Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Daria Widawska – aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Zadebiutowała w sztuce Cesarska miłość. Rozgłos i sympatię przyniosła jej rola Agaty, przyjaciółki głównej bohaterki w serialu Magda M.
Nam mówi m.in. o rodzinie, czym jest dla niej macierzyństwo, jak odnaleźć wewnętrzny spokój i dlaczego chętnie pomaga innym.
Anna Gębalska-Berekets: Podobno trudno przy pani się smucić.
Daria Widawska: To już nie mnie oceniać, ale staram się, by atmosfera w pracy była przyjazna i komfortowa. Zdarzają się sytuacje stresujące, w których muszę się odnaleźć. Mam nadzieję, że inni przy mnie się nie smucą. Wszelkie konflikty lubię rozwiązywać szybko i sprawnie.
Na liście pani marzeń była praca w dyplomacji, studia prawnicze, filologia polska, a wygrało aktorstwo.
To długa historia. Opisać ją?
Bardzo proszę!
W drugiej klasie liceum interesowałam się językiem polskim, kulturą i literaturą. Od dzieciństwa tańczyłam w Zespole Pieśni i Tańca "Fregata" w Gdyni. W szkole muzycznej grałam na fortepianie koncerty dla publiczności. Ze sceną byłam obeznana. W trzeciej klasie liceum, uciekając z rosyjskiego na wagary, trafiłam do Teatru Miejskiego im. W. Gombrowicza. Grali jasełka. Poznałam dwa piękne anioły, które w przerwie podeszły do baru, by napić się "wiśnióweczki". Zamówiły, wypiły i czmychnęły na scenę.
To panią przekonało?
Pomyślałam, że chciałabym mieć taki fajny zawód (śmiech). Potem jeden z aniołów stał się moim aniołem stróżem. Zaprzyjaźniłam się z aktorką Wiolettą Seremak-Jankowską. Pomagała mi w przygotowaniu się do egzaminów do szkoły teatralnej.
Daria Widawska o rodzinie, małżeństwie i macierzyństwie
Aktorstwo jest pani pasją, ale jedną z najważniejszych ról jest macierzyństwo. Mówi pani, że "oglądanie rzeczywistości przy dzieciach jest ciekawe". Czyli jakie?
Rzeczywistość matki nie jest usłana różami. To codzienna praca, począwszy od ugotowania obiadu, przypilnowania odrabiania lekcji, po towarzyszenie w budowie domu z klocków Lego. Przez pryzmat dzieci patrzę na siebie inaczej. Uczę się cierpliwości, wyzbywam egoizmu. Odpowiedzialności za ich dobro nigdy z siebie nie zdejmę.
Mówi pani, że nie ma rzeczy nieważnych, wszystko jest najważniejsze.
Każda z rzeczy, które wykonuję, jest dla mnie najważniejsza. Działam najlepiej, jak tylko potrafię, z największą starannością. Z wiekiem nauczyłam się odpuszczać i ustawić priorytety "ważności" na odpowiednich poziomach. Już wiem, że nie muszę się ze wszystkim zgadzać i nie każde zadanie muszę kończyć ze złotym medalem.
Na pierwszym miejscu jest u pani rodzina?
Na pewno tak! Nigdy jednak nie mówiłam, że praca zawodowa jest nieważna. To druga dziedzina, która daje mi ogromną radość. I dystans do mojej rodziny, a ta z kolei dystans do pracy. Dwie równoległe drogi.
W Tygrysach Europy poznała pani przyszłego męża. Łączą was wartości? Gdyby tak nie było, nie bylibyśmy razem (śmiech). W najważniejszych kwestiach życiowych jesteśmy podobni.
W małżeństwie trzeba dbać o relację. Jak państwo dbacie o swoją?
Dużo rozmawiamy, dyskutujemy na różne tematy. Nauczyliśmy się, że nie jesteśmy tacy sami. Mamy czasem odmienne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, ale szanujemy swoje zdanie. Kiedy tylko możemy, spędzamy wspólnie czas.
Widawska: Miłości i empatii nauczyli mnie rodzice
Trudności wzmacniają? Poważnie pani zachorowała i kilka miesięcy przebywała w szpitalu.
Rzadko wracam do tamtego czasu. Mam taką umiejętność, którą bardzo lubię, że nie rozmyślam nad przeszłością. Po wyjściu ze szpitala wszyscy pytali, czy ten czas zweryfikował moje przyjaźnie i małżeństwo. Przyjaciele i rodzina zawsze byli i są dla mnie najważniejsi. Nie muszę niczego weryfikować. Ci, których wybrałam, wybrali i mnie.
Wiara też jest dla pani ważna?
Jest dla mnie czymś intymnym i prywatnym. Mój tata często powtarzał, że są tematy, które należy pozostawić dla siebie. Jednym z nich jest wiara.
Angażuje się pani w pomoc chorym dzieciom, odwiedza szpitale onkologiczne.
Gdy byłam mała, często jeździłam z mamą do domów dziecka. Pakowałam ulubione zabawki, chciałam je podarować innym. Szacunku do drugiego, miłości i empatii nauczyli mnie rodzice.
Bierze pani udział w kampaniach społecznych. W jednej z nich mówi pani stanowcze "nie" hejtowi.
Gdy byłam w pierwszej ciąży, życzono mi i nienarodzonemu dziecku śmierci. Były też inne słowa, których nie chcę cytować. To mocno uderza w człowieka. Nie każdy potrafi sobie z hejtem poradzić. Wiele osób po takich komentarzach się załamuje. Negatywne opinie pamięta się latami. Wulgaryzmy nie są formą krytyki. Wyrażają frustrację autorów takich komunikatów.
Czy – pani zdaniem – młodzi ludzie często budują wartości na tym, co ktoś napisze w internecie?
Mamy problem z mową nienawiści. Dzieci potrafią krzywdzić się wzajemnie z powodu oceny z fizyki lub tego, że ktoś nosi okulary albo ma wadę wymowy. Ostatnio usłyszałam w szkole syna taka historię: jedna z nastolatek utworzyła fake konto w społecznościówkach. Wcześniej założyła się z koleżankami z klasy, że poderwie chłopaka. Jego odpowiedzi upubliczniała na forum. Cała klasa się z niego nabijała. Maciek został skrzywdzony. Z fajnego dziecka stał się młodym, wycofanym człowiekiem z problemami i zaniżonym poczuciem własnej wartości.
A pani? Jest pani szczęśliwa?
Szczęśliwym się bywa. Nie jest to stan permanentny, taki, który trwa przez cały czas.
Co daje pani szczęście?
Codzienność. To, że mój starszy syn niedługo skończy szkołę podstawową, a młodszy od nowego roku szkolnego rozpocznie edukację. To, ze właśnie kończę zdjęcia do filmu. Ostatnio największym szczęściem byłoby dla mnie zakończenie wojny w Ukrainie.
Jak odnaleźć wewnętrzny spokój w tej sytuacji?
Dobrze jest zauważać drobne rzeczy, które są wokół nas.
Możemy panią zobaczyć na deskach Teatru Capitol, w Teatrze Kamienica, a także w serialach telewizyjnych. Jakie projekty ma pani w planach?
Jestem w trakcie zdjęć do nowego filmu świątecznego. Będzie to komedia romantyczna Święta inaczej. Premiera przed świętami Bożego Narodzenia. Zaczynam też zdjęcia do serialu. Oprócz tego można mnie zobaczyć na deskach teatrów. Do końca roku chciałabym zrobić jeszcze jedną sztukę, o ile będzie na to czas.