separateurCreated with Sketch.

Jak być rodzicem bez awantur? (To tak się w ogóle da?!)

Mama rozmawia z synem
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Czy w rodzicielstwo muszą być wpisane konflikty? Czy codzienne czynności prędzej czy później prowadzą do sporu? Dlaczego na proste polecenia („umyj zęby”, „czas na spanie”) mały człowiek reaguje przeciągłym „nieeeeeeeee”?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Przekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Jeśli zmagasz się z podobnymi dylematami, poradnik Rodzicielstwo bez awantur jest dla ciebie.

Niedobrzy rodzice

Epoka „karnego jeża” dawno za nami. Ale czy niektórym rodzicom nie zdarza się chęć wysłania rozkrzyczanego dziecka w kosmos? Albo z braku pomysłów jak rozwiązać problem, a czasem po prostu z bezsilności – zamknięcie w sobie, „zamrożenie”? Sęk w tym, że izolacja, tak samo jak kara, to nie rozwiązanie.

Ukarane dziecko nie zastanawia się nad decyzją, którą podjęło (albo związanym z nią nieprzyjemnym poczuciem winy, jeśli była zła), ale na tym, jak „niedobry” jest karzący rodzic. Daniel J. Siegel i Tina Payne Bryson, autorzy książki, udzielają szeregu porad, jak radzić sobie w trudnych chwilach. Po pierwsze, zachęcają, by… dać dziecku czas na doświadczenie „nieprzyjemnego, lecz cennego naturalnego poczucia winy”. To sprawi, że będzie ono kojarzyło dyskomfort z dokonaniem złego wyboru.

Istotą dyscypliny jest nauczanie, a kara odciąga uwagę dziecka, co przynosi efekt odwrotny. Autorzy pytają, czy nie lepiej pokazać dziecku właściwe zachowanie. Izolacja/ukaranie w żaden logiczny sposób nie jest związane z zachowaniem dziecka.

Współczucie – dla siebie i dziecka

Kara nie tyle pomaga w powrocie do normalności, naprawieniu sytuacji, co daje dziecku nauczkę – przypominają Siegel i Bryson. Pokazuje, że relacja jest dobra, gdy dziecko zachowuje się zgodne z naszymi oczekiwaniami. Gdy coś zaczyna się komplikować, mamy nie być ze sobą? Przecież radzilibyśmy unikać dzieciom ludzi, którzy chcą z nimi kontaktu na takich zasadach!

„Im więcej masz współczucia dla siebie, tym łatwiej będzie ci je okazać swojemu dziecku” – podkreślają. I to wspaniały punkt wyjścia nie tylko jeśli chodzi o rozwiązywanie konfliktów z dziećmi, ale w ogóle – w budowaniu relacji z nimi.  

Błędy to życiowe lekcje

Mamy jako rodzice przekonanie, że skoro raz czy dwa (czy 8548 razy) pokazaliśmy dziecku, jak powinno w danej sytuacji się zachować, to jest to już skill na zawsze. A czy nam, dorosłym, też udaje się za każdym razem coś, co już opanowaliśmy? Nie można oczekiwać od małego człowieka, że za każdym razem bezbłędnie odróżni dobro od zła, dokona właściwego wyboru. Wynika to z banalnych, przyziemnych ograniczeń, zresztą takich samych, jak w przypadku dorosłych, jak głód, zmęczenie, nadmiar bodźców czy emocji.

Nie jesteśmy w stanie ochronić dzieci przed wszystkim. Zresztą, to nie ma sensu! Błędy, porażki, trudności to ważny element nabierania odporności, „rozwijania umiejętności potrzebnych, by zachować elastyczność i radzić sobie ze stresem i porażkami”. Autorzy nazywają to „życiowymi lekcjami” i na każdym kroku podkreślają, jak ważne jest rozmawianie z dziećmi o ich emocjach. To uczy ich rozpoznawać uczucia swoje i innych.

Najpierw nazwij emocje

Komu nie zdarzyło się nigdy postraszyć dziecka, niech pierwszy rzuci kamieniem… Tymczasem dyscyplinowanie za pomocą gróźb to jak „dźganie jaszczurki” (gadzi mózg). Nie da się jednocześnie pracować na dwóch piętrach mózgu. Szacunek, troska, empatia to wysyłanie sygnału, że nie ma zagrożenia, ale jest pole do współpracy (rozwiązania problemu, naprawienia błędu). Trzeba nazwać emocję, a wtedy gniew i lęk się zmniejszą. Czyli zamiast polecenia (a raczej rozkazu): „przestań wrzeszczeć”, lepiej: „Widzę, że jesteś zdenerwowany. Powiedz, co się stało”.

„Nie dajemy im do zrozumienia, że dobre samopoczucie to warunek, który muszą spełnić, jeśli zależy im na naszej miłości” – podkreślają Siegel i Bryson. Najpierw nawiązujemy kontakt, potem przekierowanie. Zadajemy dziecku pytania, które pozwalają mu wejrzeć w siebie, zrozumieć swoje emocje. To też lekcja na przyszłość w stosunku do innych ludzi.

