Dzieci łatwo jest zlekceważyć. Są małe. Często publicznie noszą nadmiar biżuterii i kostiumy bajkowych bohaterów, myśląc, że wyglądają niesamowicie. Później, po powrocie do domu, znikają jak królewny na podwórku, aby bawić się i kopać, drapiąc ziemię plastikową końcówką tiary wysadzanej klejnotami. Nie mają pracy z pensją, więc ich siła nabywcza jest niewielka. Moja córka trzyma oszczędności swojego życia w torebce Kopciuszka.
Dzieci mają skłonność do błędnego wymawiania słów. Ich skarpetki rzadko do siebie pasują, a włosy często się plączą. Z tego powodu my, starsi ludzie, błędnie cenimy dzieci tylko za ich potencjał. Marzymy o tym, czym mogą się stać, gdy będą starsze, dojrzalsze, bardziej dorosłe. Oczywiście, kochamy je, ale to niekoniecznie jest równoznaczne z traktowaniem ich poważnie.
To błąd.
Dzieci nie są po prostu dorosłymi w trakcie szkolenia.
Piękne serca dzieci
Moje własne dzieci posiadają niezwykle rzadkie połączenie emocjonalnej empatii i chęci podążania za tym, co wyczuły. Na przykład zawsze będę pamiętać, jak w dniu pogrzebu mojego dziadka mój ośmioletni syn przez cały dzień siedział przy mojej pogrążonej w żałobie babci i pozwalał jej się cały czas do siebie przytulać. Ten chłopiec, który na co dzień jest zawsze tak brudny i rozczochrany, że jestem przekonany, iż składa się dosłownie ze ślimaków i psich ogonów, nagle przeobraził się w doskonałego dżentelmena.
Innym wydarzeniem, którego nigdy nie zapomnę, jest moment, kiedy nasza córka straciła pierwszego zęba. Tej nocy nie włożyłem jej pod poduszkę pieniędzy od wróżki. Nasza druga córka, która miała wtedy prawdopodobnie tylko 9 lub 10 lat, bez żadnego zamieszania i bez mówienia nam o tym zauważyła nasz błąd i wsunęła pod poduszkę siostry banknot dziesięciodolarowy. To były wszystkie pieniądze, jakie miała.
To są historie, które chcę zapamiętać – nie dlatego, że są zabawnymi anegdotami o słodkich rzeczach, które robią dzieci, ale dlatego, że są wyrazem bogatego życia wewnętrznego i głębi uczuć, o których istnienie prawie tych małych istot nie podejrzewałem. Już samo pisanie o nich sprawia, że łza kręci mi się w oku – tak piękne są serca tych maluchów.
Dzieci inaczej niż dorośli rozumieją, co jest ważne, a ja coraz bardziej przekonuję się, że to one radzą sobie z tym lepiej. To, co my, dorośli, pomijamy jako nieistotne, jest dokładnie tym, na co dzieci zwracają baczniejszą uwagę. Warto przyjąć ich punkt widzenia.
Święta, która ufała
W tym tygodniu przypada święto świętej Katarzyny ze Sieny. Katarzyna jest znana ze swojej odwagi w karceniu papieża. Była niemal dziecinnie bezczelna, gdy mówiła jednemu z najpotężniejszych ludzi na świecie, że musi się poprawić. Ale to było do niej podobne. Zawsze miała wielkie marzenia, nawet jako mała dziewczynka.
Dorastając w dużej rodzinie, w jakiś sposób potrafiła wykorzystać swoją wyobraźnię, aby uciec od chaosu domu pełnego rodzeństwa i spędzić spokojny czas z Bogiem. Zawsze traktowała Boga bardzo poważnie. Kiedy On mówił, ona słuchała. Słuchała w sposób, w jaki tylko dziecko potrafi słuchać.
Wiele małych dzieci pochopnie przyrzeka, że nigdy nie założy rodziny, ale kiedy Katarzyna złożyła taką przysięgę, mówiła serio. Od siódmego roku życia miała wizje religijne i często pościła w ramach dyscypliny duchowej. Potajemnie złożyła śluby dziewictwa i na znak szczerości obcięła włosy, tak jak to czynią kobiety wstępujące do klasztoru. Rodzice karali ją za zniszczenie włosów, dopóki nie wyjawiła swojego ślubu. Okazało się, że jej pozornie złośliwy dziecięcy czyn był całkiem poważny.
Rodzice pozwolili jej, by w wieku 16 lat została tercjarką dominikańską – kobietą składającą śluby, która nadal mieszka w domu. Nosiła charakterystyczny dominikański strój zakonny i mieszkała w małym pokoju w domu rodzinnym, gdzie spędziła trzy lata na modlitwie, zanim wyruszyła, by służyć chorym i ubogim. Ludzie zaczęli przychodzić do Katarzyny po poradę i po to, by brać z niej przykład. Nie była to młoda osoba, którą można by było zlekceważyć.
Co sprawia, że dzieci są tak zdolne do nadludzkich wyczynów miłości i oddania?
Być może odpowiedź jest tak prosta, jak zaufanie. Dzieci bezgranicznie ufają swoim rodzicom. Mama i tata są dla nich bohaterami. Boga Ojca należy adorować i kochać, ufać Mu we wszystkim. Kiedy więc ktoś taki jak św. Katarzyna słyszy, że Bóg wzywa ją do życia zakonnego, w sposób naturalny i pełny ufa, że to jest życie dla niej.
My, dorośli, nie potrafimy tak dobrze ufać. Stojąc w obliczu podobnego wezwania do powołania, wahałem się, wątpiłem i rozważałem je przez wiele lat. Kiedy już przyjąłem to wezwanie, stało się jasne, jak wielką radość sprawiło mi podążanie za Bożym planem dla mnie. Żałowałem, że nie zaufałem Mu od razu. Byłem sceptyczny i leniwy, jeśli chodzi o moje powołanie, cały czas wmawiając sobie, że dojrzałem, aby się wstrzymać i rozważyć swoje możliwości.
Dorosłych rozpraszają nasze pytania, ego i frustracja z powodu tego, że świat jest taką mieszaniną dobra i zła. Nie potrafimy zapomnieć o czasach, kiedy w naszej przeszłości byliśmy rozczarowani, więc poddajemy się zniechęceniu. Kiedy Bóg nas wzywa, wahamy się. Nie traktujemy Go poważnie.
Może jeśli przyjmiemy nieco bardziej dziecięcy punkt widzenia, będziemy żyć z większą nadzieją i ufnością. Będziemy więcej ryzykować i mówić "tak" wielu okazjom. Jeśli nic innego nam się nie przydarzy, będziemy bardziej uważni na te pozornie nieistotne szczegóły naszego życia, które w rzeczywistości są niezwykle ważne. To właśnie dzieci widzą z taką jasnością. Pewnego dnia dorosnę, by być taki jak one.