Carlos Ciuffardi, „El Bendito” lub „El Bendecido” („Błogosławiony”, „Pobłogosławiony”), jak pieszczotliwie zaczęli nazywać go przyjaciele i rodzina, to jeden z bohaterów historii, która obiegła cały świat. 18 stycznia 2018 r. Carlos, wraz z żoną Paulą Podest, otrzymał sakrament małżeństwa w samolocie, którym podróżował papież Franciszek podczas ostatniego etapu swojej pielgrzymki do Chile. Ojciec Święty miał zakończyć swoją wizytę w tym kraju, w miejscowości Iquique, aby następnie udać się do Peru.
„Podczas wewnętrznej ceremonii wręczenia nagród najlepszym kierownikom załogi w LATAM (chilijskich narodowych liniach lotniczych – przyp. red.), moja żona została wybrana na kierowniczkę lotu papieża. Kiedy tego wieczoru wróciła do domu i powiedziała mi o tym, poczułem się niezwykle szczęśliwy. Gdy zaś poinformowała mnie, że również ja będę częścią załogi tego lotu, emocje sięgnęły zenitu” – wyjawił Aletei Carlos.
LATAM we współpracy z personelem Watykanu przygotowywało się do tej podróży miesiącami. Wszystko po to, aby zapewnić ścisłe przestrzeganie protokołu, spełniającego najwyższe standardy bezpieczeństwa. W końcu był to być może najważniejszy lot dla firmy w całej historii jej istnienia.
Z papieżem jesteśmy kuzynami...
W drodze powrotnej z Temuco do Santiago Carlos został wyznaczony do obsługi strefy A samolotu, czyli przestrzeni papieskiej. „Lot przebiegał spokojnie, papież nalegał, aby usiąść przy oknie, by móc przez nie patrzeć. „Lubię Chile” – powiedział. Poczułem się jak we śnie. Samolot spowijała cisza, zaglądałem przez zasłonę i widziałem papieża, chmury i biskupów czytających Biblię” – relacjonuje mężczyzna.
Zastosowany podczas tej podróży protokół bezpieczeństwa był zupełnie nowatorski, zarówno jeśli chodzi o lotnisko, jak i same loty. „Trzy precyzyjne instrukcje, które otrzymaliśmy z Watykanu, stanowiły: nie należy rozmawiać z papieżem, nie należy na niego patrzeć, a tym bardziej mu przerywać. Już mieliśmy lądować, gdy zauważyłem, że papież nie zapiął pasa. Poprosiłem go, żeby to zrobił i... w ten właśnie sposób naruszyłem pierwszą instrukcję. Wtedy też zostałem poinformowany, że zmieniło się miejsce lądowania, co opóźniało o 15 minut zakończenie lotu” – wyjaśnia Carlos.
„Zostałem więc na swoim miejscu, kiedy nagle, znikąd, pojawił się obok mnie papież. Zapytał, ile czasu pozostało do lądowania. Zerwałem się z fotela, by wyjaśnić mu, że powinien wrócić na swoje miejsce, ale on stwierdził, że musi rozprostować nogi. Potem spojrzał na moją tabliczkę identyfikacyjną i zapytał, z której części Włoch jestem. Odpowiedziałem, że moi dziadkowie pochodzili z Ligurii, a on stwierdził, że w takim razie jesteśmy jakby kuzynami”– kontynuuje były steward.
...oraz przyjaciółmi
„Potem rozmawialiśmy o piłce nożnej, samolotach, o różnych innych kwestiach. Wszystko przebiegało bardzo swobodnie, czułem bliskość papieża. Wiedziałem, że popełniam poważne wykroczenie, jednak musiałem zachowywać się jak dobry gospodarz. Nagle Ojciec Święty poprosił mnie o możliwość pozdrowienia pilotów, co było bardziej niż zabronione. Poprosiłem jednak kapitana o zgodę i wpuściłem papieża” – powiedział Carlos.
"Taki obraz zapisał mi się w pamięci: papież stojący za pilotami, wyczekujący w wieczornym świetle, boski obraz. Kiedy samolot w końcu się zatrzymał, a kapitan odwrócił się, niemal zemdlał z wrażenia. To był bardzo wzruszający moment, zwłaszcza gdy Ojciec Święty udzielił pilotom swojego błogosławieństwa. W tamtym momencie wierzyłem, że jest to historia mojego życia, którą będę wszystkim opowiadać: rozmawiałem z papieżem, który pożegnał się ze mną mówiąc, że jesteśmy przyjaciółmi” – kontynuował Carlos.
„Po przylocie, pierwsze co zobaczyłem, to moja żona, która podeszła do mnie i powiedziała: „Co zrobiłeś? Jak ci się wydaje? Porozmawiamy o tym później!”. Pomyślałem wtedy, że to koniec mojej kariery w LATAM" – wyznał mężczyzna.