Powiedz sobie STOP

Autorzy, doświadczeni w psychologicznej pracy z dziećmi, podpowiadają: zamiast stanowczego „nie”, warunkowe „tak”. Czyli np. przeczytamy kolejną bajkę, ale jutro.  Oczywiście są chwile, gdy „NIE” nie podlega dyskusji (sytuacje zagrożenia). Uczymy dzieci rozpoznawania ograniczeń, by nabierały wprawy w samodzielnym stosowaniu „hamulca”.

Nawiązanie kontaktu pozwala dziecku przejść ze stanu reaktywnego w receptywny (przekierowanie), w którym może wysłuchać rodzica i czegoś się nauczyć. Ale to rodzice powinni nauczyć się wypatrywania sytuacji, które mogą prowadzić do konfliktu, by go zawczasu ominąć. Niekiedy trzeba samemu sobie powiedzieć STOP, zanim zareaguje się na zachowanie dziecka.

Ucz czynami, nie słowami

„W chwilach gdy są najbardziej rozstrojone, nasze dzieci najbardziej nas potrzebują” – przypominają autorzy Rodzicielstwa bez awantur. To wołanie o pomoc i kontakt. A kontakt powściąga reaktywność dziecka. „Kontakt uspokaja system nerwowy (…). Bez kontaktu emocje będą się nasilać w sposób niekontrolowany”. W trudnych chwilach warto położyć dłoń na plecach, przytulić, z troską zapytać. Integracja w relacjach ułatwia integracje w mózgu (pomiędzy jego piętrami).

Uczymy dzieci nie przez słowa, ale czyny! Jesteśmy dla nich wzorcem osobowym. Jak wymagać od małego człowieka spokoju, jeśli sami w pierwszym odruchu złościmy się czy podnosimy głos? Gdy regularnie reagujemy otwarciem na emocje dziecka, nawiązaniem kontaktu, kodujemy w jego mózgu informacje, a dziecko nabiera zdolności do samoregulacji i samouspokojenia.

Nie lecz objawów, ale chorobę

My w ogóle za dużo mówimy. A nawijanie makaronu na uszy w chwilach stresu nie dociera do dziecka (do dorosłego zresztą też). Z kolei odwracanie się od niego jest najgorszym, co można zrobić. To zostawienie go samego w jego cierpieniu (które dorosłym może wydawać się banalne).

Rozpieszczanie? „Nie możesz rozpieścić swoich pociech, dając im siebie…” – podkreślają autorzy. I przypominają: „Chcemy, aby wiedziały, że dostaną to, czego potrzebują, nawet jeśli nie zawsze dostają to, czego chcą!”. Rozpieszczanie to np. chronienie przed wysiłkiem, trudnościami, rozczarowaniami. Tu ich nie rozpieszczamy, ale pokazujemy, jak przepracowywać trudne sytuacje towarzysząc im w tym.

Trzeba oddzielić bodziec od reakcji. Pamiętać, że po A nie jest z automatu B, zastanowić się nad C i D. Elastyczność pozwala w trudnych momentach odwołać się do najmądrzejszego ja. Zachowanie samoświadomości pozwala wejrzeć w swój wewnętrzny chaos, zanim zareagujemy. Chodzi o to, by nie skupiać się na występkach i nie leczyć tylko objawów, ale chorobę.

Samoregulacja i 3 efekty psychowzroczności

Przesłanie poradnika opiera się na skupieniu wokół uczuć dziecka. Autorzy podkreślają ich ważność, przypominają, by ich nie bagatelizować („to nie powód do płaczu”), ale pokazać, że je rozumiemy.

Mówiąc do rozstrojonego dziecka (które doświadcza przeciążenia sensorycznego) nic nie osiągniemy. Z kolei słuchając, okazując zrozumienie, pomagamy w wyrobieniu nawyku samoregulacji. Mówimy do dziecka dopiero, gdy jest gotowe wysłuchać, nie od razu „po”, gdy targają nim największe emocje. Na marginesie – warto zapytać samego siebie, czy ja też jestem gotowy? Po drugie, ważna jest konsekwencja (bezpieczny fundament, wyraźne granice), ale nie sztywność (nie karzemy, zachęcamy do trenowania właściwych zachowań). Szukamy kreatywnych rozwiązań, wspólnie naprawiamy błędy.

W konsekwencji dążymy do osiągnięcia trzech rezultatów psychowzroczności: introspekcji (zdolności wejrzenia w siebie, świadomości własnych uczuć, by lepiej panować nad reakcjami w trudnych momentach), empatii (dziecko zastanawia się, jak jego postępowanie wpływa na innych, ma ku temu okazje) oraz integracji, naprawiania sytuacji i błędów.

Poradnik Rodzicielstwo bez awantur wprowadza w świat emocji małego człowieka i daje narzędzia, jak zbudować skuteczny system komunikacji z dzieckiem. Zwłaszcza w sytuacjach stresu i napięcia, jakie są naszą codziennością. Można jednak uczynić ją znacznie łatwiejszą.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!

Top 10
See More
Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.