separateurCreated with Sketch.

Łukasz jedzie rowerem do Jerozolimy! „Każdy kilometr zawierzam Bogu”

Łukasz Krawiec jedzie rowerem do Medjugorje
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kiedy jedzie przez góry, jednego dnia uda mu się pokonać zaledwie 20 kilometrów. Ale kiedy chce zdążyć na wieczorną mszę, potrafi przejechać nawet 200! Łukasz Luc Krawiec od kilku tygodni pielgrzymuje rowerem w stronę Jerozolimy.

Łukasz Luc Krawiec od kilku tygodni jedzie do Jerozolimy, odwiedzając po drodze wiele ważnych miejsc. Np. Medjugorie, do którego chce dotrzeć na Festiwal Młodych, czyli Mlodi Fest – już wkrótce, bo pierwszego sierpnia.

Rowerem do Jerozolimy

– Jadę, pielgrzymuję i spotykam się z ludźmi. Siadam przy wspólnym stole i słucham opowieści z życia wziętych: o samotności, o (pozornym) milczeniu Boga, kiedy ludzie czują się niewysłuchani w swoich modlitwach – opowiada Łukasz. – Czasami te rozmowy trwają do późnych godzin nocnych, czy nawet do bladego świtu – dodaje.

Wyruszył z dziedzińca archikatedry pw. św. św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty w Lublinie. Następne kilometry to niezwykłe miejsce: dom dla dzieciaków tworzony przez siostry kapucynki w Wąwolnicy. – To naprawdę dom pełen rodzinnego ciepła, nie tylko z nazwy i to, co najważniejsze, dom pełen miłości – opowiada Łukasz. 

– W czasie podróży nigdy nie proszę o pieniądze na dalszą drogę i naprawdę niczego mi nie brakuje. Teraz to nawet mówię zainteresowanym wsparciem mojej podróży, aby przekierowywali środki finansowe nie dla mnie, ale właśnie na dom dla dzieciaków, który cały czas jest w budowie, ale niedługo stanie się utęsknionym miejscem dla dzieci, które nie mają radosnego dzieciństwa – dodaje.

Pielgrzymowanie ze świętymi

Ale, jak dodaje, nie wyklucza, że na następnym odcinku drogi będą mu potrzebne pieniądze. Choć mówi, że o wszystko, co dotyczy tej kilkumiesięcznej drogi, jest spokojny. Każdego dnia prosi o pomoc świętych: Jakuba i Benedykta Józefa Labre. Ten drugi to niezwykły franciszkanin, który żył wg opatrznościowego natchnienia, wyrażającego się w kilku zdaniach: "Twoim powołaniem jest cały świat. Klasztorem twoim ulice i drogi. Masz być pielgrzymem Bożym". I rzeczywiście – franciszkanin wyzbył się wszystkiego, co miał, posiadając tylko przysłowiową jedną szatę, z workiem na placach, bez trzosa, ale zawsze z Biblią. Żył jedynie z tego, co otrzymał od innych. Jego postawa jest dla Łukasza inspiracją.

Na trasie pielgrzymki każdy dzień przynosi coś nowego. – W pierwotnych planach przed rozpoczęciem pielgrzymki chciałem dać znać światu, że powracam znowu na szlak. W ubiegłym roku podjąłem się rowerowej pielgrzymki do Jerozolimy. Trwała ona kilka miesięcy, ale udało mi się dotrzeć szczęśliwie, po sporym wysiłku, do Jordanii, w której zakończyłem moją pielgrzymkę. To ze względu na obostrzenia związane z pandemią w Izraelu – zwierza się Luc.

Postanowił, że wybierze się na wymarzony szlak po raz drugi.

Ku niebu

– Kiedy wszyscy mnie pytają, w jakiej intencji pielgrzymuję do Ziemi Świętej, to mówię, że – tak jak wielu pielgrzymów – modlę się o pokój, szczególnie w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, który naprawdę potrzebuje od dawna naszego duchowego i materialnego wsparcia. Trudno jest choćby w Syrii, Libanie czy Palestynie, gdzie jest coraz mniej chrześcijan – mówi Łukasz.

– Jest jeszcze bardzo ważna intencja, czyli modlitwa w drodze o pokój serca dla mnie i dla osób, które mnie o taką modlitwę proszą. Myślę, że bardzo ważne jest też modlitewne wsparcie dla rodzin: małżonków, dzieci i najstarszych w rodzinie, seniorów, o których można powiedzieć, że są nie tyle w jesieni życia, co w najlepszym, bo „złotym wieku” – puentuje.

"Zawierzam Bogu każdy kilometr"

Łukasz wyruszył w daleką podróż dokładnie 12 czerwca br., czyli w uroczystość Świętej Trójcy. Ma już za sobą podróż przez Czechy, Słowację i Węgry. Przede nim jeszcze Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania i Turcja lub Grecja. I ukoronowanie pielgrzymki, czyli dotarcie rowerem do Jerozolimy!  Być może stanie się to w październiku.

– Każdego dnia zawierzam Bogu każdy mój kilometr drogi, każde moje spotkanie, mój odpoczynek po całym, najczęściej wyczerpującym dniu i to, co też ważne, mój nocleg: może w przyjaznym domu, być może też pod namiotem lub zwyczajnie „pod chmurką”. Zawierzam też każdego dnia wszystkie intencje ludzi, którzy do mnie piszą przez moje media społecznościowe, lub też zwyczajnie pisząc karteczkę, którą wkładam do mojego „worka”, przytwierdzonego do roweru. Mam wielką ufność, że każda z tych intencji powędruje do Serca Bożej Opatrzności i na pewno nie pozostanie bez odpowiedzi – mówi Łukasz.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.