"Nasz kościół zapadł się pod ziemię"
Kolejna noc była dla Carlosa nieprzespaną. Mężczyzna odtwarzał w myślach przebieg zdarzeń, czując, że popełnił straszny błąd. Następnego ranka, ostatniego dnia papieskiej pielgrzymki, do Carlosa podszedł dyrektor generalny LATAM, Ignacio Cueto. Przekazał mu, że papież był zachwycony jego obsługą i chciał, aby to on obsługiwał kolejny odcinek podróży. Tak się jednak nie stało, gdyż prawo to przysługiwało innej koleżance.
„W pewnym momencie otrzymaliśmy informację, że jako załoga możemy sobie zrobić zdjęcie z papieżem. Wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, aby zapytać, czy mogę sobie zrobić zdjęcie razem z żoną. „Przyprowadziłeś żonę do samolotu?” – zapytał mnie Ojciec Święty. Zaprosił nas, abyśmy usiedli obok niego i porozmawiali” – opowiadał dalej Carlos.
"Potem zapytałem go, czy mógłby nam udzielić błogosławieństwa. Jednak kiedy dowiedział się, że nie mamy ślubu kościelnego, stwierdził, że nie może. Wtedy opowiedziałem mu naszą historię. W dniu, w których mieliśmy się pobrać, w Chile doszło do trzęsienia ziemi. Nasz kościół się zapadł i został zamknięty na kolejny rok. Później na świecie pojawiły się nasze córki i w rezultacie nigdy nie sfinalizowaliśmy kwestii ślubu” – wyjaśnił steward.
Inspirując kolejne pary
Rozmowa stewardów z papieżem trwała kilka minut i wszyscy w samolocie zaczęli robić się nerwowi, nie rozumiejąc całej sytuacji. „Wtedy papież powiedział: "Jestem sługą Ducha Świętego na ziemi i jeśli przyprowadził cię przede mnie, a ty mi o tym mówisz, muszę dokończyć dzieła. Chcecie się pobrać? Paulo, kochasz Carlosa? A Ty, Carlosie, czy kochasz Paulę? Nie ma więc o czym mówić, udzielę Wam ślubu tu i teraz. Chcecie czy nie?'” – relacjonował Carlos.
„Ojciec Święty kazał mi poszukać świadka, a ja poprosiłem naszego dyrektora, pana Ignacia. „Podajcie sobie ręce, od tej chwili jesteście rodziną” – powiedział papież. Nie mogłem uwierzyć w to, czego doświadczam. Wreszcie, po krótkiej ceremonii, w trakcie której papież udzielił nam kilku rad, nie szczędząc poczucia humoru, Ojciec Święty podkreślił, że sakrament małżeństwa jest tym, czego najbardziej nam w Kościele brakuje" – dodał mężczyzna w rozmowie z Aleteią.
Wiadomość o wydarzeniu wywołała międzynarodowe poruszenie, dziennikarze zaczęli donosić o nim już z pokładu samolotu. Kiedy w Iquique otworzyły się drzwi, wszyscy już wiedzieli, że papież w samolocie udzielił ślubu. W ciągu kilku minut Paula i Carlos znaleźli się w centrum zainteresowania.
„Wiele osób z całego świata pisało do mnie na Facebooku. Twierdzili, że nasz ślub dał im nadzieję, że na nowo podjęli myśl o zawarciu małżeństwa. Otrzymałem wiele przejawów miłości, to było naprawdę coś bardzo miłego” – wspomina Carlos.
„Kilka miesięcy później nuncjusz apostolski w Chile abp Ivo Scapolo zadzwonił do mnie z prośbą o kilka dokumentów, które musimy przesłać do Rzymu w celu zarejestrowania naszego małżeństwa. Następnie, pewnego niedzielnego poranka, zaprosił naszą rodzinę do nuncjatury. Był tam też ks. Carlos Cano, który pierwotnie miał nam udzielać ślubu. Papież poprosił go, aby świadectwo ślubu zostało wystawione w naszym kościele. Pojechaliśmy z naszymi dwiema córkami, Rafaelą i Izabelą, i umówiliśmy się, że jak tylko to będzie możliwe, zostanie odprawiona ceremonia” – dodał Carlos.
Czekając na kolację z papieżem...
„Kiedy żegnaliśmy się z papieżem, niezmiernie wdzięczni i wzruszeni, powiedziałem mu, że samolot jest jak nasz dom, i że mamy nadzieję, iż czuł się w nim komfortowo. Ojciec Święty odpowiedział wtedy: «Mam nadzieję, że pewnego dnia ja będę mógł was przyjąć w moim domu»" – wspominał Carlos.
„Tak oto czeka na nas kolacja w Rzymie, która niestety odsunęła się w czasie z powodu nadejścia pandemii. Mamy jednakże nadzieję, że wkrótce do niej dojdzie. Na razie chcemy powiedzieć papieżowi, że wypełniamy zobowiązanie, jakie nałożył na nas, udzielając nam ślubu. Trwamy jako rodzina w jedności, z miłością i troską o siebie nawzajem. I z niesamowitą historią, która czeka na opowiedzenie, gdy tylko nadarzy się sposobność”.
Dziś jedynie Paula nadal pracuje w linii lotniczej LATAM. Carlos ma własną firmę: produkuje w przydomowym warsztacie ręcznie robione meble na zamówienie. Pozwala mu to opiekować się córkami pod nieobecność żony.