Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Generał Franz Kutschera, z pochodzenia Austriak, był dowódcą SS i policji Generalnego Gubernatorstwa na dystrykt warszawski. Przez pół roku, kiedy pełnił tę funkcję w Warszawie, wprowadził tam niespotykany, nawet jak na niemieckie obyczaje wojenne, terror. Co kilka dni zarządzał łapanki i uliczne rozstrzeliwania, w których zginęło w sumie ok. 5 tysięcy osób. Informacje o egzekucjach wraz z nazwiskami zamordowanych umieszczano na plakatach, którymi oblepiona była cała Warszawa.
Obwieszczenia były podpisane jedyne: „Dowódca SS i Policji na Dystrykt Warszawski”, ale Armia Krajowa dość szybko ustaliła personalia Kutschery i wydała na niego wyrok śmierci. Kat Warszawy został zastrzelony 1 lutego w Alejach Ujazdowskich podczas akcji oddziału specjalnego „Agat” (później przemianowanego na „Pegaz”, a następnie „Parasol”). Tuż po śmierci Kutschery nastąpił wprawdzie krwawy niemiecki odwet, ale akcja AK koniec końców jest uważana za skuteczną, bo później, aż do Powstania Warszawskiego, skończyły się uliczne egzekucje.
Wesele Kutschery przepadło
Zamach na Franza Kutscherę jest dobrze znany i opisany, ale okoliczności jego pogrzebu i pośmiertnego ślubu były przez wiele lat owiane tajemnicą. Nie było nawet pewności, gdzie został pochowany zmarły. Np. dopiero w 2015 r. Wojciech Parzyński w biuletynie informacyjnym Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej udowodnił, że Franz Kutschera spoczął w niemieckiej kwaterze na Powązkach, a nie – jak wcześniej sądzono – w Berlinie. W dniu pogrzebu okupanci zablokowali ulice, którymi przemieszczał się kondukt żałobny, a nawet kazali na cały dzień opuścić mieszkania mieszkańcom okolicznych kamienic. Zapewne chcieli uniknąć kolejnych akcji AK, ale też narażenia swojego wysokiego funkcjonariusza na śmieszność.
Bezpośrednią relację z pogrzebu-ślubu Kutschery złożyła ćwierć wieku później agentka Armii Krajowej „Milena”. Pod tym pseudonimem kryła się Theodora Flavia Matugenta von Seracsin-Żukowska. Pochodziła ona z wielonarodowej arystokratycznej rodziny, w 1936 r. przyjęła polskie obywatelstwo, a podczas okupacji pracowała w urzędzie gubernatora dystryktu warszawskiego Ludwiga Fischera, dostarczając podziemiu cennych informacji. Nigdy nie została zdemaskowana. W 1969 r. w piśmie „Stolica” Teodora Żukowska tak wspominała dziwną ceremonię:
Trumnę ustawiono na parterze, w hallu, wśród sztywnej zieleni laurowych drzewek. Tam Niemcy oddawali oficjalnie ostatni hołd swemu dygnitarzowi, który w przeciągu kilku miesięcy potrafił sobie zarobić na wyrok śmierci Polski Podziemnej. Stałam wśród innych w półmroku, przypatrując się ponuremu widowisku. Cóż mogłam w tej chwili czuć innego jak satysfakcję? Jakież nieludzkie to były czasy! Wesele przepadło, ale ślub się odbył! W roli oblubieńca wniesiono odkrytą trumnę. Ubrana w czerń oblubienica, Norweżka Jane Lillian Steen, stojąc przy otwartej trumnie przysięgała miłość i wierność trupowi, który nb. za życia „kiwał ją” całymi latami. Urządzono tę niezwykłą ceremonię po to, aby nienarodzone jeszcze dziecko mogło otrzymać nazwisko ojca.
Jane Kutschera wkrótce wyjechała do Norwegii i wyszła ponownie za mąż. Zmarła w 1994 roku. Syn jej i Franza Kutchery, Franz Sepp Kutschera (używał tylko drugiego imienia), zmarły w 2004 roku, był znanym alpinistą.
Ślub post mortem?
Skąd makabryczny pomysł na ślub z trupem? 26-letnia kochanka Kutschery dzięki małżeństwu zyskała nie tylko nazwisko dla swojego dziecka, ale również rentę dla niego i dla siebie. Co ciekawe, śluby post mortem nie były zjawiskiem nieznanym w hitlerowskich Niemczech. Taki ślub mogła zawrzeć kobieta, która udowodniła, że jej poległy na wojnie narzeczony miał zamiar się z nią ożenić. Dyrektywę w tej sprawie wydał sam Adolf Hitler 6 listopada 1941 roku. W III Rzeszy zawarto 25 tys. takich małżeństw.
Śluby odbywały się często zgodnie ze specjalnym rytuałem, wśród nazistowskich artefaktów. Pana młodego reprezentowało jego zdjęcie albo urzędnik. Kutschera akurat „stawił się” osobiście – choć przesadą byłoby twierdzić, że był całkiem żywy.
Francuski nieboszczyk mąż
Dzisiaj w jednym z europejskich krajów również można wziąć ślub ze zmarłym. Taką opcję dopuszcza prawo francuskie. Kiedy w 1959 r. narzeczony Irène Jodart utonął tuż przed ślubem, do którego oboje dopełnili już formalności, kobieta ubiegała się o uznanie małżeństwa. Do kodeksu cywilnego dopisano wówczas artykuł stanowiący, że w takiej sytuacji prezydent może zezwolić na ślub. Co rok we Francji zawieranych jest kilkadziesiąt pośmiertnych małżeństw. Z tej opcji najczęściej korzystają towarzyszki życiowe żołnierzy i policjantów poległych na służbie.
W niektórych krajach azjatyckich, np. w Chinach i Korei Południowej, istnieje zwyczaj nazywany małżeństwem duchów. Nie jest on oczywiście uznawany przez prawo. Według tamtejszych wierzeń jeśli ktoś umrze w stanie wolnym, to w zaświatach również nie zazna małżeńskiego szczęścia. Rodzina organizuje mu więc niekiedy symboliczny ślub, paląc na jego grobie zdjęcie kobiety, np. modelki. Ale zdarzyły się też sytuacje wykradania ciał zmarłych kobiet, które grzebano potem razem z „oblubieńcami”.