawy offroadowe typu super b-train na polach naftowych o dopuszczalnej masie do 63 ton. Autorka książki „Trucking Girl. 70-metrową ciężarówką przez świat”, laureatka prestiżowego wyróżnienia firmy Mattel – "Barbie Shero". Twórczyni kanału "Trucking Girl" na YouTubie. Jej wideorelacje w mediach społecznościowych oglądają miliony fanów na całym świecie.