Właśnie dzisiaj (5.07) aleją Najświętszej Maryi Panny przemknęli uczestnicy 6. Rolkowej Pielgrzymki Wrocławskiej. Grupa 35 osób pod wodzą salezjanów w cztery dni pokonała 223 "kilometry miłości". Przy zapisach na tę nietypową pielgrzymkę rolkarze wsparli finansowo salezjańskie centrum dla młodzieży, które działa w pogrążonej w nędzy Liberii. "Nasze duchowe zaangażowania trzeba łączyć z uczynkami miłosierdzia, byśmy nie pozostali tylko na płaszczyźnie pięknych konferencji, rozważań i doznań duchowych" – podkreślił w rozmowie z Biurem Prasowym Jasnej Góry ks. Jerzy Babiak, przewodnik wrocławskiej pielgrzymki.
A czemu pielgrzymowanie akurat na rolkach? "To szybsze, bardziej wyczulone i zdecydowane podążanie nie tylko na Jasną Górę, lecz przede wszystkim do nieba" – tak opisuje to ks. Babiak. "Możliwość robienia fizycznie tego, co się kocha, czyli jazdy na rolkach, wiatr we włosach, wspaniała grupa i modlitwa to doskonała forma pielgrzymowania" – opowiadała pod Jasną Górą Monika Kubrycz z grupy porządkowej. "Samochodem nic nie można zwiedzić, rowerem jest za szybko, a rolkami idealnie, wszystko można połączyć – zwiedzanie, modlitwę i rozmowę w drodze" – nadmienił pan Marcin z Warszawy.
Najważniejsze – nie być ostatnim
Znaleźli się jednak na Jasnej Górze także miłośnicy dwóch kółek. W niedzielę 3 lipca pod klasztor zajechało 120 cyklistów z 11. Rowerowej Pielgrzymki Głogowskiej. Najmłodszy z uczestników miał 15 lat, najstarszy – aż 79! "Każdego roku proszę Maryję, żeby to nie była ostatnia pielgrzymka i mam nadzieję, że za rok też się spotkamy" – dzielił się wrażeniami Marian Mróz z Rzymówki, ów najbardziej zaawansowany wiekowo rowerzysta. Jego sposób na pokonanie 330 km w cztery dni? "Najważniejsze to nie prowadzić roweru pod górę i nie być ostatnim" – śmiał się w rozmowie z jasnogórskim biurem prasowym.
Pielgrzymka rowerowa stanowiła atrakcyjną alternatywę dla tych, którzy nie mogli pozwolić sobie na dłuższy urlop. "To czas modlitwy we wspólnocie ludzi, którzy razem pokonują trudności, doświadczyliśmy dużo dobra" – zaznaczył Mateusz Łopatko, pilot grupy.
Bieganie jak dziękczynienie
Przystanek na trasie do Lublina zaliczyli w piątek 1 lipca w paulińskim sanktuarium biegacze z Knurowa. Byli to uczestnicy pielgrzymki biegowej z parafii Matki Bożej Częstochowskiej. Podczas czterodniowych zmagań pokonali łącznie 400 km. Od kilku już lat grupa odwiedza sanktuaria maryjne na całym świecie. Tegoroczną okazją było dziękczynienie za postać bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. "Na co dzień biegam po lesie, natomiast bieganie po asfalcie to jeszcze większy wysiłek, szczególnie przy tak wysokiej temperaturze. To dodatkowy trud i mój wkład w pielgrzymkę" – mówiła na Jasnej Górze Gabriela Bieniek. Zaznaczyła, że bieganie to dla niej najpiękniejsza forma wyrażenia wdzięczności Bogu.
Przybyli ułani, wpuść Panienko!
Zobaczyć kawalerię pod Jasną Górą to w naszych czasach nie lada gratka. W sobotę 2 lipca do Częstochowy dotarła pielgrzymka konna z Zaręb Kościelnych – jedyna taka w Polsce. Grupa ta od lat podtrzymuje tradycje 10. Pułku Ułanów Litewskich. Podczas ostatniego etapu jeźdźcy założyli historyczne mundury galowe kawalerzystów z czasów II Rzeczpospolitej. "Przypominamy o naszej historii, żeby ludzie pamiętali, że właśnie m.in. dzięki ułanom żyjemy w wolnej Polsce" – mówił Antoni Wojno, który przybył do Maryi na klaczy o imieniu Gwiazda.
Kawalerzyści swój trud ofiarowali w intencji pokoju na świecie. Jechali przez 11 dni i przemierzyli ok. 400 km. W samym sanktuarium czekał ich nie lada zaszczyt. W uznaniu zasług w upowszechnianiu wiedzy historycznej otrzymali medale Pro Patria z rąk Jana Kasprzyka, szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.
Źródło: Biuro Prasowe Jasnej Góry